Amerykański power metal, który nota bene nie ma nic wspólnego ze zniewieściałymi rytmami w stylu europejskich patatajowych metalowych remiz, stanowił ważny element sceny muzycznej ówczesnej epoki, a jego echa i scheda wybrzmiewa nawet w dniu dzisiejszym. Takie kapele jak Metal Church, Helstar, Vicious Rumors, Crimson Glory, Riot, a także między innymi Savage Grace, zapisały się na stałe złotymi zgłoskami na cokole metalowej supremacji. Większość z nich nie jest znana przeciętnemu zjadaczowi ciężkich brzmień, który chadza radośnie na koncerty Huntera i Luxtorpedy, nosi aluminiowe kastaniety na nadgarstki z internetowych metalshopów i twardo upycha swe za duże bojówki w nowiutkich glaniszczach. Prawdziwi fani muzyki metalowej jednak je szanują, a przynajmniej wyraźnie kojarzą. Właśnie na jednej z kapel nurtu amerykańskiego power metalu z lat osiemdziesiątych się dzisiaj na krótko skupimy, a mówiąc konkretnie, właśnie na Savage Grace - kapeli która położyła jeden z kamieni węgielnych amerykańskiego power/speed metalu i której debiutancki album do dziś stanowi nieśmiertelny klasyk.
Początki zespołu sięgają roku 1981, w którym kapela została założona w Los Angeles pod nazwą Marquis de Sade. Grupa przechrzciła się niedługo potem na Savage Grace przy okazji wybrania ich utworu „Scepters of Deceit” do pojawienia się na kultowej kompilacji wytwórni Metal Blade, zatytułowanej „Metal Massacre II”. Współpraca z Metal Blade Records zaowocowała wkrótce potem nagraniem elektryzującej podziemie EPki „The Dominatress” w 1983 roku, do której swą rękę przyłożył także Bill Metroyer, znany ze współpracy z innymi znakomitymi zespołami. Potencjał kapeli został dostrzeżony i zabłysła pierwsza flara nad przyszłością zespołu. Niestety, jej blask został przygaszony przez mgłę spowodowaną częstymi zmianami personalnymi w szeregach grupy. Niestabilność składu kapeli była podyktowana głównie osobą lidera, gitarzysty Chrisa Logue i z perspektywy czasu możemy jasno stwierdzić, że był to gwóźdź do trumny Savage Grace.
Intensywne zmiany personalne towarzyszyły Savage Grace niemalże od samego początku. Pierwszy skład kapeli w 1981 roku stanowił Kelly Rhoads za mikrofonem, Steve Wittig za bębnami, Brian East na basie oraz gitarzysta Chris Logue. Pierwszych dwóch muzyków nie zagrzało w kapeli nawet kilku miesięcy. Steve został zastąpiony Danem Finchem, a nowym wokalistą zostałem Dwight Cliff. Dwight jednak miał okazję nagrać swe wokale tylko do dema z 1982 roku, z którego to właśnie pochodzi utwór, który trafił na wspomnianą wcześniej kompilację Metal Blade. W 1983 roku jego miejsce zajął osiemnastoletni wówczas John Birk. Skład uzupełnił także drugi gitarzysta Kenny Powell. Dodatkowy wioślarz miał poszerzyć brzmienie Savage Grace, wprowadzając do niego harmonie i mocniejszą grę solową, podążając śladem brzmienia swoich idoli z Judas Priest, Accept, Saxon i Iron Maiden.
Młody zespół był gotowy do nagrania swojej EPki, będącej zaczątkiem i swoistym posmakiem tego, co zespół jest w stanie dostarczyć. Przeszywające wokale Johna Birka zniszczyły podczas sesji nagraniowej w studiu Track Record kilka membran mikrofonowych, tak potężnym gardłem dysponował ówczesny wokalista Savage Grace. John posiadał moc i barwę, którą praktycznie nikt wtedy w okręgu L.A. nie dysponował. Mimo tego, że nagrywanie materiału na „The Dominatress” było jego pierwszym doświadczeniem studyjnym, Birk odwalił kawał świetnej roboty. Jednak po wydaniu płyty oraz po odbyciu pierwszej małej trasy koncertowej został on wyrzucony z zespołu przez Chrisa Logue. Podobno John był problematycznym członkiem, zbyt niedojrzałym i niezdyscyplinowanym. Przesłuchania jego następców nie przyniosły żadnych efektów, gdyż żaden z potencjalnych kandydatów nie sprostał wyśrubowanym oczekiwaniom Chrisa, który w Savage Grace chciał widzieć wokalistę światowej klasy, a nie pierwszego lepszego gardłowego. Stanowisko wokalisty jednak niezbyt długo pozostało puste. Wkrótce zajął je Michael John Smith, który został Chrisowi polecony przez ich wspólnego przyjaciela. Michael był wokalistą kilku cover bandów z okolic Phoenix, nigdy jednak nie był częścią kapeli piszącej autorski materiał. Chrisowi jednak spodobała się charyzma Smitha oraz jego maniera śpiewania, wpadająca momentami w klimaty Gary’ego Bardena z MSG.
Gdy kapela szykowała materiał na swój pierwszy album długogrający, ze składu odszedł Kenny Powell. Powodem zapewne był fakt, że praktycznie całość materiału chciał stworzyć Chris Logue, co niesamowicie blokowało kreatywność i twórcze zacięcie Kenny’ego. Kenny jeszcze w tym samym roku założył Omen, a jego kompozycje same wpisały się do kanonu amerykańskiego heavy metalu, świadcząc o tym, że decyzja o odejściu z toksycznej atmosfery Savage Grace była dobrym wyborem. W dodatku do Omen trafia także stary perkusista Savage Grace – Steve Wittig. Lukę po Kennym wypełnił Kurt Phillips z kanadyjskiego Witchkillera. Zaproponowanie Kurtowi posady w Savage Grace było pomysłem Briana Slagela z Metal Blade. Po rozmowie jaką Kurt odbył z Chrisem Logue, Kurt przekroczył nielegalnie kanadyjsko-amerykańską granicę „z gitarą, uśmiechem i z praktycznie niczym więcej” i pojechał do Los Angeles. Po pierwszych koncertach w nowym składzie wyglądało na to, że wszystko będzie w porządku. Kurt nie był ponoć najlepszym gitarzystą, jednak nadrabiał swym oddaniem i pasją. Zdawało się, że gitarowy duet Chrisa i niższego od niego o prawie dwie głowy Kurta zda egzamin. Sprawa zaczęła wyglądać diametralnie inaczej w studio nagraniowym. Kurt miał duże problemy z nagrywaniem równych ścieżek i trzymaniem szybkiego tempa utworów Savage Grace, a zwłaszcza solówek. Chris odesłał Phillipsa z powrotem do Kanady i samodzielnie nagrał wszystkie ścieżki gitarowe na „Master of Disguise”.
Prace nad „Master of Disguise” zakończyły się przed końcem 1984 roku. Czuwając nad strukturą brzmienia muzyki Savage Grace, Chris dopracował wszystkie solówki, akcenty oraz harmonie, by całość do siebie odpowiednio pasowała. Autorem wszystkich tekstów oraz riffów na płycie był Chris Logue, z wyjątkiem utworu „Lions Roar”, który został stworzony przez Briana Easta, stanowiąc wspaniałe intro do albumu, wprowadzające idealnie w klimat rozpierduchy spod znaku Savage Grace. Efektem sesji nagraniowej było prawdziwe opus magnum i album-pomnik amerykańskiego metalu. Ponadczasowy i nieścieralny przez czas „Master of Disguise” stanowi jeden z ważniejszych filarów US power metalu. Oprócz gitar zostały także idealnie dopracowane ścieżki wokalne oraz sekcja rytmiczna. Wszyscy, którzy słyszeli postępy studyjne Savage Grace byli naprawdę zelektryzowani, w tym sam Ronnie James Dio. Jedynym mankamentem tego albumu był fakt, że Chris sprawił, że perkusja oraz bas były bardzo schowane za wokalami i gitarami, choć James Sutton, dźwiękowiec sprawujący pieczę nad brzmieniem albumu, chciał wyraźnie dołożyć dołu nagraniom. Ta niefortunna niedoróbka została naprawiona ćwierć wieku później na zremasterowanych wznowieniach albumu, pokazując, że z odpowiednio wyważonym basem i perkusją to wydawnictwo jeszcze bardziej błyszczy.
Po premierze debiutanckiego albumu, wydanego przez Important Records, firmę pod której skrzydłami znajdowały się wtedy takie znane wytwórnie jak Combat czy Megaforce, zespół udał się w trasę promocyjną po Stanach i Europie, której zwieńczeniem był niesamowity występ na Metal Hammer Festival w Loreley 14 września 1985, z którego zachowało się bootlegowy album live „Time For Hard ‘n Heavy”. Na Stary Kontynent zespół pojechał jednak bez swojego wokalisty, który odszedł z zespołu tuż przed rozpoczęciem trasy. Jego obowiązki przejął wtedy sam Chris Logue, z trudem odnajdując się w trudnej roli jednoczesnego grania i śpiewania utworów Savage Grace, co zresztą słychać na wspomnianym bootlegu. Po powrocie do Stanów zespół zabrał się za przygotowanie materiału na drugi album, zatytułowany „After Fall From Grace”. Aczkolwiek w tym przypadku słowo „zespół” byłoby mocno naciągane, gdyż szeregi Savage Grace opuścili wszyscy dotychczasowi członkowie, z wyjątkiem Chrisa Logue i Briana Easta. Przy nagraniu nowej płyty tę dwójkę uzupełnił perkusista Mark Marcum oraz gitarzysta Mark Marshal z Agent Steel. Chris postanowił także przejąć na siebie już na stałe obowiązki wokalisty. Na nagraniu słychać, że Logue sam dysponuje świetnymi płucami i nie odstaje zbytnio od dotychczasowych wokalistów Savage Grace. Muzycznie drugi album nie odbiega stylem od poprzednich dokonań grupy. Jest to prawdziwy, energetyczny, szybki power metal z umiejętnie wyważonym ciężarem i melodyką.
Po wydaniu swej drugiej płyty Savage Grace znowu wyruszyło w trasę po USA i po Europie, tym razem z inną błyszczącą gwiazdą amerykańskiego power metalu – Heir Apparent. W czerwcu 1986 roku trasa US Speed + Power Tour uderzyła w Niemcy, znacząc swój szlak opadniętymi szczękami europejskich fanów metalu. Po powrocie do Stanów skład Savage Grace znowu uległ zmianie. Miejsce basisty, dotychczas piastowane przez Briana Easta, technicznie współzałożyciela grupy, zajął Derek Peace, basista niczego innego tylko właśnie Heir Apparent. W składzie Logue – Peace – Marshal – Marcum kapela nagrała w 1987 roku EP zatytułowaną „Ride Into The Night”. Krótki album, w którego skład wchodzą trzy utwory oraz cover Deep Purple, stanowił naturalne rozwinięcie stylu Savage Grace. Charakterystyczne rozmyte brzmienie gitar było nadal obecne, choć struktura utworów nosiła ślady wyraźnej ewolucji w zakresie aranżacji utworów. Niestety, jest to także wydawnictwo które oznaczało w praktyce, jak się później okaże, koniec Savage Grace.
Po nagraniu albumu zespół miał okazję zagrać długą trasę u boku Motorhead w USA. Niestety, w 1989 roku muzyczne koncepcje w zespole się wyczerpały. Kapelę opuścił wtedy Derek Peace, a samo Savage Grace borykało się z problemem określenia jasnego kierunku, w którym muzycznie miało podążać. Kapela zawiesiła wówczas działalność, a sam Chris przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie starał się wskrzesić Savage Grace przy współpracy z innymi muzykami. Degeneracja grupy oraz ciągłe zmiany stylu muzycznego nie zaowocowały niczym konkretnym. Jedynym namacalnym dowodem tego, jak wtedy wyglądały muzyczne eksperymenty Savage Grace, jest zarejestrowany w 1991 roku, AORowy utwór „Mainline Lover”, który znalazł się dwa lata później na kompilacji „American Metal – Heavy ‘n’ Dirty”. Koniec Savage Grace jest datowany przez samego Chrisa na rok 1992, w którym dał sobie spokój z nowojorską odsłoną zespołu i wrócił z powrotem do Los Angeles. Savage Grace jawiło się jako kolejna stracona nazwa w heavy metalowym świecie, która pozostawiła po sobie świetne albumy z tak samo charakterystycznym brzmieniem jak i charakterystycznymi okładkami. Wszystkie wydawnictwa Savage Grace z lat osiemdziesiątych nie miały malowanych lub rysowanych okładek, lecz ich przody zdobiły zdjęcia. Ten motyw był o tyle świetny, gdyż wszystkie z nich były bardzo dobrze przedstawione i zaaranżowane. Z dzisiejszego punktu widzenia te fotografie mogłyby wydawać się dość niefortunne, gdyż na ogół przedstawiały poniżanie kobiet oraz obrazowały je jako obiekty seksualne. To były jednak lata osiemdziesiąte, w których termin „poprawność polityczna” jeszcze nie bruździł tak bardzo w życiu codziennym i artystycznym jak dziś.
W 2009 roku zespół został wskrzeszony z martwych. U boku Chrisa Logue, który ograniczył się tylko do roli wokalisty, pojawili się muzycy z Roxxcalibur uzupełniając skład kapeli. W 2010 roku został wydany ponownie zremasterowany cały dotychczasowy katalog zespołu, a także światło dzienne ujrzały nagrania demo z 1983 roku, które wydano na nowo na winylu pod nazwą „The Lost Grace”. Czteroutworowe wydawnictwo zawierało także nagrany numer „Die By The Blade” – jedyną kompozycje Savage Grace autorstwa Kenny’ego Powella, który nagrał ten utwór później ze swoim nowym zespołem Omen na płycie „Battle Cry”. Savage Grace uderzyło w trasę po Europie, grając na takich festiwalach jak Bang Your Head, Up The Hammers i Keep It True oraz pojawiając się na DVD z tego ostatniego. W tym czasie miały się także rozpocząć prace nad nowym albumem Savage Grace. Muzycy Roxxcalibur chcieli jednak zająć się wtedy nagrywaniem własnego albumu i przełożyć pracę nad materiałem Savage Grace, na co przystał Chris Logue. Niestety, po kilku tygodniach zniecierpliwiony lider Savage Grace postanowił poszukać innych muzyków, z którymi miał dokończyć swoje dzieło. On i muzycy Roxxcalibur rozmówili się jeszcze w październiku 2010 roku. Od tamtej pory los nowego nagrania Savage Grace, a także samej kapeli, jest niejasny. Podobno kilka tygodni po rozmówieniu się z Chrisem, muzycy Roxxcalibur dostali telefony z zapytaniem o aktualne miejsce pobytu Christiana Logue, który był wtedy poszukiwany przez prawo w związku ze złamaniem postanowień kontraktów muzycznych, podpisując dwie różne umowy na wyłączność.
Historia dziedzictwa Savage Grace jednak niekoniecznie kończy się w tym miejscu. Muzycy Roxxcalibur, którzy od kilku lat żyli postanowieniem nagrania nowego albumu Savage Grace i wiedząc, że jego los jest przesądzony, wzięli sprawy w swoje ręce, zakładając projekt Masters of Disguise. Efektem ich prac jest EP „Knutson’s Return” oraz studyjny album „Back With a Vengeance”. Projekt Masters of Disguise nie tylko samą muzyką i brzmieniem pokazuje, że jest w prostej linii dziedzicem spuścizny Savage Grace. Nazwa kapeli, jej logo, okładki, a także wykorzystanie motywu szalonego oficera Knutsona, widocznego na okładce pierwotnego „Master of Disguise” z 1985 roku – elementu, którego potencjału ówczesne Savage Grace jakoś nie wykorzystało – jasno pokazuje, że z Chrisem Logue czy bez niego, muzyka Savage Grace żyje nadal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz