Rok 1983 obfitował w wydania EP nagrane przez amerykańskie metalowe kapele. Swoje Extended Playe wydały Pretty Maids, Queensryche, D.R.I., Vixen, Armored Saint, Hellion. Wtedy też zaświeciły pierwsze tego typu wydawnictwa takich znanych power metalowych marek jak Jag Panzer i Warlord. W tym roku ukazało się także pierwsze poważne wydawnictwo innej kapeli pełnej power metalowego potencjału, mianowicie: Savage Grace.
Z okładki straszy typowa labadziara z lat osiemdziesiątych, ubrana dość skąpo w gorset i kabaretki, wpisując się idealnie w ten specyficzny i równie spektakularny kicz z tego okresu. Pięć utworów, które znalazły się na tym wydawnictwie, stanowi zalążek rozpoznawalnego stylu tej kapeli oraz kunsztownie ukute metalowe kompozycje. Brzmienie całości było dość surowe, jednak jednocześnie także dobrze wyważone i czytelne.
Niestety, teraz dość trudno jest dostać oryginalny pressing tego winyla sprzed ponad trzydziestu lat. Na szczęście „The Dominatress” została wydana ponownie w 2008 roku oraz w 2010 razem z pierwszym studyjnym albumem Savage Grace „Master of Disguise”. W obu przypadkach jej brzmienie zostało bardzo sprawnie zremasterowane, bas i perkusja są głośniejsze, a w całość tchnięto nieco więcej mocy, przy jednoczesnym zachowaniu klasycznego kształtu dźwięku. Dzięki tej nieznacznej kosmetyce pięć utworów, składających się na tę płytę, żyje i przeszywa na wskroś swym pięknem.
W album wprowadza perkusyjny taniec po tomach i kotłach na początku „Fight For Your Life”. Niezwykle energetyczna kompozycja została okraszona przebojowymi wokalami Johna Birka. Jego niezwykłej mocy śpiew doskonale pasuje do speed metalowych riffów, niejednokrotnie przeszywając uszy słuchacza swoimi wysokimi zaśpiewami. W sukurs idzie mu gitara, której barwne i techniczne solówki, sprawiają, że ten utwór to prawdziwy hymn metalu.
Najdłuższy, trwający ponad pięć i pół minuty, utwór – „Curse the Night” – przypomina swymi riffami oraz aranżacjami instrumentalnymi dzieła Judas Priest. Urozmaicenie wprowadza niejednoznaczna, potykająca się perkusja w prechorusie oraz niesamowite, wysokie wokalizy Johna Birka. Mimo swych wysokich zaśpiewów, John uniknął piania, jak ma to w manierze bardzo wielu wokalistów, obdarzonych wysokim głosem. Jego głos jest przyjemny, miły dla ucha i świetnie się komponuję z muzyką.
Eksplodujący utwór tytułowy stanowi kulminacyjny punkt wydawnictwa. Zdecydowane, mocne gitary i towarzyszący im bezkompromisowy wokal, wręcz wypluwający z siebie kolejne lubieżne wersy historii obcowania z tytułową dominą, to prawdziwa oldschoolowa metalowa uczta. Całości towarzyszy cudowna gra solowa. Savage Grace nie bawi się w ckliwe miłosne opowiastki, lecz dodaje wszystkiemu dużo pikanterii i swoistego sadystycznego bólu.
Następny w kolejności „Live To Burn” nosi w sobie wyraźne znajome brytyjskiej szkoły gry metalowych riffów. Pobrzmiewają tu echa Saxon, Judas Priest a także wczesnego Tank. Ostatnim utworem, zamykającym całość, jest „Too Young To Die”. Epicki początek, szczodrze ociekający dostojeństwem i majestatem narzuca wyraźny rytm kompozycji. Monumentalne zwolnienie dodaje smaczku i stanowi idealne preludium do melodyjnej solówki i towarzyszącej jej melodii wyśpiewywanej przez wokalistę. Czyste piękno metalu skroplone na skórzanym bacie barbarzyńskiego poganiacza.
Na „The Dominatress” całość zespołu stanęła na wysokości zadania. Ciekawe patenty gitarowe i basowe, niebanalna i nienużąca perkusja oraz przeszywający, dobrze dobrany do całości wokal, stanowią o sile tego nagrania. Pięć bardzo dobrych, zróżnicowanych, lecz jednocześnie utrzymanych w spójnym stylu utworów. Takie nagrania właśnie stawiały wysokie poprzeczki innym kapelom, podnosząc estetykę i poziom metalowej muzyki.
Ocena: 5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz