Trudno jest mówić o Reverend nie wspominając przy okazji Metal Church oraz Heretic. W 1988 roku wokalista Metal Church, nieodżałowany David Wayne, opuścił szeregi swojej sztandarowej kapeli. Według ówczesnej oficjalnej wersji został wyrzucony z zespołu, jednak jak się potem okazało sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Na jego miejsce trafił Mike Howe, wokalista power/thrashowego Heretic. Szukając nowego wokalisty goście z tej kapeli skontaktowali się z nikim innym, lecz właśnie z Davidem Waynem. Na gruzach starego Heretic powstał właśnie Reverend, w skład którego wchodził praktycznie cały skład tej kapeli oraz Wayne. Zawirowanie losu sprawiło, że oba zespołu w uproszczeniu wymieniły się wokalistami.
W 1990 roku ukazał się debiutancki krążek Reverend zatytułowany “World Won’t Miss You”. Forma Wayne’a, który po dziś dzień jest uznawany za jednego z lepszych wokalistów w historii heavy metalu, na tym nagraniu trzyma klasyczny wysoki poziom. Słychać, że jego głos jest kluczowym elementem tego wydawnictwa. Muzyce, choć stojącej na wysokim poziomie, brakuje charakterystycznych riffów Vanderhoofa, które na pewno wypadłyby lepiej z głosem Wayne’a. Z drugiej strony tylko ich absencja właściwie powoduje, że ta płyta nie brzmi zupełnie jak Metal Church.
Na albumie znajdują się przepełnione mocą i energią power metalowe kompozycje w amerykańskim stylu. “Greed”, “Remission” oraz “Gunpoint” z cudownym screamem na początku, to szybkie killery wiodące prym nie tyle swą prędkością, a pełnym wewnętrznego ciepła i agresji klimatem. Obok nich thrashujący “Desperate” mozolnie przetacza się z siłą drogowego walca. Nie zabrakło także wolniejszych momentów, pełnych emocji i melancholii jak “Leader of Fools” oraz monumentalny “Rude Awakening”. Kompozycje są dobitnie uzupełniane przez świetne, melodyjne, a zarazem mocne, solówki. Zespół potrafi także pokazać jak sprawnie modeluje klimatem, okraszając swoje kompozycje melancholią i szczyptą refleksji, jak ma to miejsce w "Scattered Wits".
Na album trafił cover Black Sabbath, który wcześniej był dostępny tylko na wydaniu CD oraz cztery utwory z epki “Reverend” z 1989 roku. “Hand of Doom” brzmi zdecydowanie lepiej od swego pierwowzoru, jednak nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę to jak brzmiał Wayne na coverze “Highway Star” na debiucie Metal Church.
Trzeba przyznać, że “World Won’t Miss You” nie jest tak dobrym albumem jak “Blessing in Disguise”, który nagrał Metal Church rok wcześniej z Mikem Howe. “Jedynka” Reverend jest dobra, jednak brakuje jej tego szlifu, który Kurdt Vanderhoof, mózg grupy Metal Church, nadawał ówczesnym nagraniom tego zespołu. Mimo to nowy zespół Davida Wayne wykuł bardzo solidny oręż metalowej zagłady, który zaprezentował nam wysoką jakość i umiejętny power metal w stylu amerykańskim. Osobiście muszę jednak przyznać, że według mnie z całego ówczesnego dorobku tej swoistej grupy zespołów jakie stanowił Metal Church, Heretic i Reverend, to właśnie Reverend wypadał najsłabiej.
Ocena: 4/6
W 1990 roku ukazał się debiutancki krążek Reverend zatytułowany “World Won’t Miss You”. Forma Wayne’a, który po dziś dzień jest uznawany za jednego z lepszych wokalistów w historii heavy metalu, na tym nagraniu trzyma klasyczny wysoki poziom. Słychać, że jego głos jest kluczowym elementem tego wydawnictwa. Muzyce, choć stojącej na wysokim poziomie, brakuje charakterystycznych riffów Vanderhoofa, które na pewno wypadłyby lepiej z głosem Wayne’a. Z drugiej strony tylko ich absencja właściwie powoduje, że ta płyta nie brzmi zupełnie jak Metal Church.
Na albumie znajdują się przepełnione mocą i energią power metalowe kompozycje w amerykańskim stylu. “Greed”, “Remission” oraz “Gunpoint” z cudownym screamem na początku, to szybkie killery wiodące prym nie tyle swą prędkością, a pełnym wewnętrznego ciepła i agresji klimatem. Obok nich thrashujący “Desperate” mozolnie przetacza się z siłą drogowego walca. Nie zabrakło także wolniejszych momentów, pełnych emocji i melancholii jak “Leader of Fools” oraz monumentalny “Rude Awakening”. Kompozycje są dobitnie uzupełniane przez świetne, melodyjne, a zarazem mocne, solówki. Zespół potrafi także pokazać jak sprawnie modeluje klimatem, okraszając swoje kompozycje melancholią i szczyptą refleksji, jak ma to miejsce w "Scattered Wits".
Na album trafił cover Black Sabbath, który wcześniej był dostępny tylko na wydaniu CD oraz cztery utwory z epki “Reverend” z 1989 roku. “Hand of Doom” brzmi zdecydowanie lepiej od swego pierwowzoru, jednak nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę to jak brzmiał Wayne na coverze “Highway Star” na debiucie Metal Church.
Trzeba przyznać, że “World Won’t Miss You” nie jest tak dobrym albumem jak “Blessing in Disguise”, który nagrał Metal Church rok wcześniej z Mikem Howe. “Jedynka” Reverend jest dobra, jednak brakuje jej tego szlifu, który Kurdt Vanderhoof, mózg grupy Metal Church, nadawał ówczesnym nagraniom tego zespołu. Mimo to nowy zespół Davida Wayne wykuł bardzo solidny oręż metalowej zagłady, który zaprezentował nam wysoką jakość i umiejętny power metal w stylu amerykańskim. Osobiście muszę jednak przyznać, że według mnie z całego ówczesnego dorobku tej swoistej grupy zespołów jakie stanowił Metal Church, Heretic i Reverend, to właśnie Reverend wypadał najsłabiej.
Ocena: 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz