czwartek, 26 kwietnia 2018

Hellbringer – Awakened From The Abyss



Hellbringer – Awakened From The Abyss
2016, High Roller Records

Jeżeli klasyczne wydawnictwa Slayera przemawiają do twojego serduszka, a nowszy dorobek tej kapeli wprawia cię w migotanie przedsionków, to Hellbringer jest dla ciebie odpowiednim lekarstwem. O ile na swym genialnym debiucie „Dominion of Darkness” Hellbringer prezentował jakoś bardziej swój własny styl i uskuteczniał w nim dużo black/thrashowych mariaży, tak „Awakened From The Abyss” jest już tak bardzo slayerowy, jak tylko się da. Nie jest to w sumie żaden zarzut, ale cały czas ma się wrażenie jakby ktoś tutaj robił wariacje na temat „Altar of Sacrifice”, „Captor of Sin” i „Necrophiliac”. Nie zmienia to faktu, że jednak typki z Hellbringera pokazują bardzo dobry warsztat i zaryzykuję nawet tutaj stwierdzenie, że ich umiejętności kompozycyjne są lepsze od tego, co prezentował Slayer.

Hellbringer gra dziko jak galopujące tarpany. To nie jest jakaś tam przaśna emulacja klasycznego thrashu z połowy lat 80tych, lecz prawdziwe zatracenie w tej konwencji. Australijczycy odnajdują się w tym klimacie perfekcyjnie, a „Awakening From The Abyss” stanowi swoiste credo, które jasno mówi „my potrafimy to zrobić lepiej niż oni wtedy”. Czy im się udało? Kogo to obchodzi, ważne że album jest naprawdę porządny!

Ocena: 4,5/6

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Destroyer 666 – Call of the Wild



Destroyer 666 – Call of the Wild
2018, Season of the Myst

Nazwa Destroyer 666 pewnie niejednej osobie wiele powie już na samym wstępie. Zespół, u którego steru dzielnie i nieprzerwanie czuwa KK Warslut, praktycznie zawsze prezentował muzykę najwyższej klasy. Można powiedzieć, że z EP „Call of the Wild” nie jest inaczej.

Na nowej EP dostajemy trzy nowe utwory oraz, o czym trochę pod koniec, nagrany na nowo „Trialed By Fire”. Z nowych utworów najsłabiej wypada w sumie otwierający „Violence Is Golden” – na niego też chyba najwięcej pomyj wylali black metalowi fanboje na różnego rodzajach portalach społecznościowych. Fakt faktem, kawałek może nie jest  najwyższych lotów, ale bardzo przyjemnie się go słucha. Znajdziemy w nim bardzo dobrze dopracowane, zróżnicowane wokale: tak że momentami jest trochę czyściej, gdzie indziej jest brudniej i agresywniej, i jakoś to razem ze sobą nawet dobrze współgra. Ponadto zaserwowano w nim fajne motywy muzyczne, momentami nawet nieco heavy metalowe i to w stylu Mercyful Fate - więc jest naprawdę grubo. „Stone By Stone” to kompozycja zaaranżowana w bardzo „destroyerowy” sposób, z gęsta atmosferą i diabelską dynamiką. Wałek prezentuję się znakomicie i buja niemiłosiernie. Trzeci utwór z EP, czyli tytułowy „Call of the Wild”, nie odbiega stylistycznie od tego, do czego przyzwyczaił nas Destroyer 666 na przestrzeni lat. W efekcie otrzymujemy szybkie riffy, rozpędzoną perkusja, melodyjne i tętniące wewnętrznym pulsem zniszczenia solówki, które tremolują na równi z gitarą rytmiczną. W refrenie dostajemy dużo klimatu z ostatniej płyty „Wildfire” – skandowanie, monumentalność i pięknie dopracowany klimat wilczych szańców w świetle kryształowe nocy.

Płytkę zamyka „Trialed By Fire”, wałek który pierwotnie pojawił się na potępieńczej EP „Terror Abraxas”. Trochę sceptycznie podchodziłem do pomysłu nagrania tego utworu na nowo, w końcu to jedna ze sztandarowych kompozycji Destroyera 666 – co tu niby nagrywać na nowo? Przecież to klasyka i kult. Na szczęście okazało się, że w nowej wersji Warslut nie spierdolił tego wałka, a raptem zaprezentował jego troszeczkę inną wersję która może i nie dorównuje oryginałowi, ale nadal prezentuje się bardzo ładnie i grzecznie. Słuchałem z przyjemnością, nawet się nie krzywiąc.

Słowem podsumowania mogę spokojnie podkreślić, że Destroyer 666 nadal stoi twardo, wierny swoim ideałom – to nadal jest muzyka pełna energii, niezależności i buntowniczego ducha. Ich ekstremalna wypadkowa black/thrashu i melodyjnych elementów heavy/speed metalu nieprzerwanie prezentuje muzyczny kunszt i ciągle wygląda dobrze. „Call of the Wild” to dziesięć (przynajmniej!) dolarów dobrze wydanych.

Ocena: 5/6