Występ tej kapeli na tegorocznej odsłonie Headbangers Open Air zrobił piorunujące wrażenie na zgromadzonej publiczności. Mimo wczesnej pory, bezlitosnego skwaru oraz dochodzenia do siebie, po ekscesach związanych z Overkillem i M-pire of Evil z dnia poprzedniego, młodzi Kanadyjczycy zebrali, w trakcie swojego występu, bardzo dużą publiczność pod sceną. Zespół, w którym udziela się Alison Thunderland oraz Mr Shred, znani z wczesnego okresu Skull Fist, porwał wszystkich swym bezkompromisowym melodyjnym heavy metalem. Przebojowość i charyzma lała się ze sceny. Obyło się też bez zbędnego epatowania old-schoolem. Trzeba przyznać, że Axxion, mimo tego, że jest nowym graczem na młodej scenie, to zespół, któremu warto się przyjrzeć z bliska.
Wyjaśnijcie dlaczego wasz zespół ma taką szczególną nazwą?
Wyjaśnijcie dlaczego wasz zespół ma taką szczególną nazwą?
Devon Kerr: Pewnego dnia siedzieliśmy i piliśmy piwo, tak jak zawsze, i rozmyślaliśmy nad stosowną nazwą dla zespołu. Mieliśmy już trzy potencjalne typy, lecz akurat skądś padła nazwa Action. Wiesz, chodzi o wybuchy, eksplozje, takie tam. Stwierdziliśmy, że to całkiem dobry pomysł. Jednak samo gołe słowo „action” wygląda tak jakoś nieszczególnie. Dodaliśmy więc dwa iksy, trochę w nim namieszaliśmy i od razu zaczęło to wyglądać lepiej.
Alison Thunderland: I przy okazji mamy old-school (śmiech).
Devon: (śmiech) Nie wiąże się z tym żadne ukryte znaczenie czy wiekopomne przesłanie, w ogóle jakieś to takie nieprzemyślane trochę…
Chris Riley: Nie należymy do bystrzaków!
(Śmiech) Według mnie nazwa jest świetna. Kto jest bezpośrednio odpowiedzialny za założenie zespołu?
Devon: Ja i Alison. Ja odszedłem z zespołu Midnight Malice, ona ze Skull Fist. Znaliśmy się już wcześniej. Zaczęliśmy jammować w wolnych chwilach po czym postanowiliśmy założyć zespół. Znaleźliśmy dwóch ziomków, którzy okazali się niewypałami. Potem spotkałem Chrisa gdzieś w bocznej uliczce. Stwierdziłem, że wygląda jakby grał na basie. Nawet pachniał trochę w ten sposób (śmiech). Sir Shred był starym znajomkiem Alison ze Skull Fist, więc gdy postanowiliśmy namówić go na granie z nami, to nie opierał się zbyt długo. I tak powstał zespół.
Skoro poruszyliśmy już temat Skull Fist… dlaczego odeszliście z zespołu? Teraz mamy okazję posłuchać jak wygląda druga strona tej historii. (śmiech)
Ken Neilson: Po prostu przestaliśmy się dogadywać z Jackiem. Ostatnia trasa z nim to była istna porażka. Strasznie się pożarliśmy. Jednak to przeszłość i już nasze relacje z nim wyglądają lepiej…
Czyli nadal przyjaźnicie sięz Jackiem?
Ken: Tak, jednak nie zamierzamy z nim raczej grać w jednym zespole, jeżeli nadarzy się taka okazja.
Rozumiem. Jak wygląda proces komponowania utworów w waszym zespole?
Devon: Zawsze tworzymy kawałki razem, w naszej sali prób. Czasem się zdarza, że ktoś przynosi zręby pomysłu na utwór, jednak nie jest to częste.
Chris: Zwykle zaczyna się od beztroskiego improwizowania. Shred zaczyna tymi swoimi paluszkami przebierać po gryfie i od tego zaczynamy budowanie utworu.
Devon: Co prawda jak robiliśmy „Tonight” zaczęło się od tego, że grałem na bębnach (śmiech). Alison wtedy nie była w salce, więc miałem okazję się trochę powygłupiać, siedząc za jej sprzętem. Skończyło się na tym, że wymyśliliśmy pierwsze riffy i motywy do nowego utworu.
Dlaczego zdecydowaliście się na to, by wasz debiutancki krążek miał na okładce wasze zdjęcie zamiast jakiegoś rysunku, grafiki lub innego malunku?
Ken: (śmiech) Bo to zdjęcie jest odjazdowe! Prawie wszystkie zespoły mają na swych okładkach jakieś dziwaczne rysunki, a my postanowiliśmy się trochę wyróżnić spośród innych. Niewiele jest takich zespołów, które mają swoje zdjęcie na przodzie płyty, a nasza właśnie taka jest. Z przodu zdjęcie, motyw graficzny w środku bookletu.
Alison: Oprócz tego przejadła nam się trochę grafika z naszej EPki. Jest naprawdę wspaniała, ale trochę ją zbytnio wyeksploatowaliśmy. Wszystko, co było związane z naszym zespołem, koniecznie musiało zawierać ten motyw.
Chris: Chcieliśmy poza tym trochę uciec od pewnego trendu, który towarzyszy młodym kanadyjskim zespołom metalowym. Jest taki gość z Toronto o ksywce Squid. On jest autorem większości okładek młodych kapel. Jest naprawdę fantastycznym artystą. Wszyscy u niego zamawiają rysunki. My też tak zrobiliśmy – okładka pierwszej EPki jest jego dziełem, jednak teraz chcieliśmy wejść na trochę inny tor i daliśmy coś bardziej oryginalniejszego na okładkę „Wild Racer”.
Devon: Chcieliśmy pokazać jaka z nas przystojna i atrakcyjna załoga…
Chris: (śmiech) Dla tych, których wzburzy nasza brzydota, zawsze pozostaje zamknięcie oczu.
Czy nagrywaliście płytę w tym samym miejscu, w którym nagrywaliście Epkę „Axxion”?
Chris: Owszem, lecz z wyjątkiem perkusji. Perkusja była nagrywana w osobnym studio w Toronto.
Alison: Nagranie bębnów zajęło nam tylko dwa dni.
Devon: Cała reszta była nagrana w studio, które Shred ma w swoim domu. Nie lubimy, gdy inni ludzie wpitalają nam się do naszej muzy.
Ken: Nikt nie włoży dziwnych pomysłów do twoich utworów, nikt nie wpadnie nagle na pomysł zmiany twojego brzmienia i tak dalej. Dlatego Axxion na płytach brzmi po prostu jak zespół, który gra swoje.
Czy są jakieś szczególne zespoły, które wpłynęły na to, jaką muzykę gracie lub na to, jakimi jesteście teraz muzykami?
Ken: Tyran’ Pace!
Alison: Na mnie miał największy wpływ Nicko McBrain z Iron Maiden. Zawsze będzie to mój idol numer jeden! Jestem też wielką fanką Reckless, którzy byli zespołem z naszego rodzimego Toronto.
Właśnie, a co poza tym z kanadyjskiej sceny na was wpłynęło?
Ken: Przede wszystkim Thor. Nagraliśmy nawet ich cover na naszym albumie
Chris: To jest taka oczywistość, że nawet nie wypada o niej wspominać (śmiech).
Devon: Thor jest całkiem fajny. Dla mnie inspiracją zawsze był głos Davida Coverdale’a oraz Ian Gillana z Deep Purple
Chris: No, a wracając do Kanady to nie zapominajmy o…
Devon: Rush!
Chris: …Razor! (śmiech). Tylko Devon jest fanem Rush. Tak wielkim, że aż za nas wszystkich.
Dostaliście się na rozpiskę festiwalu Headbangers Open Air można by rzec – w ostatniej chwili. Szczęśliwie to wy zostaliście zaproszeni, by zastąpić Trespass. Muszę przyznać, że narobiliście ostrego dymu z samego rana, rozpoczynając drugi dzień festiwalu. Zgromadziliście bardzo liczną publikę pod sceną!
Chris: Mieliśmy pewne obawy co do tak wczesnej pory. Myśleliśmy sobie „cholera idziemy na pierwszy ogień! Pewnie nikogo jeszcze nie będzie i będzie dupa zbita”, ale okazało się inaczej. Gdy robiliśmy soundcheck to pod sceną pałętało się raptem kilka osób. Dwadzieścia minut później, gdy wróciliśmy na scenę, by zacząć nasz występ, przeżyliśmy miłe zaskoczenie.
Zatem jak wam się podoba na HOA?
Chris: Och, jest świetnie!
Devon: Dostaliśmy darmowe piwo (śmiech)
Chris: (śmiech) Muszę podkreślić, że Thomas i Jurgen [organizatorzy – przyp.red.] to wspaniali i bardzo serdeczni ludzie. Jurgen sprowadził nas tutaj, wstawił nas na Warm-Up Show, bardzo podoba mu się nasza muzyka i w końcu zaprosił nas na właściwy festiwal. Nie jestem w stanie mu wystarczająco podziękować za to, co zrobił dla naszego zespołu. Nie spotykamy się z czymś takim w Kanadzie, w Europie fani muzyki metalowej są bardzo „wygłodniali”, chcą chodzić na koncerty heavy metalowe, działają dla sceny i żyją nią, chcą być jej częścią!
Alison: W Kanadzie organizatorami są tylko wyzyskujące muzyków ścierwa [dosł. Money Grubbers – przyp.red.]. W Europie jest zupełnie na odwrót. Oszałamiające!
Chris: Tutaj nawet organizatorzy są fanami muzyki metalowej!
Wiele kapel zza Oceanu nie może się nadziwić jakie mają tutaj przyjęcie przez fanów i ludzi, którzy organizują trasy i koncerty.
Chris: W Ameryce, jeśli jesteś muzykiem, to jesteś postrzegany jako obywatel drugiej kategorii. Ludzie patrzą na ciebie tym spojrzeniem w którym miesza się pogarda i pobłażanie… „Och, więc czym się zajmujesz, grasz na jakimś instrumencie?”. W Europie jest super pod tym względem, że jest zupełnie na odwrót – muzycy są postrzegani o wiele lepiej, na pewno w kulturze związanej z heavy metalem. Jeżeli jesteś młodą kapelą z Toronto, musisz się bardzo starać, by się wybić, by zyskać uwagę. Naprawdę trzeba ciężko na to pracować. Za to tutaj o wiele więcej ludzi jara się tradycyjnym metalowym graniem. Jest to bardzo odświeżające i w pewien sposób samo w sobie jest nagrodą, po tych wszystkich przeciwnościach losu, jakie nas spotykają w naszym kraju.
Dużym zaskoczeniem było dla mnie usłyszenie coveru starej zakurzonej kapeli Black Axe na waszym koncercie. Świetne wykonanie! (śmiech)
Alison: (śmiech) Wszystkie podziękowania należą się mnie. To był mój pomysł żebyśmy grali ten utwór [„Highway Rider” – przyp. red.]
Ken: Nieprawda, bo mój! (śmiech) Nagraliśmy też ten utwór w studio i jest na naszej EPce, lecz tylko na jej winylowym wydaniu.
Alison, jakiś czas temu pojawiłaś się w teledysku do utworu Cauldron – „Nitebreaker”. Opowiedz nam trochę jak doszło do tego, że tam wystąpiłaś i jak przebiegały nagrania tego klipu?
Alison: Pewnego dnia siedziałam u mnie w domu w salonie i… układałam puzzle (śmiech).
Devon: Nie dajcie się zwieść – to były alkoholowe puzzle.
Alison: Wtedy zadzwonił do mnie Jason Decay z Cauldron i zaproponował mi udział w klipie do ich kawałka. Bez wahania się zgodziłam. Pojechaliśmy pod miasto, jakieś dwie godziny drogi od Toronto. Fajnie tam było, tylko pola, łąki i olbrzymi las. O szlag… [w tym momencie żywa gestykulacja Alison spowodowała wylanie piwa, które Devon postawił przed sobą. Mimo ogólnej wesołości i zalanych spodni, Devon nie zmienił swej mimiki twarzy ani na jotę i udał się po następny browar]. Zaczęliśmy filmować późnym popołudniem i skończyliśmy o ósmej nad ranem. Robiliśmy ujęcia przez całą noc. Większość teledysku składa się z nocnych scen, więc musieliśmy ich zrobić naprawdę dużo. Świetnie się przy tym bawiliśmy.
Chris: Pożyczyliśmy Alison na zasadzie „coś za coś” – goście z Cauldron mieli wystąpić w naszym teledysku.
Devon mówił ze sceny, że Axxion nagrał nowy wideoklip. Opowiedzcie o tym jak on wygląda oraz do którego utworu został on stworzony.
Devon: Owszem, trio z Cauldron miało się pojawić w naszym teledysku, jednak trochę zmodyfikowaliśmy jego scenariusz. Mamy taki wielki kostium Wielkiej Stopy. Jednak oni wszyscy byli na niego za wysocy! (śmiech)
Alison: Każdemu z nich wystawały ręce z niego i w ogóle wyglądało to bardzo biednie. Robiliśmy co było w naszej mocy by któregoś z nich zmieścić w ten kostium, jednak nie dało rady. Koniec końców to kuzyn Shreda przebrał się w ten strój i to on się pojawia na teledysku do „Tonight” jako Sasquatch. Ten teledysk też był robiony w jeden dzień i w jedną noc.
Przeprowadzono: lipiec 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz