środa, 2 września 2015

Vicious Rumors - wywiad

 
PRZYSZŁOŚĆ JEST NASZA, NIC NAS NIE POWSTRZYMA
Z tym wywiadem to niezłe jaja były. Geoff Thorpe bezustannie stanowi trudny cel i zawsze ciężko było uzgodnić coś jasnego w sprawie potencjalnych rozmów z nim. A dorwać go próbowaliśmy od dłuższego czasu. Pojawienie się nowego wokalisty w Vicious Rumors trochę ułatwiło zadanie dotarcia do zespołu, gdyż prawie zawsze w takich sytuacjach, to właśnie nowy frontman jest oddelegowywany do udzielania wywiadów, mimo że nie zawsze stanowi do tego najlepiej wykwalifikowanego przedstawiciela zespołu. Zwłaszcza, gdy kapela ma ponad trzydzieści lat historii. Na szczęście udało nam się w końcu porozmawiać i z Nickiem, nowym wokalistą Vicious Rumors i z Geoffem Thorpem, mózgiem i umysłem stojącym za twórczością oraz polityką tego zespołu. Dzięki temu mogłem zadać pytania dotyczące nie tylko najnowszego wydawnictwa, ale także ostatniego studyjnego dzieła Amerykanów oraz (w końcu) tego, co się wydarzyło kilka lat temu między Jamesem Riverą, a  załogą Vicious Rumors. Choć Geoff, jak będzie można zauważyć, nie był zainteresowany rozpamiętywaniem starych konfliktów. Mimo drobnych nieporozumień wynikających ze zmęczenia materiału (np. życzyłem udanego występu na HOA 2014, na którym Vicious Rumors przecież nie gra) udało się w końcu dopiąć oba wywiady do końca.
Nie wypada nie zacząć od zasłużonych gratulacji. “Live You to Death 2 - American Punishment” jest świetnym albumem koncertowym. Zapewne jesteście niezwykle zadowoleni z tego jak udało wam się zabrzmieć na tej płytce?

Geoff Thorpe: Bardzo dziękuję za miłe słowa. Ten album oraz cała trasa jest świetnym i ekscytującym rozpoczęciem nowego rozdziału w historii Vicious Rumors! Spotkaliśmy się z Nickiem po raz pierwszy w San Francisco. Na szczęście dla nas Nick miał odwagę by przelecieć pół świata, aby dołączyć do paru świrów, których nigdy wcześniej nie spotkał! Na tym albumie udało nam się uwiecznić ogień i energię żywiołowego koncertu Vicious Rumors. Nigdy wcześniej nie dokonaliśmy tego na żadnym albumie koncertowym.

Nick Holleman: Ten album zawiera dokładnie to, co się liczy w Vicious Rumors - przepełniony energią metal. W tej muzyce jest niezwykle wiele pasji. Chcemy, by była ona widoczna na każdym naszym koncercie. Mam nadzieję, że publiczność także za każdym razem to widzi, słyszy i odczuwa. Na tej trasie mogliśmy zobaczyć, że dzięki niej heavy metal nadal żyje. Dzięki niej także nigdy nie umrze. Jako nowy człowiek w zespole, jestem niezwykle podekscytowany tą trasą. To było niesamowite przeżycie z wieloma niezapomnianymi chwilami. Cieszę się, że zostało to uchwycone na tej koncertówce.

Nowa płyta to pasjonująca siedemdziesięciominutowa jazda. To pierwsza płyta z pierwszej trasy z waszym nowym wokalistą. Czy możecie nam przybliżyć jego postać?

Geoff: Mój stary dobry przyjaciel z holenderskiego zespołu Rebelstar był świadom tego, że szukam nowego wokalisty za Briana Allena, który nie był w stanie wyruszyć z nami w trasę. Toine powiedział mi, że zna gościa, który mógłby być dla nas idealny. Puścił mi płytę zespołu Powerized, w którym śpiewał Nick, jednak ja wiedziałem, że w studio nawet średni wokalista może dobrze zabrzmieć. Poszukałem więc ich nagrań live na Youtube. Okazało się, że Nick jest jeszcze bardziej przekonywujący na nich niż na nagraniach studyjnych! Razem z Larrym doszliśmy do wniosku, że Nick będzie pasował do Vicious Rumors. Na początku miało być to tylko zastępstwo, jednak los poprowadził Allena w innym kierunku niż tym, w którym podążał nasz zespół. Po odwołaniu dwóch dużych tras zostaliśmy zmuszeni do pewnych drastycznych posunięć. Dlatego Nick jest nowym pełnoprawnym członkiem Vicious Rumors. Czuję, że przyszłość jest nasza, nic nas nie powstrzyma!

Nick: To jak trafiłem do zespołu to całkiem zabawna historia. Siedziałem w klasie, gdy dostałem telefon. Gdy usłyszałem pytanie czy nie chciałbym wyruszyć w trasę po USA jako wokalista zespołu Vicious Rumors, to z początku pomyślałem, że jacyś moi znajomi robią sobie ze mnie zwyczajne jaja. Szybko się jednak okazało, że jest to jednak prawdziwa propozycja! Byłem niezmiernie podekscytowany. (śmiech) To było dosłownie kilka tygodni przed zaplanowaną trasą Vicious Rumors.

Nick, czy jesteś zadowolony ze swojego występu, który został zarejestrowany na płycie?

Nick: Nigdy nie jestem kompletnie usatysfakcjonowany. Gdybym był, to byłby koniec mej kariery muzycznej. (śmiech) Ciągle jestem młody i jest jeszcze wiele rzeczy, których muszę się nauczyć. Esencja Vicious Rumors to dawanie z siebie wszystkiego, każdego wieczoru. To słychać na nagraniu. Dlatego można przyjąć, że jestem zadowolony z tego jak zabrzmieliśmy.

Jak się czujesz jako część legendarnego Vicious Rumors?

Nick: Mogę powiedzieć, że to wspaniałe uczucie być częścią tej historii metalu, która ciągle powiększa się o kolejne rozdziały. To jest niezwykłe być na scenie wieczór za wieczorem i dawać z siebie wszystko w towarzystwie takich znakomitych muzyków. Karmimy się nawzajem swą pozytywną energią i myślę, że publiczność też to widzi i czuje. To, co do tej pory zrobiliśmy było powalającym doświadczeniem, a wiele jeszcze przed nami.


Czy znałeś materiał Vicious Rumors zanim dołączyłeś do zespołu?

Nick: Cóż, znałem nazwę. Muszę jednak przyznać, że niewiele więcej. (śmiech) Gdy zgodziłem się na dołączenie do zespołu na amerykańską trasę, musiałem się porządnie nauczyć trzydziestu nowych dla mnie utworów oraz zaznajomić się z tym wszystkim, co Geoff i Vicious Rumors dali heavy metalowi.

Dlaczego Brian Allen nie jest już członkiem zespołu?

Geoff: Głównie chodziło o to, że Allen nie był w stanie pojechać na trasę. Vicious Rumors jest zespołem, który nagrywa płyty i jeździ w trasy. Jedno i drugie jest ze sobą nierozłączne. Nie możemy robić jednego bez drugiego. Nadal mamy dobre stosunki z Brianem i życzymy mu jak najlepiej.

Nick, który utwór Vicious Rumors najbardziej lubisz wykonywać na żywo?

Nick: To trudne pytanie. Jest ich całkiem sporo, ale by wybrać kilka, to będzie “Together We Unite”, ale Geoff nie chce grać tego utworu na żywo. (śmiech) Woli puszczać ten utwór jako outro po występie, ale myślę, że uda nam się dojść w końcu do porozumienia w tej kwestii. (śmiech) Oprócz tego lubię wykonywać “Mastermind”, “Lady Took A Chance” oraz “World Church” ponieważ są w tej skali, w której najbardziej lubię śpiewać. Utwór, który mnie najbardziej rozgrzewa na scenie to “Don’t Wait For Me”. Daję wtedy z siebie dosłownie wszystko i szaleję na scenie! Ponadto, ten utwór zawsze wprowadza niezłe zamieszanie w tłumie pod sceną.

Starasz się trochę naśladować poprzednich wokalistów Vicious Rumors przy ich utworach czy raczej starasz się zaznaczyć swój własny styl podczas występu?

Nick: Przesłuchałem całą dyskografię Vicious Rumors, każdy nasz wokalista odwalił kawał świetnej roboty. Najbardziej podobał mi się Carl Albert. Był naprawdę doskonałym wokalistą z bardzo mocnym głosem. Odczuwam z nim pewne powiązanie. To nie jest tak, że staram się go kopiować, ale staram się w pełni odzwierciedlić jego styl z tamtego okresu Vicious Rumors.


W jaki sposób uczysz się utworów Vicious Rumors?

Nick: Odsłuchuję je dwa lub trzy razy. Zwykle wtedy już wiem jak leci melodia wokalu, choć bez jakiś drobnych niuansów. Potem staram się to odśpiewać razem z utworem, tak trochę jak karaoke i się przy tym nagrywam. Potem porównuję nagranie z oryginalnym utworem i patrzę, które rzeczy należy ewentualnie poprawić, a które bardzo mi się podobają. Staram się w każdym utworze dodać coś od siebie, a reszta zespołu jest bardzo chętna takiemu rozwiązaniu!

Jak długo ci zajęło dopracowanie całego materiału na trasę?

Nick: Cóż, dano mi tylko trzy tygodnie, więc w tej kwestii nie miałem dużego wyboru. (śmiech) Nauczyłem się tych trzydziestu utworów, ich tekstu i melodii, w trzy tygodnie. Wydaję mi się, że dopracowałem je dopiero pod koniec trasy. (śmiech) Dlatego nie mogę się doczekać nadchodzącej European Live You To Death Tour w 2014 roku.

Jak z twojej perspektywy wygląda życie w trasie z Vicious Rumors? Czy ci się ono podoba? Czy zespół odstawia szalone imprezy czy jest na ogół spokojnie?

Nick: Trasa po Stanach to był świetnie spędzony czas. Koncerty były udane, a my czuliśmy między sobą prawdziwą chemię. Życie w trasie było całkiem fajne. Na początku myślałem, że będzie dość drętwo, tak siedzieć szesnaście godzin w autobusie zanim się dojedzie na kolejne miejsce koncertu. Okazało się jednak, że tematów do rozmów nam nie brakowało. Zdarzały się także szalone momenty, ale Geoff by mnie pewnie zabił, gdybym coś o nich wspomniał. (śmiech) Było wspaniale. Spotkaliśmy po drodze świetnych ludzi i mogliśmy robić to, co kochamy najbardziej!

W zeszłym roku wydaliście swój najnowszy album studyjny, zatytułowany “Electric Punishment”. Przy nim nie ma żadnych wątpliwości, że nadal potraficie łoić solidny heavy metal. Jak długo zajęły wam pracę nad tym albumem?

Geoff: Zajęło nam to jakieś osiem miesięcy w 2012 roku. Wróciliśmy z jednej z naszych największych tras pod koniec 2011 roku, na której zagraliśmy 92 koncerty w samej tylko Europie, z czego sześćdziesiąt headline’owaliśmy, a na większości pozostałych wspieraliśmy Hammerfall.

Skąd taki pomysł na tytuł płyty? Po wsłuchaniu się w tekst utworu tytułowego wychodzi na to, że wszyscy, którzy słuchają heavy metalu są w jakiś sposób naznaczeni. Uważasz, że tak jest w istocie?

Geoff: Nie mogę mówić za wszystkich metalowców, jednak wiem, że ja na pewno jestem naznaczony (śmiech). Stajesz się mniejszością w chwili, gdy heavy metal staje się twą pasją. “Electric Punishment” dla mnie jest siłą, a zarazem piętnem heavy metalowego życia w undergroundzie. Jest to także zaszczyt i przywilej, którego nie zamieniłbym na nic na świecie.


W tym utworze da się także wyczuć dużo nostalgii. Czy żałujesz czegokolwiek, co zrobiłeś w przeszłości lub jakichś swoich wyborów życiowych?

Geoff: Nigdy w życiu! Spełniają się nasze marzenia - nagrywamy płyty i gramy koncerty po całym świecie. Co może być lepsze niż to?

Co jest tematem “Black X List”? Co cię zainspirowało do napisania tego utworu?

Geoff: “Black X List” jest prawdziwą historią dotyczącą kultu voodoo w USA. Nie jestem z nią w ogóle związany czy coś, po prostu bardzo mi się podobała i mnie zafascynowała. Temat voodoo jest idealny do heavy metalowego utworu.

Numer “Together We Unite” jest swoistym triumfalnym hymnem? Uczczeniem faktu, że nadal jesteście istniejącym i koncertującym zespołem mimo różnorakich przeciwności losu?

Geoff: Bardzo ci dziękuję. Jest to prawdziwy hymn naszej wspólnej pracy. Potęgi przekuwania wysiłku wielu ludzi w jedność. Jest to właściwie mój najbardziej ulubiony utwór z tej płyty, a Nick chce bym grał go na każdym koncercie! Jest to ten rodzaj kompozycji, który właściwie napisał się sam. Uwielbiam to jak utwory rodzą się naturalnie same z siebie, jest to naprawdę wspaniałe. Nawet jeżeli nie jest to coś, co można określić typowym numerem Vicious Rumors. Przez 35 lat przerobiliśmy już tyle rozmaitych stylistyk, że nie czujemy się ograniczeni żadnymi ramami gatunkowymi czy brzmieniowymi.

W tym utworze występuje silny topos metalowego braterstwa. Czy uważasz, że istnieje taka potrzeba by metalowcy jednoczyli się i stali ramię w ramię przeciw światu czy coś w ten deseń?

Geoff: Nie nazwałbym tego potrzebą. Po prostu tak się dzieję, że metalowcy zwykle trzymają się razem. Jeżeli czegoś się nauczyłem z mych tras dookoła świata to tego, że niezależnie od tego gdzie jesteś, i tak czujesz swoistą więź z metalowymi braćmi i siostrami.

Na nowym albumie koncertowym znalazły się tylko dwa utwory z ostatniego albumu studyjnego. Większość utworów pochodzi z waszego klasyku - “Digital Dictator”. Czy uważasz, że “Digital Dictator” jest o wiele lepszym albumem niż “Electric Punishment”?

Geoff: Nie to nie tak. Chcieliśmy pokazać fanom, że nasz nowy skład jest w stanie doskonale odzwierciedlić i rozwinąć klasyczne brzmienie Vicious Rumors. Myślę, że skala jaką dysponuje Nick przywróciła z powrotem naszą prawdziwą formę. Kawałki z “Digital…” idealnie pokazują tę bardziej melodyjną stronę naszego brzmienia.

Nick: Pracowaliśmy wspólnie, by stworzyć najlepszy album jaki tylko byliśmy w stanie. Geoff chciał pokazać fanom, że zespół wrócił do swojej najlepszej formy, więc dobór utworów musiał to jakoś odzwierciedlać. Bardzo lubię utwory z “Digital Dictator” bo dobrze pasują do mojego wokalu.

Ponoć w 2015 roku zostanie wydany nowy studyjny album Vicious Rumors. Czy moglibyście nam powiedzieć coś więcej na jego temat?

Geoff: Jeżeli bym ci powiedział, to musiałbym cię potem zabić (śmiech)! Jesteśmy silni, chętni i skoncentrowani na tym by wypaść tak dobrze jak nigdy wcześniej!

Nick: Historia nadal się tworzy!

A jak wygląda proces tworzenia nowego materiału? Czy Nick ma szansę dodać swoje pomysły do przyszłych utworów?

Nick: Geoff jest zawsze otwarty na wkład i sugestie innych członków zespołu. Mamy wielkie plany i nie możemy się doczekać wyników. To będzie jakość w stylu Vicious Rumors, dokładnie tego czego się spodziewacie, a nawet więcej. Taki przyświeca nam cel!

Walnęliście klipa do “I Am The Gun”. Powiedz mi, dlaczego wasz ubiór i ogólny image zalatuje tam trochę gotykiem? To był taki zamysł, by nie epatować prawilnym power metalem w tym wideoklipie?

Geoff: Jesteśmy kim jesteśmy, teatralność i dramaturgia zawsze była dużą częścią Vicious Rumors. Im jestem starszy, tym mam bardziej poryte pomysły. A sąsiedztwo tych wszystkich młodych dusz w mym zespole bezsprzecznie dostarcza nowe pokłady energii. Nick ma trochę ponad dwadzieścia lat, nasz nowy basista Tilen Hudrap też ma trochę ponad dwadzieścia lat… Dzięki temu możemy docierać nie tylko do starszych fanów, ale także i młodszej części metalowej sceny. Stałem się mrocznym Ojcem Chrzestnym! Każdy aspekt zespołu jest istotny, także ten wizualny. Nie należy także zapominać o zwykłym czerpaniu radości z tego, co się robi. Jesteśmy entertainerami, naszym zadaniem jest byś porzucił swoje troski na progu klubu, do którego przychodzisz na nasz koncert. I żebyś dzięki temu przyszedł na kolejny!


Co się tak dokładnie stało między tobą i Larrym a Jamesem Riverą w 2007 roku? W swym oficjalnym oświadczeniu, umieszczonym w serwisie blabbermouth.net 13 listopada 2007 napisał, że odszedł z Vicious Rumors, bo go zwyzywałeś, zaatakowałeś i uderzyłeś pustą butelką w głowę. Ale już w 2009 roku na Headbangers Open Air razem dzieliliście scenę, grając wspólnie kawałki z “Warball”....

Geoff: Brzmi jak prawdziwe Vicious Rumors [ach, ta gra słów - przyp.red.]. Nie wierz we wszystko co przeczytasz. Wszystko między mną i Jamesem jest w najlepszym porządku. Jesteśmy braćmi, a bracia czasem wdają się ze sobą w bójki. Prawdziwi bracia przechodzą po tym do porządku dziennego. I tak zrobiliśmy.

Przeprowadzono: maj 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz