środa, 16 września 2015

Satan – Life Sentence




Satan – Life Sentence
2013, Listenable Records
 
Nie ma co owijać w bawełnę! Nowy album Satan to kwintesencja NWOBHM! Dowód na to, że wciąż można tworzyć muzykę ,która posiada klimat i brzmienie z tamtych lat. Zawartość "Life Sentence" to wysokiej klasy kompozycje, dopracowane pod względem muzycznym, lirycznym, a także produkcyjnym. Utwory są utrzymane w podobnym stylu (nie mylić ze stylistyką!), jednak są przy tym zróżnicowane. Nie występuje więc tutaj męczenie buły, ogrywania w kółko kilku oklepanych patentów oraz jazda na jedno kopyto. Ten album to jeden z najlepszych powrotów z nurtu NWOBHM. Utwory z tej płyty po prostu zachwycają. Teksty utworów nie należą do grona wysublimowanych, jednak są napisane twórczo i kreatywnie. 

"Life Sentence" to czysty strumień starej, dobrej brytyjskiej energii. Ta płyta brzmi jak młodszy brat bliźniak klasycznego "Court in the Act" z lekko poprawioną produkcją. I to jest jeden z ważniejszych atutów - nie kombinowano z produkcją. "Life Sentence" mógłby spokojnie być wydany w 1985 roku. Z drugiej strony nie ma warstwy nadprogramowego brudu. Słowem - brzmienie płyty jest idealne. W dodatku posiada bardzo ciekawą cechę, z której wbrew pozorom nie jest łatwo rzeźbić dobry album. Mianowicie – brzmienie jest surowe. Nie ma tu nic innego oprócz perkusji, basu, wokali i dwóch gitar. Nie ma dodatkowych przebitek riffów, dodatkowych akcentów, nadprogramowych wioseł. Jest tylko zespół. W dodatku utwory są nagrywane tak, że można odróżnić jedną gitarę od drugiej – wiadomo która gra jaką solówkę, a która gra pod nią podkład. Nie ma jednostajnej rytmicznej brei do której są doklejone solówki w studio. Jeden gitarzysta gra warstwę rytmiczną a drugi solową. 

No i nie należy zapominać dlaczego  ten album brzmi tak dobrze i tak prawdziwie. Nie uświadczymy tutaj przetechnologizowania brzmienia, polerowania go na siłę, dygitalizacji, cyfryzacji i innych kurewskich gówien, które niszczą klasyczne brzmienie heavy (a także speed, power, thrash, death, itd.) metalu. Nie ma tutaj unowocześniania na siłę - i w zakresie produkcji dźwięku i w zakresie merytorycznej zawartości kompozycji. Jak widać nawet w XXI wieku da się uzyskać 100% klasycznego brzmienia metalowego rodem ze złotych lat osiemdziesiątych. Warrel Dane z Sanctuary na zarzut, że ich nowa płyta brzmi zbyt cyfrowo odparł, że teraz nie da rady nagrywać albumów, które brzmiałyby tak jak kiedyś. A jak widać gówno prawda - Satan udowodnił, że można to osiągnąć i to w sposób naturalny - bez sztucznego stylizowania się na retro metal - i tak żeby to wszystko brzmiało dobrze. A "Life Sentence" brzmi dobrze, a przy tym szczerze, klasycznie i organicznie. Lampy i mięso!


Co do samych kawałków - Satan bardzo umiejętnie zaaranżował zestaw dziesięciu wyśmienitych utworów. Kompozycje są miłe dla ucha i bardzo dobrze poskładane. Wszystko jest przemyślane, a równocześnie nie gubi po drodze ognistej pasji i energii. Wałki tętnią mocą, a przy tym są ciekawe i niezmiernie interesujące. Tego albumu się po prostu dobrze słucha i z przyjemnością się czeka na to, co ma do zaoferowania. A jak do tego dodamy znakomity wokal Briana Rossa, to już w ogóle. Maestria i kunszt najwyższych lotów!


Można rzec, że "Life Sentence" jest płytą roku 2013. W dodatku jest bodaj najlepszym comebackowym albumem NWOBHM. Niewiele wydawnictw z ostatnich lat może się równać poziomem z tym, co osiągnął Satan na tym wydawnictwie. Szczerze i gorąco polecam!

Ocena: 6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz