poniedziałek, 7 września 2015

Space Eater - wywiad



IDEA ŻYJE DALEJ
Myślałem, że już niczego więcej nie usłyszę z obozu Space Eater, a tu proszę, Serbowie przybywają ze swym trzecim albumem studyjnym. Po tragicznej śmierci w pożarze charyzmatycznego wokalisty i lidera formacji Bosko Radisicia, wydawało się, że po tym zespole jest już pozamiatane. Nawet jeżeli kapela nie rozpadła się po tym smutnym wydarzeniu, to myślałem, ze nie ma szans, by odzyskała dawną świetność i oryginalność. W końcu Bosko dysponował tak potężnym i charakterystycznym głosem, którego ze świecą szukać w jakimkolwiek innym zespole. Dwa utwory z "Aftershock" na których śpiewał już nowy wokalista, także nie nastrajały pozytywnie. A tutaj niespodzianka. Space Eater w nowej odsłonie prezentuje się znakomicie. To już nie jest to samo brzmienie co znakomity "Merciful Angel", ale mimo to brzmi to wszystko znakomicie. Bardzo dobrze, że Space Eater odnalazł swoją ścieżkę w meandrach przeciwności losu i może dalej dostarczać nam wyjątkową muzykę.

Space Eater jest zespołem, który znajdował się w centrum uwagi fanów Nowej Fali Thrashu przynajmniej dwukrotnie. Po raz pierwszy, przy okazji premiery wspaniałego debiutu. Po raz drugi, przy okazji tragicznej śmierci Bosko Radisicia. Czy nie myśleliście o zaprzestaniu działalności zespołu po jego śmierci?

Karlo Testen: Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie, jednak to była bardzo przelotna myśl. Heavy metal był lwią częścią jego życia i porzucanie tego, co zaczął i powołał do życia nie byłoby godnym rozwiązaniem. Byliśmy całkowicie przygotowani na komentarze w stylu "to nie jest już ten sam zespół i powinniście zmienić nazwę, albo zakończyć działalność", lecz prawdę powiedziawszy, nie obchodziło mnie, co inni powiedzą. Nadal mnie to nie obchodzi. Bosko zaczął pewną ideę i mimo tego, że go już z nami nie ma, jego idea przetrwa i będzie żyć dalej. Naturalnie istnieją ludzie którzy to w pełni zrozumieją oraz ludzie, którzy nie będą tego potrafili zrobić.

Jaka była reakcja pozostałego ówczesnego składu na wieść, że zamierzacie iść naprzód jako Space Eater? Może trzeba by było naprawdę zmienić nazwę zespołu?

Karlo: Tak jak powiedziałem, nie chcieliśmy zmieniać nazwy, gdyż chcieliśmy istnieć dalej jako Space Eater. Jestem wielkim fanem piłki nożnej.  Grywam jak każdy inny w grę zwaną Football Manager (dawniej Championship Manager). Jednym z ważniejszych motywów w niej jest poszukiwanie innych graczy i młodych talentów w innych zespołach, zwłaszcza, gdy twoi gracze odchodzą do innych klubów lub przestają grać w piłkę. Ten sam schemat działa także w prawdziwym życiu i z prawdziwym zespołem, nawet muzycznym. Warto robić rozeznanie wśród innych zespołów, by w razie czego wiedzieć kto mógłby u ciebie zagrać. Zwłaszcza, że w Serbii bardzo trudno jest prowadzić zespół muzyczny. Ludzie pracują za psie pieniądze, nie mają czasu by grać i prędzej czy później opuszczają kapelę. Choć nam na szczęście udaje się utrzymywać stabilny skład, to nigdy nie wiemy, co przyniesie dzień jutrzejszy. W taki sposób do zespołu trafił Luka jako wokalista. Po pierwszej próbie nasz gitarzysta Stanislav powiedział mi, że to nie to, że on nie czerpie przyjemności grania w takim układzie. I odszedł. W poprzednim swoim zespole Luka był gitarzystą, więc chcieliśmy spróbować czy uda mu się u nas jednocześnie śpiewać i grać na gitarze. Udało się, więc w ten sposób rozwiązaliśmy sprawę brakującego gitarzysty. Perkusista Vladimir za to cofał się coraz bardziej, gdyż nie był zainteresowany grą tak jak kiedyś. W ogóle nie ćwiczył. Podziękowaliśmy mu i wzięliśmy do zespołu Marka Danilovica "Tihego". Był znajomym i kolegą Luki z poprzedniego zespołu. Nie był więc to zupełnie randomowy koleś, tylko sprawdzony człowiek, który okazał się świetnym pałkerem. Nemanja, nasz pierwszy gitarzysta, choć już z nami nie gra, zgodził się zupełnie z moją koncepcją, by prowadzić dalej zespół, za co jestem mu bardzo wdzięczny.

Czy nadal gracie na żywo utwory z pierwszego swego albumu?

Karlo: Tak, oczywiście. Zgodzę się z tobą, że jest to dobry album ze świetnymi utworami, więc byłoby dużą stratą, gdybyśmy ich już nie grali na żywo. Brzmią po prostu trochę inaczej z głosem Luki.

Skoncentrujmy się teraz na bieżących sprawach. Możemy już podziwiać wasze trzecie studyjne dzieło, nazwane "Passing Though The Fire to Molech". Czy najpierw mógłbyś opowiedzieć nam nieco o samym tytule? Skąd wam przyszło do głowy, by umieścić na albumie tę antyczną rytualna ceremonię?

Luka Matković: Rytuał nazywany przejściem przez ogień ma wiele wersji, zależnie od źródła z którego pochodzi jego opis. W skrócie wyglądało to w ten sposób, że publicznie poświęcano noworodka Molechowi poprzez wrzucenie nowonarodzonego dziecka do pieca w kształcie byka. Agonalne wrzaski dziecka były zagłuszane przez kapłanów bijących w bębny, więc sam rytuał nie wyglądał na tak straszliwy jakim był w rzeczywistości. Użyliśmy tego... "mitu" jako metafory. Dzieckiem jest zwykły przeciętny człowiek. Ogniem jest wojna, głód, bieda, wszystko to, z czym zwykli ludzie muszą się zmagać. Kapłani to światowi przywódcy, wszyscy ci, których masz za takich. Bębny to przemysł rozrywkowy, który oślepia masy, by te nie były świadkami straszliwych rzeczy, które wykonują kapłani w sobie tylko wiadomym interesie. O tym też traktuje utwór tytułowy.

Czyli innymi słowy metaforyczne rytualne palenie dzieci ma miejsce nadal, tylko że przybrało inna formę.

Luka: Tak, zdecydowanie. Tak jak powiedziałem to przed chwilą.

Poprzedni album został wydany cztery lata temu. Co porabialiście przez ten okres?

Karlo: Po części wszystkiego po trochu. Kończyliśmy studia, szukaliśmy pracy, potem uczęszczaliśmy do tej pracy, chodziliśmy na koncerty, organizowaliśmy wesela i przechodziliśmy razem i oddzielnie przez wszystkie dobre i złe chwile. W gruncie rzeczy zrobienie nowego albumu zajęło nam cztery lata, gdyż musieliśmy przetrwać to przejście z jednej odsłony naszego zespołu do drugiej.

W 2012 wydaliście trzy utworowe demo "Ninja Assassin". Czy pierwotnie taki był zamysł, by nowy album nosił właśnie taki tytuł?

Karlo: Nie. Były na nim tylko trzy utwory, a tytuł wziął się z tego, że Tihi przygotował okładkę z motywem z tego utworu.

Muzyka Space Eater na nowym albumie wydaje się być teraz o wiele bardziej ostrzejsza i brutalniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Thrash metalowe korzenie zawsze mocno trzymały się w waszym zespole, jednak teraz pokazaliście trochę inną stronę swego pomysłu na thrash. Czy takie było założenie?

Karlo: Tak właściwie to nie. Staramy się utrzymywać Space Eater w pewnych ryzach, jednak nie chcemy by były one zbyt ciasne. Thrash metal jest czymś wokół czego się skupiamy, lecz nikt nie wie w jakim kierunku podążymy podczas pisania naszych utworów. Thrash jest bardzo szerokim gatunkiem, łączącym się z heavy metalem i death metalem, a my lubimy podążać w obie te strony.

Omówmy kilka charakterystycznych utworów z najnowszej płyty. "Daisy Cutter" jest utworem o bombie znanej jako BLU-82? Skąd taki pomysł, by poruszyć ten temat w utworze?

