Wygnanie Davida Wayne’a z Metal Church zaowocowało dość ciekawym zjawiskiem, sprawiając, że nie dość, że sam Metal Church nadal dostarczał wysokiej klasy wydawnictwa, to i nowa kapela Davida Wayne’a montowała godny materiał. Powstała ona na gruzach Heretic i zadebiutowała w 1990 roku albumem “World Won’t Miss You”. Wkrótce po premierze tej płyty nastąpiły pewne zawirowanie w składzie kapeli, które sprawiły, że z pierwotnego zestawu został tylko David Wayne oraz gitarzysta Brian Korban. Wkrótce dołączyli do nich perkusista Jason Rosenfeld oraz basista Angelo Espino, z którym dwadzieścia lat później Brian Korban będzie reaktywował swoją starą kapelę Heretic. Ten skład został także wzmocniony w studio przy okazji pracy nad drugim albumem przez Tommy’ego “V” Verdoncka i jego nietuzinkowe solówki. Efektem sesji nagraniowej był mocarny cios w postaci “Play God”.
Drugie, i póki co ostatnie, dzieło studyjne Reverend jest wydawnictwem ujętym w prostej, treściwej formie, której przewodnim motywem jest szybkie tempo, dobrze ukierunkowana moc i pełne energii soniczne uderzenie. Nie oznacza to bynajmniej, że album jest rachityczny, monotematyczny czy niezróżnicowany. Zespół postarał się, by obok szybkich petard znalazły się także uzupełniające głębie ballady jak “Blessings” i “Far Away”. Głównym meritum jest jednak szybka US Power Metalowa jazda bez trzymanki. “Butcher of Baghdad”, “Heaven on Earth”, “Warp the Mind” oraz speed metalowa wersja “Fortunate Son” Creedence Clearwater Revival to dudniące hity, które sprawiają, że niejeden fan klasycznego brzmienia pokiwa głową z satysfakcją.
Nie zabrakło też ciekawych pomysłów w aranżacjach utworu. “Promised Land” zawiera plemienno-industrialny klimat, potęgowany przez twardy i nieokiełznany riff z onirycznym zaśpiewem Wayne’a. Utwór tytułowy posiada bardzo interesujący sposób zespolenia ze sobą różnych motywów muzycznych, w tym początkiem zalatującym nieznacznie “Fade To Black” Metalliki.
Staram się unikać porównania “Play God” do pierwszego albumu Reverend czyli “World Won’t Miss You”. Odniosłem jednak wrażenie, że drugi album jest mimo wszystko lepszym wydawnictwem niż debiutancki krążek. Zdaje się być lepiej przemyślany i lepiej ułożony. Ma też swoje pewne mankamenty, zapewne zrodzone przez epokę, w której był tworzony. Mamy początek lat dziewięćdziesiątych i pewne elementy, które zaczęły się nagminnie pojawiać w muzyce z tego okresu są też widoczne na "Play God". Brzmienie nie jest już tak organiczne i przebija się przez niego cyfrowa maniera składu. Miks jest nieznacznie zamulony i nie jest tak czytelny, jak powinien być. Całe szczęście, że całość brzmi przestrzennie i niskie brzmienie gitar równoważy wysoki werbel i czytelna stopa. Mi osobiście także nie leżą te cholerne synkopy, które pojawiają się już w pierwszym utworze. "Butcher of Baghdad" jest tak zajebistym otwieraczem, że szok, ale te irytujące przerwy w jego riffach dużo mu odbierają.
Wydanie na nowo tego albumu niesie za sobą kilka interesujących elementów. Po pierwsze materiał został umiejętnie zremasterowany, co jest już znakiem rozpoznawczym reedycji spod szyldu Divebomb Records. Tu nie ma mowy o żadnej wtopie, jak w przypadku niechlubnych remasterów Megadeth. Ponadto, nie dość, że na rynek wraca płyta, której od wielu, wielu lat próżno było na nim szukać, to w dodatku samo wydanie zostało przygotowane z wielką dbałością o szczegóły. W książeczce znajdziemy w końcu wszystkie teksty do utworów - wcześniej dostępne wyłącznie na pierwszym japońskiej edycji tego nagrania. Na płytę trafiło także sześć bonusowych nagrań live, które stanowią interesujące uzupełnienie tego oryginalnego albumu.
Ocena: 4,2/6
Drugie, i póki co ostatnie, dzieło studyjne Reverend jest wydawnictwem ujętym w prostej, treściwej formie, której przewodnim motywem jest szybkie tempo, dobrze ukierunkowana moc i pełne energii soniczne uderzenie. Nie oznacza to bynajmniej, że album jest rachityczny, monotematyczny czy niezróżnicowany. Zespół postarał się, by obok szybkich petard znalazły się także uzupełniające głębie ballady jak “Blessings” i “Far Away”. Głównym meritum jest jednak szybka US Power Metalowa jazda bez trzymanki. “Butcher of Baghdad”, “Heaven on Earth”, “Warp the Mind” oraz speed metalowa wersja “Fortunate Son” Creedence Clearwater Revival to dudniące hity, które sprawiają, że niejeden fan klasycznego brzmienia pokiwa głową z satysfakcją.
Nie zabrakło też ciekawych pomysłów w aranżacjach utworu. “Promised Land” zawiera plemienno-industrialny klimat, potęgowany przez twardy i nieokiełznany riff z onirycznym zaśpiewem Wayne’a. Utwór tytułowy posiada bardzo interesujący sposób zespolenia ze sobą różnych motywów muzycznych, w tym początkiem zalatującym nieznacznie “Fade To Black” Metalliki.
Staram się unikać porównania “Play God” do pierwszego albumu Reverend czyli “World Won’t Miss You”. Odniosłem jednak wrażenie, że drugi album jest mimo wszystko lepszym wydawnictwem niż debiutancki krążek. Zdaje się być lepiej przemyślany i lepiej ułożony. Ma też swoje pewne mankamenty, zapewne zrodzone przez epokę, w której był tworzony. Mamy początek lat dziewięćdziesiątych i pewne elementy, które zaczęły się nagminnie pojawiać w muzyce z tego okresu są też widoczne na "Play God". Brzmienie nie jest już tak organiczne i przebija się przez niego cyfrowa maniera składu. Miks jest nieznacznie zamulony i nie jest tak czytelny, jak powinien być. Całe szczęście, że całość brzmi przestrzennie i niskie brzmienie gitar równoważy wysoki werbel i czytelna stopa. Mi osobiście także nie leżą te cholerne synkopy, które pojawiają się już w pierwszym utworze. "Butcher of Baghdad" jest tak zajebistym otwieraczem, że szok, ale te irytujące przerwy w jego riffach dużo mu odbierają.
Wydanie na nowo tego albumu niesie za sobą kilka interesujących elementów. Po pierwsze materiał został umiejętnie zremasterowany, co jest już znakiem rozpoznawczym reedycji spod szyldu Divebomb Records. Tu nie ma mowy o żadnej wtopie, jak w przypadku niechlubnych remasterów Megadeth. Ponadto, nie dość, że na rynek wraca płyta, której od wielu, wielu lat próżno było na nim szukać, to w dodatku samo wydanie zostało przygotowane z wielką dbałością o szczegóły. W książeczce znajdziemy w końcu wszystkie teksty do utworów - wcześniej dostępne wyłącznie na pierwszym japońskiej edycji tego nagrania. Na płytę trafiło także sześć bonusowych nagrań live, które stanowią interesujące uzupełnienie tego oryginalnego albumu.
Ocena: 4,2/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz