Zwykle nie recenzujemy singli w Heavy Metal Pages, jednak dla tego wydawnictwa robimy pewien drobny wyjątek. Dexter Ward jest grecką kapelą grającą prawilny epicki heavy metal z byłym wokalistą Battleroar za mikrofonem. Zadebiutowali w 2011 roku świetnym albumem „Neon Lights”, a wcześniej jeszcze urobili trochę gruntu na metalowej scenie epką „Antarctic Dream”. Wydany w kwietniu 2013 roku przez No Remorse Records singiel „Stars and Stripes” miał być zapowiedzią nadchodzącego kolejnego albumu. Niestety po dziś dzień do końca nie wiadomo kiedy i czy w ogóle się pojawi drugi studyjny albumu Dexter Ward. Na razie więc możemy się cieszyć pięknie wydanym siedmiocalowym winylem na którym znalazł się nowy utwór „Stars and Stripes”, a na stronie B świetnie zagrany cover „Leather Queen” formacji Lord. Oprawa graficzna stoi na bardzo wysokim poziomie, dostajemy bardzo solidnie przygotowane wydawnictwo z przepięknymi artworkami.
Tytułowa kompozycja jest strasznie kiczowatym peanem amerykańskiego power metalu. Na szczęście kicz ogranicza się w dużej mierze tylko do warstwy lirycznej, gdyż muzycznie Dexter Ward wręcz zachwyca. Riffy silnie inspirowane amerykańskim power i heavy oraz chłoszczące powietrze swą soniczną mocą solówki, to wiodące motywy w tym utworze. Sama kompozycja nie jest ani wyszukana ani oryginalna, jednak jest mocarnie wykonanym heavy metalowym hymnem. Cudowna i pełna hartu perkusja, wyraziste gitary, dudniący bas i wyróżniający się na tle tego wszystkiego charakterystyczny głos wokalisty - to prawdziwie wzniosły toast ku chwale jednej z najlepszych scen, która przyniosła nam takie diamenty jak Crimson Glory, Malice, Ruthless, Savage Grace, i tak dalej, i tak dalej.
Nie powiem, miło się tego słucha, a stopa i głowa same skaczą w rytm utworu. Równie interesująca jest zawartość drugiej strony krążka, na której znajduje się cover utworu zespołu Lord. Dexter Ward niedawno wrzucił swoje trzy grosze do składanki będącej hołdem dla zespołu Anvil, coverując ich hit „Free As The Wind”. „Leather Queen” jest także świetnym wyborem na cover, zwłaszcza, że muzyka Dexter Ward obraca się w stosunkowo podobnych rejonach, co muzyka zespołu Lord. Ten utwór stanowi bardzo udane dopełnienie „Stars and Stripes” i posiada naprawdę fajne partie instrumentalne – perkusyjne, basowe i gitarowe oraz chwytliwe liryki. Ta muzyka to toksyczny alkaloid siejący spustoszenie w krwioobiegu.
Szkoda, że nie dostaliśmy na przykład dwóch nowych utworów Dexter Ward lub ich większej ilości wydanej jako ep albo album studyjny. Ciekawe ile przyjdzie jeszcze nam czekać? Póki co mamy okazję zapoznać się z tym przypadkiem (Charlesa) Dextera Warda.
A artwork wykonany utalentowaną ręką monobrwiowego Kostasa Tsiakosa zabija i idealnie pasuje do zawartości krążka!
Ocena: 4,5/6
Tytułowa kompozycja jest strasznie kiczowatym peanem amerykańskiego power metalu. Na szczęście kicz ogranicza się w dużej mierze tylko do warstwy lirycznej, gdyż muzycznie Dexter Ward wręcz zachwyca. Riffy silnie inspirowane amerykańskim power i heavy oraz chłoszczące powietrze swą soniczną mocą solówki, to wiodące motywy w tym utworze. Sama kompozycja nie jest ani wyszukana ani oryginalna, jednak jest mocarnie wykonanym heavy metalowym hymnem. Cudowna i pełna hartu perkusja, wyraziste gitary, dudniący bas i wyróżniający się na tle tego wszystkiego charakterystyczny głos wokalisty - to prawdziwie wzniosły toast ku chwale jednej z najlepszych scen, która przyniosła nam takie diamenty jak Crimson Glory, Malice, Ruthless, Savage Grace, i tak dalej, i tak dalej.
Nie powiem, miło się tego słucha, a stopa i głowa same skaczą w rytm utworu. Równie interesująca jest zawartość drugiej strony krążka, na której znajduje się cover utworu zespołu Lord. Dexter Ward niedawno wrzucił swoje trzy grosze do składanki będącej hołdem dla zespołu Anvil, coverując ich hit „Free As The Wind”. „Leather Queen” jest także świetnym wyborem na cover, zwłaszcza, że muzyka Dexter Ward obraca się w stosunkowo podobnych rejonach, co muzyka zespołu Lord. Ten utwór stanowi bardzo udane dopełnienie „Stars and Stripes” i posiada naprawdę fajne partie instrumentalne – perkusyjne, basowe i gitarowe oraz chwytliwe liryki. Ta muzyka to toksyczny alkaloid siejący spustoszenie w krwioobiegu.
Szkoda, że nie dostaliśmy na przykład dwóch nowych utworów Dexter Ward lub ich większej ilości wydanej jako ep albo album studyjny. Ciekawe ile przyjdzie jeszcze nam czekać? Póki co mamy okazję zapoznać się z tym przypadkiem (Charlesa) Dextera Warda.
A artwork wykonany utalentowaną ręką monobrwiowego Kostasa Tsiakosa zabija i idealnie pasuje do zawartości krążka!
Ocena: 4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz