czwartek, 3 września 2015

Obsession – Methods of Madness




Obsession – Methods of Madness
1987, Enigma
Jest coś w filmach, które są otwierane przez heavy metalowe utwory. Zwłaszcza jeżeli są to old-schoolowe slashery klasy B! Jeden z nich - "Sleepaway Camp III - Teenage Wasteland" otwiera swą kartę tytułową szybkim i bezkompromisowym metalowym ścigaczem. Tym utworem jest nic innego niż tytułowy utwór z "Methods of Madness" grupy Obsession. Jednak to nie o tym kiczowatym filmie będę mówił, lecz właśnie o drugim albumie studyjnym amerykańskich metalowców.
Z okładki straszy nas kiczowate (a jak!) zdjęcie szalonego naukowca w kłębach dymu. Zabawne, że w tym samym roku Tankard na swym "Chemical Invasion" też miał szalonego naukowca, co prawda w trochę innej stylizacji, jednak motyw wciąż ten sam. "Methods of Madness" stanowi album wybitny, który posiada świetnie dopracowane kompozycje, ociekające kunsztem i duchem prawdziwego heavy metalu. Szybkie, melodyjne - naturalnie we właściwych granicach - gitary oraz przeszywające wokale sprawiają, że to dzieło słucha się nadal przyjemnie po tylu latach.
Z dobrymi kompozycjami w parze idzie świetna produkcja dźwięku. Monumentalny początek otwierającego album "Four Play/Hard to the Core" przeradza się w spienione fale US power metalowej nawałnicy. Szybki i niejednostajny riff wściekle atakuje nasze bębenki, a za nim postępują następne, a za nimi kolejne! Mike Vescera przy tym nie oszczędza swoich strun głosowych. Śpiewa wysoko, z duszą i emocją. Gdy trzeba to wchodzi w jeszcze wyższe rejestry, grzmiąc niby syrena alarmowa.
Kolejna pozycja na płycie czyli "High Treason" swoją formułą przypomina to, co równocześnie w tym samym roku robiło Sanctuary na swym debiutanckim "Refuge Denied". Jest szybko, skocznie, a same gitary prześcigają się w rozrywających nas od środka patentach. Podobną wymowę ma świetny power metalowy hicior "Panic In The Streets". Żeby nie było monotonnie już taki "Too Wild To Tame" jedzie na kilometr przebojowym podejściem do heavy metalu w stylu kapel z Los Angeles z tamtego okresu. Nie należy także zapominać o wyścigowym utworze tytułowym, o którym wspominałem już wcześniej. Kipiący młodzieńczą furią i sypiący żwirem po oczach "Methods of Madness" z niezwykle jaskrawym zaśpiewem w refrenie, to stado mustangów gnające przez prerię, to orzeł opadający na swą sparaliżowaną ze strachu ofiarę, to grzmiący wodospad pośród wypalonego pustkowia. Bezkompromisowa jazda na piątym biegu!
Obsession na tym albumie nie gra wyłącznie szybko. Trafiają się także chwilę refleksji jak "Desperate To Survive". Trafimy także na średnie tempa, lecz nawet tam Obsession nie idzie na łatwiznę, aranżując bardzo ciekawe motywy. Na przykład taki potencjalnie prosty riff w "For The Love of Money" został tak skonstruowany, by co jakiś czas wyskakiwać z ram, w których spodziewaliśmy się, że będzie tkwić. Obsession tym wydawnictwem wpasowuje się w pierwszy szereg US power metalowych kilerów. Niestety to był ostatni album, który kapela nagrała w klasycznym składzie w latach osiemdziesiątych. Do następnego studyjnego krążka przyszło poczekać aż do roku 2006.
Ocena: 5,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz