piątek, 11 września 2015

Artillery - wywiad




ARTYLERYJSKI OSTRZAŁ Z DANII
Artillery to nazwa, która na trwałe wbiła się do kanonów dostojnego metalu i świetnego thrashu. "Fear of Tomorrow", "Terror Squad" i genialny "By Inheritance" zgodnie są uznawane za ponadczasowe arcydzieła, które prezentują poziom znajdujący się poza zasięgiem większości thrash metalowych kapel. Muzyka Artillery ma w sobie bardzo dużo charakterystycznych elementów, dzięki czemu ich albumów nie da się praktycznie pomylić z jakąkolwiek inną kapelą. Może czasy starych klasyków już przebrzmiały i nowe dokonania Artillery już nie mają takiego blichtru i splendoru, lecz niezależnie od tego czy uważacie nowy album Artllery, zatytułowany „Legions”, jako słabą produkcję to trzeba przyznać, że ta duńska thrashowa formacja nie porzuca swego rozpoznawalnego stylu. O nowym albumie, a także nieco  o historii tej kultowej kapeli rozmawiałem z Michaelem, jednym z braci Stützer, założycieli Artillery. Thrashowa nawałnica wciąż trwa.
W Polsce muzyka Artillery cieszy się nie lada popularnością wśród heavy metalowej braci. Każdy kolejny album i każdy kolejny koncert na naszej ziemi jest wyczekiwany z niecierpliwością. Graliście u nas już parokrotnie. Jakie są wasze najlepsze wspomnienia z koncertowania w Polsce?
Michael Stützer: W tym momencie nie wypada nie podziękować za wielkie wsparcie jakie okazują nam fani z Polski! Mamy bardzo dużo wspaniałych wspomnień związanych z waszym krajem. Byliśmy pod opieką Metalmind Productions przez prawie 5 lat i byliśmy pod wielkim wrażeniem wsparcia jakiego nam udzielali. Nagraliśmy też nasze pierwsze DVD w Katowcach. Parokrotnie nasze trasy przecinały polskie ziemie i zawsze na swej drodze spotykaliśmy zatwardziałych fanów Artillery. Jesteśmy bardzo wdzięczni każdemu, kto wspierał naszą muzykę!
W przyszłym roku minie trzydzieści lat od momentu wydania waszego debiutanckiego „Fear of Tomorrow”. Czy z tej okazji planujecie coś specjalnego?
Tak, myślę, że coś takiego będzie miało miejsce. Przy okazji naszych dwudziestych piątych urodzin graliśmy na koncercie niemal cały materiał z tego albumu. Okazało się to świetną zabawą. Zobaczymy, co tym razem się wydarzy!
Czy pisząc nowe utwory zdarza się wam słuchać waszych starszych kompozycji czy też raczej staracie się unikać wszelkich możliwych zewnętrznych wpływów podczas tworzenia?
Czasem tak, jednak uważam, że łatwiej się pisze nowy materiał, który ma być kolejnym krokiem naprzód, jeżeli nie słucha się w ogóle starszych nagrań! Nie zmienia to faktu, że należy mieć na uwadze swe korzenie, swe początki, i dopiero wtedy starać się rozwijać pisane kompozycje.
Dlaczego Søren już nie jest członkiem Artillery?
Sørenowi bardziej się podoba granie w stylu hard rock/heavy metal, a ponadto jest  członkiem tylu innych projektów muzycznych, że w końcu zdecydowaliśmy, że dla nas i dla niego lepiej będzie jeżeli nasze drogi się rozejdą. Nadal jednak jesteśmy kumplami i nie żywimy względem siebie żadnej urazy.
W takim razie dlaczego także Carsten, jeden z założycieli Artillery, także odszedł z zespołu?
Wydaję mi się, że Carsten był już trochę zmęczony Artillery. Zwłaszcza tym całym życiem w trasie i sprawami związanymi z zespołem. W tym samym czasie chciał na spokojnie wrócić do grania punka. Dalej się przyjaźnimy, a nawet dzielimy wspólną salę prób!
Jak do zespołu trafili Josua Madsen i Michael Bastholm Dahl?
Zdawaliśmy sobie sprawę, że Søren I Carsten opuszczą nasz zespół wkrótce po wydaniu „My Blood”. Dzięki temu mieliśmy naprawdę sporo czasu, by znaleźć ludzi na ich miejsce i w ten sposób trafili do nas Michael i Josua! Michael dotychczas występował z zespołem, który był cover bandem Mercyful Fate i Kinga Diamonda. Wypróbowaliśmy go na dwóch małych lokalnych koncertach. Wyszły znakomicie, więc zaproponowaliśmy mu stałą współpracę z nami, na którą się zgodził! Za to Josh wysłał nam nagranie video na którym grał na bębnach. Byliśmy pod wielkim wrażeniem jego umiejętności! Po pierwszej wspólnej próbie wiedzieliśmy, że to on będzie z nami grał! Obaj są wspaniałymi ludźmi, szczerymi i prawdziwymi, a ponadto bardzo oddanymi Artillery i naszym fanom!
Praca perkusji jest prawdziwą perełką na najnowszym albumie. Josua pokazał, że jest naprawdę utalentowanym pałkerem. Czy miał wolną rękę w kwestii wyglądu partii perkusyjnych?
Zasadniczo, kiedy wymyślaliśmy riffy, to już mieliśmy w głowach gotowy schemat partii perkusyjnych, jednak Josh wymyślił kilka naprawdę dobrych pomysłów samemu.
Śpiew Sørena był bardzo kontrowersyjną kwestią wśród fanów Artillery. Jak to jednak jest z Dahlem? Z jakimi opiniami dotyczącymi jego wokalów się spotkaliście?
Rzekłbym, że jakieś 90% fanów i recenzentów zakochało się w jego głosie. O wiele więcej ludzi jest pozytywniej nastawionych do Michaela niż do śpiewu w wykonaniu Sørena! Zawsze będzie istnieć ta mała grupka fanów, którzy chcą tylko i wyłącznie słyszeć Flemminga za mikrofonem, jednak tak to właśnie wygląda!
Czy Michael napisał któryś z tekstów na „Legions”?
Michael napisał większą część tekstów i odwalił przy tym kawał dobrej roboty. Dzięki niemu niemal powróciliśmy do czasów, w których Artillery miało świetne teksty - u zarania powstania naszego zespołu.
Czy materiał na „Legions” pisaliście w ten sam sposób jak na poprzednich albumach czy też może tym razem komponowanie utworów wyglądało inaczej w Artillery?
Zwykle to ja lub Morten wymyślamy riffy i aranżujemy kształt utworów w sali prób. Tym razem nie mieliśmy za bardzo na to czasu, gdyż mieliśmy bardzo wiele tras koncertowych. Nie mogliśmy poświęcić dużo czasu na dopracowanie utworów na spokojnie w terminie. Dzięki temu utwory brzmią zaskakująco świeżo i mają w sobie sporo nieokrzesanej energii. Przez to wydaję mi się, że dobrze było tworzyć album pod tak dużym ciśnieniem i większym naciskiem niż zwykle!
Czym są te legiony z tytułu?
Tytułowe legiony to dedykacja dla zastępów fanów melodyjnego thrashu, którzy wspierali nas oraz thrash metal przez te wszystkie lata. To właśnie fani sprawiają, że Artillery funkcjonuje, niezależnie od koniunktury i niezależnie od naszych wzlotów i upadków!
A co z teledyskiem nakręconym do „Legions”?
Ten utwór jest poświęcony kobiecie, która walczyła na wojnie jako żołnierz. Wraca z niej z niej z zespołem stresu pourazowego. To syndrom wojny. Cały czas nawiedzają ją straszliwe wspomnienia, których nie wie jak się pozbyć. Mieliśmy niezłą zabawę kręcąc to video!
Które utwory z nowej płyty zagoszczą w waszej koncertowej setliście?
Szczerze – chciałbym zagrać je wszystkie. Na razie na koncertach graliśmy „Chill My Bones”, „Legions”, „Wardrum Heartbear”, „Dies Irae” i „Anno Reqiuem”. Niedługo zagramy także „God Feather” i „Global Flatline” po raz pierwszy na żywo. Nadal chcemy grać utwory z naszych poprzednich wydawnictw, więc trzy lub cztery z nowej płyty są naszym docelowym wynikiem jaki chcemy osiągnąć na naszych koncertach.
Czy mógłbyś w swych własnych słowach opisać co, według ciebie, udało wam się osiągnąć na „Legions”?
Zaryzykowałbym stwierdzenie, że „Legiony” są pisane w ten sam sposób co „By Inheritance”. Posiadają wspaniałe utwory, które są naszymi najmocniejszymi i najlepszymi kompozycjami. Ten album został nagrany przez pięciu oddanych muzyków, którzy spędzili cudowny czas podczas pracy nad nim. Ponadto, według mojej opinii, „Legions” posiadają najlepszą produkcję ze wszystkich albumów Artillery, które do tej pory nagraliśmy!
W zamierzchłych czasach, jeszcze zanim Flemming Ronsdorf był członkiem waszego zespołu, Artillery miało dwóch innych wokalistów. Dlaczego wtedy nie zagrzali miejsca na długo w kapeli?
Pierwszym naszym wokalistą był gość, który się nazywał Per Onink. Był z nami tylko przez jakieś trzy czy cztery miesiące. Zaśpiewał na naszym demo „We Are The Dead”. Nie był jednak dobrym wokalistą i został jedynym członkiem zespołu, który został wyrzucony z Artillery! Drugim wokalistą był Carsten Lohmann, który towarzyszył nam jakoś tak przez rok. Z nim nagraliśmy „Shellshock” i „Deeds of Darkness” z 1984 roku. Nadal jesteśmy z nim w kontakcie i nawet zaśpiewał „Deeds of Darkness” razem z nami na koncercie w Danii podczas obchodów dwudziestopięciolecia istnienia zespołu! Musiał odejść z zespołu z powodu nauki. Miał zostać nauczycielem w szkole!
Artillery doświadczyło sporo turbulencji w swym wczesnym okresie istnienia. Czy to prawda, że zespół rozpadł się po wydaniu debiutanckiego krążka? Czy miało to coś wspólnego z problemami związanymi z wydaniem jego następcy - „Terror Squad”?
Mieliśmy krótki okres przerwy po nagraniu utworów na „Terror Squad”. Spowodowane to było całą masą problemów, między innymi z Neat Records… Najpierw opóźnili wydanie albumu prawie o rok, a potem jako okładki użyli jej szkicu.
A więc to prawda, że okładka „Terror Squad” jest tak naprawdę niedokończonym szkicem?
Nawet usunęli z niego część barw. Spowodowało to niemałą frustrację ze strony zespołu i zakończyliśmy wtedy naszą działalność na prawie dziewięć miesięcy!
Za drugim razem skład posypał się w 1988 roku, jednak możliwość trasy po Związku Radzieckim sprawiła, że nadal pozostaliście aktywnym zespołem…
Trasa koncertowa po Rosji otworzyła zupełnie nowe drzwi przed nami. Zrekrutowaliśmy basistę Petera Thorslunda, Morten przerzucił się wtedy na sześciostrunowe wiosło, i byliśmy ponownie gotowi na wszelkie możliwe wyzwania! Byliśmy wygłodniali gry. Sama trasa była efektem porozumienia między władzami Danii i Rosji, dotyczącego wymiany kulturalnej. Dzięki temu w Danii mogły zagrać rosyjskie zespoły, a w Rosji duńskie! Projekt ten nazywał się Next Stop USSR.
Czy publiczność na waszych koncertach w Związku Radzieckim różniła się od tej, z którą mieliście do czynienia w domu?
Niezbyt. Fanów było dużo i byli bezgranicznie oddani. Nie spodobało to się jednak lokalnym decydentom i zostaliśmy wyrzuceni z Rosji po zagraniu raptem pięciu koncertów! Z powodu, jak to nazwali, „zachodniej dekadencji”!
Nie będę w błędzie, jeżeli założę, że właśnie ta trasa zainspirowała „7:00 from Tashkent” i masę innych orientalnych gitarowych zagrywek?
No przecież. „Khomaniac” i „Don’t Believe” zostały w całości ukończone jeszcze podczas trwania trasy! Echa tej wyprawy dalej pobrzmiewają w naszych utworach i stanowią nasz rozpoznawalny styl. Pod koniec lutego tego roku z powrotem wracamy do Rosji. Nie mogę się tego doczekać!
Wielkie dzięki za wywiad! Ostatnie słowa dla maniaków z Polski należą do ciebie.
Jeszcze raz wielkie dzięki za całe wsparcie jakim nas obdarzyliście. Niedługo wracamy do Polski! Trzymajcie się!

Przeprowadzono: luty 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz