środa, 2 września 2015

Living Death – Metal Revolution




Living Death – Metal Revolution
1985/2014, High Roller Records

Living Death, siedząc w thrash metalowej ekstremie, nie popadało w rutynę i sztampę. Choć, gdy pierwsze studyjne dokonania tej załogi ujrzały światło dzienne, thrash sam w sobie nadal był w fazie krystalizowania swej odrębności. Living Death jednak na szczęście pozostawało kreatywne i świeże pod względem pomysłów na swoją muzykę i przede wszystkim na jej strukturę. Wiele zespołów zaczynało powoli grać na jedno kopyto, jednak nie twórcy "Metal Revolution". Wczesna twórczość tego zespołu z Nadrenii Północnej - Westfalii pokazała, że nawet w rytmie cztery czwarte można skomponować satysfakcjonująco urozmaicone kompozycje. Dzięki temu "Metal Revolution", album studyjny Living Death numer dwa, jest wydawnictwem ponadczasowym. Przy okazji pokazującym jakim chybionym przedsięwzięciem jest z grubsza większość Nowej Fali Thrashu, która nadal nie przestaje nas zalewać. Brzmienie jak kalka innego zespołu nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem na dłuższą metę.
Wznowienie zremasterowanego "Metal Revolution" jest świetnym pretekstem do odświeżenia sobie twórczości Living Death. Zwłaszcza, że ten album to prawdziwy lodołamacz na skutym lodem oceanie heavy metalu ze świetnymi utworami na pokładzie. A ile tutaj świetnych hitów w ładowniach! Utrzymany w marszowym klimacie "Rulers Must Come" sprawnie operuje swą naturą, oferując ułudę spokoju, między kolejnymi atakami krzykliwego, miarowego refrenu. Świetne gitary, które przeplatają się ze sobą w melodyjnych lekko tłumionych przejściach to prawdziwe ukojenie dla każdego głodnego fana prawdziwego speed metalu z Niemiec. Czarne rytmy wypełzają ze złowieszczego "Screaming from a Chamber". Zaskakujący niski zaśpiew Toto prezentuje jego umiejętność operowania w szerokim spektrum dźwięków, zwłaszcza że nigdy nie porzuca swego firmowego piania na dłuższy okres. By nie było nudno słuchacz dostaje także po mordzie bardzo udanymi speed/thrashowymi łupaninami w postaci otwierającego album "Killing Machine" oraz "Shadow of the Dawn". Dudniące basy, szybkie tremola i rozpędzona perkusja zmiatają wszystko na swojej drodze. W dodatku w rzeczonym "Shadow of the Dawn" Toto pozbywa się swojej chropowatej chrypki i uderza w nas niezwykle wysokim i czystym zaśpiewem w refrenie. Megawaty niepowstrzymanej mocy, które biją wtedy z nagrania są trudne do oddania w słowach!
Do nowej reedycji tego albumu zostały dodane bonusy w postaci utworów z wydanej w 1985 roku epki "Watch Out" oraz z demówki "Living Death" z 1983 roku. Dzięki temu otrzymaliśmy także dostęp do innych wersji utworów, które znalazły się na debiutanckim albumie studyjnym "Vengeance of Hell". Przez całą długość trwania nowego wznowienia "Metal Revolution" mamy do czynienia z twórczością wysokich lotów. Muzycy Living Death pokazują klasę nie tylko w kompozycjach riffów i aranżacjach utworów. Solówki Niemców to niesamowity ogień w palcach i elektryzacja powietrza. Cudowna melodyka, która mimo mnogości dźwięków nie porzuca swej mocy i energii. Warto zarzucić dobrym old schoolem niezależnie od pory dnia czy nocy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz