wtorek, 24 maja 2016

The Spacelords - Liquid Sun





The Spacelords - Liquid Sun
2016

Wiecie jaki jest stoner - doomowe riffy, doomowe bębny, doomowe aranżacje utworów, jednak brzmienie jest wyzute niemalże do cna z doomowej smoły, obniżonego stroju i ciężaru. The Spacelords grają właśnie taki typ muzyki, mieszając go przy tym bardzo sprawnie z elementami space rocka i prog rocka. Tego drugiego na szczęście jest tutaj niewiele, i dobrze, bo dzięki temu “Liquid Sun” nie jest jakimś tam kolejnym pretensjonalnym nagraniem.

Album zabiera nas w podróżny trans, na który składają się trzy utwory. Tylko trzy i aż trzy, gdyż całe nagranie trwa ponad 40 minut. Dostajemy więc tutaj rozwleczone kwadraty w wolnym tempie, zaaranżowane jednak w interesujący sposób, przez co przyjmuje się je bez zgrzytów. To nagranie potrafi słuchacza zaciekawić i porwać w leniwą podróż po astralnych sferach. Głęboki bas, żywe (jak na takie wolne tempo) bębny i bardzo przyjemna gitara, która nie przesadza z efektami, plus wędrujące czasem gdzieś tam w tle “hammondyzujące” klawisze - taka warstwa instrumentalna kreuje przed nami nieziemskie wizje rodem z onirycznych oparów palarni opium. Jest psychodelicznie i niezwykle kosmicznie. “Liquid Sun” wciąga niczym studnia grawitacyjna. Nie jest to może ósmy cud świata, jednak plastyczność dźwięków i atmosfera pozaziemskich wojaży wypadła The Spacelords bardzo umiejętnie. Rzeczona płyta stanowi bardzo dobry dodatek do kolekcji każdego fana psychodeli, space rocka, progrocka, stoneru czy po prostu miłośnika niezapomnianych audialnych przeżyć. Nawiasem mówiąc, istnieje duże prawdopodobieństwo, że może wam to podejść nawet jeżeli nie jesteście fanami stoneru czy progrocka, bo doświadczenia są iście nieziemskie.

Ocena: 4,7/6

Baphomet’s Blood - In Satan We Trust




Baphomet’s Blood - In Satan We Trust
2016, Iron Bonehead Productions

Muszę przyznać, że to mój pierwszy kontakt z tym zespołem, mimo iż Włosi nagrali już trochę płytek. Z taką nazwą i taką okładką spodziewałem się jakiegoś smacznego wyziewu black/death/thrashu. A się zdziwiłem, gdy okazało się, że Baphomet’s Blood na “In Satan We Trust” gra wypadkową Iron Angel i Abattoir, czyli wyjebany w kosmosik speed metal z thrashowym zacięciem, z wokalami w nieco przypominającymi aktualne dokonania Darkthrone. Czyli jednak znaczek SPEED METAL umieszczony w prawym górnym rogu okładki nie kłamał.

Na “In Satan We Trust” dostajemy solidną porcję szybkości z rock’n’rollowymi riffami i zaiste, skojarzenia ze speed metalowymi tuzami z lat osiemdziesiątych są tutaj nieodparte. Także tymi z Włoch w postaci brudnej surowizny Bulldozer, choć styl Baphomet’s Blood odbiega nieco od tej kultowej klasyki. Brzmienie jest gęste i agresywne - nagranie przy tym nie przytłacza swoim ciężarem. Oprócz chwytliwych riffów i przepięknych solówek - melodyjnych, lecz przy tym ognistych i dobrze wpasowanych w kompozycje (trochę na modłę gry solowej znanej z Razor czy Destruction) - znajdziemy też tutaj dużo klimatu rodem z Motorhead. Został on przy tym bardzo umiejętnie wkomponowany w całość.

Spodziewałem się dużo dobrego po tym nagraniu, biorąc pod uwagę iż ¾ zespołu stanowią goście z Hatred - spoko thrashowej załogi - ale nie zdawałem sobie sprawy, że to będzie aż tak dobre. Jeżeli Speedtrap jest dla was nieco za lekki, to “In Satan We Trust” stanowi na to idealną odpowiedź. Jest szybko (lecz bez bezmyślnego pędzenia przed siebie), mięsiście, ogniście i niezwykle klimatycznie. Idealnie wręcz! A to intro wzięte z “Wiedźm z Salem? Dla mnie bomba. Gdyby muzyka była samochodem, to “In Satan We Trust” byłby rozpędzonym Mustangiem Shelby 1967 z wspawaną sztabą z kolcami na przedzie, owiniętymi rdzewiejącymi łańcuchami drzwiami i osmolonym ogniem wydechem.

Ocena: 5,2/6