Luka: Zgadza się. Jest to najwolniejszy utwór na albumie. Pierwotnie był on zainspirowany Overkillowym "Years of Decay". Napisaliśmy go jeszcze w 2009 roku, gdy dużo ćwiczyłem shredding podczas solówek, dlatego w utworze pojawia się solo trwające ponad półtorej minuty. Refren był o wiele prostszy w pierwotnej wersji utworu, lecz potem Tihi dorzucił przekozackie patenty perkusyjne, więc został zmieniony. Tekst dotyczy jednej z największych i najcięższych bomb, które kiedykolwiek zostały stworzone. Historia jaka została przedstawiona przez nas opisuje pilota bombowca, który zrzucił ten ładunek na niewinnych cywili, po czym oszalał.

"Unjagged" jest najkrótszym wałkiem na płycie i przy okazji piastuje pozycję otwieracza albumu. Zaczyna się z miejsca krzyczanymi wokalami i agresywnymi riffami. Nie myśleliście o tym, by rozpocząć album jakimś atmosferycznym wstępem albo utworem, który nie zaczyna się od razu od wersów zwrotki? To miała być taka niespodziewana petarda prosto w nos?

Luka: Hihat, raz, dwa, trzy i bang! Nikt o tym nie wie, ale ten utwór został właściwie stworzony podczas próby na której Karlo i nasz poprzedni gitarzysta Nemanja, krytykowali nasze utwory, które przygotowywaliśmy na nadchodzący album, bo nie były wystarczająco szybkie, mocne  i nie miały "wystarczającej" ilości tremolowanych riffów. Wróciłem do domu wkurwiony i od razu skleciłem ten utwór, od deski do deski. Wokale doszły później. Podobają mi się melodie, które występują w tym utworze. To był jeden z tych momentów, w którym moje sprzeczki z Karlo doprowadziły do stworzenia świetnego utworu. Innym razem, gdy się kłóciliśmy przez całą noc, zainspirowało mnie to do napisania tekstu. Karlo potem powiedział, że przynajmniej ten czas nie poszedł na marne. "Unjagged" jest utworem o gościu, który idzie przez życie używając wyłącznie przemocy i pod koniec musi za to zapłacić.

"Medea" jest fantastycznym thrashowym hymnem i przy okazji posiada bardzo ciekawy motyw. Chyba po raz pierwszy Space Eater wziął się za coś z mitologii greckiej?

Luka: Tak mi się wydaję. Medea była mityczną wiedźmą, która zniszczyła wszystko i wszystkich, których mogła, nawet swoją rodzinę i swoje dzieci, by zauroczyć mężczyznę, którego pożądała. Uniknęła kary za swoje czyny i została ochroniona przez bogów. Ten utwór jest dedykowany wszystkim sukkubom, które znamy, mimo że został zainspirowany przez konkretną postać. Đorđe uważa ten utwór za najbardziej rock'n'rollowy w naszym repertuarze, lecz ja się z tym nie zgadzam. Są w nim bardzo intensywne riffy, trochę w stylu Kreatora lub Sepultury. No, a refren posiada świetną zagrywkę Tihiego i gangowe chórki. To jest jeden z najstarszych naszych utworów, jego początki sięgają do 2008 roku.

"Ultra-Violence" zostało zainspirowane bardziej przez film czy przez książkę "Mechaniczna Pomarańcza"?

Karlo: O, stary, nie zrozum mnie źle, ale musisz odrobić lekcje i obejrzeć w końcu "Wojowników" z 1979 roku. Ten film kopie dupska nawet dzisiaj, na pewno ci się spodoba!

Luka: Warriors, come out to play! To jeden z ulubionych filmów Karlo. Ma przemówienie Cyrisa ustawiony jako swój dzwonek do telefonu. Dzięki temu zainteresowałem się tym filmem, co zakończyło się napisaniem utworu o nim. Początek utworu jest mieszaniną wszystkich thrashowych stylów. Niezły bałagan. Potem jednak zaczyna się wszystko trochę bardziej układać w stylu Slayera. Myślę, że nie da się bardziej grać w stylu Slayera nie grając przy tym utworów tej kapeli. Tak przynajmniej mówi Đorđe.

Cóż, wydaję mi się, że w takim układzie nawzajem musimy odrobić lekcje (śmiech). Ciekawe, że nie jesteście pierwszymi thrasherami zafascynowanymi tym filmem. W "Exhibition of Humanity" dołączyło do was paru gości spoza kapeli. Kto dokładnie i w jaki sposób wzięli udział w tworzeniu tego utworu?

Karlo: Kozeljnik z The Stone oraz Vandal z Infest. To nasi wspaniali kumple, powinniście obczaić te kapele. Ten utwór jest najszybszym utworem jaki Space Eater kiedykolwiek stworzył. Vandal śpiewa bardzo agresywnie w Infest, więc jego głos pasował bardzo dobrze do tego utworu. Kozeljnik jest jednym z najistotniejszych metalowych artystów w Serbii. Zapraszając ich do studia chcieliśmy uczcić naszą przyjaźń z nimi obydwoma.

Perkusja na albumie jest niesamowicie wściekła. Marko gra bardzo szybko, mocno i precyzyjnie. Jak w ogóle udało mu się przeżyć sesję nagraniową przy takim materiale?

Karlo: Marko jest muzykiem pełnym oddania, poświęcenia i pasji. Z wykształcenia i z zawodu jest projektantem, gra na perkusji to jego hobby. Jedynym problemem jest, jak wskazuje jego przydomek "Tihi", że prawie w ogóle się nie odzywa. Wykształcił więc inny sposób ekspresji. Jest niesamowity. Chodził samotnie do sali prób na dwa tygodnie przed sesją nagraniową i ćwiczył materiał na album przez 6 - 7 godzin dziennie. Zagrał swoje partie świetnie. Wiesz, zawsze jest tak, że przy nagraniach jesteś spięty, niezależnie od tego jak dobrze jesteś przygotowany, ale on wszystko zagrał idealnie.

Marko jest także autorem okładki do nowego albumu. Cóż, wygląda ona genialnie. Założę się, że jest to spore ułatwienie dla zespołu (i jego budżetu), gdy się posiada w składzie tak utalentowanego artystę.

Karlo: Naturalnie! Wziąłem Marko do zespołu właśnie z powodu jego talentu perkusyjnego i rysowniczego, a Lukę, by śpiewał, grał na gitarze i dlatego, bo zna się na pracy w studio oraz produkcji dźwięku, dzięki czemu ja mogę siedzieć i otwierać kolejne piwa. Oprócz aspektu ekonomicznego, fakt, że możemy samodzielnie dostarczyć album w całości wytworzony przez Space Eater, jest niesamowicie miłym uczuciem.

Wydaliście nową płytę przez Pure Steel Records. Zamierzacie kontynuować współpracę z nimi także przy następnym krążku

Karlo: Póki co, pracuje nam się z nami znakomicie. Dlaczego więc nie ciągnąć tego dalej, skoro się dobrze dogadujemy? Na razie jednak jesteśmy świeżo po premierze albumu, zobaczymy jak będzie wyglądała sytuacja za rok lub dwa.

Czy przewinęła wam się przez głowy myśl o nagraniu DVD lub albumu koncertowego? Powinniście mieć już wystarczająco dużo materiału na takie przedsięwzięcie. Czy poszliście z taką koncepcją do któregokolwiek z labeli?

Karlo: Nasza trasa będzie miała miejsce w listopadzie, jednak nie mogę powiedzieć więcej oprócz tego, co można zobaczyć na plakacie promującym trasę. Pierwszy oficjalny koncert promujący płytę będzie miał miejsce w Dom Omladine w Belgradzie, jeszcze przed startem samej trasy. Planujemy nagrać ten koncert i wydać go na DVD, może wrzucając też trochę rzeczy, które nagramy na trasie. Zamierzamy dodać do tego trochę ujęć z przygotowania występu, z backstage'a i tak dalej. Więcej szczegółów będzie umieszczonych na naszej stronie na Facebooku!

Czy możemy liczyć na jakieś koncerty w Polsce?

Tak jak powiedziałem, nie mogę powiedzieć więcej oprócz tego co już jest na plakacie. Mieliśmy okazję grać w Żorach i Zielonej Górze w 2013 roku, co było fantastycznym przeżyciem.

Wielkie dzięki za tę rozmowę. Jeżeli chcecie przekazać jakąś wiadomość fanom thrashu w Polsce, to teraz jest do tego idealna pora...

Karlo: Wielkie dzięki za wywiad! "Don't give in, Never surrender!"

Luka: Bardzo jesteśmy wdzięczni za bycie waszymi gośćmi. Chciałbym tylko wezwać fanów metalu do wspierania muzyki. Chodźcie na koncerty, festiwale, kupujcie płyty (jebać mp3!) i nigdy się nie poddawajcie.
Przeprowadzono: wrzesień 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz