sobota, 27 czerwca 2015

Jag Panzer - wywiad




TYRANI TWARDSI NIŻ STAL

Obiektywnie rzecz ujmując, Jag Panzer z grubsza jest synonimem amerykańskiej undergroundowej sceny power metalowej. Przyznam szczerzę, że niewiele jest takich albumów, które zrobiły na mnie wrażenie, tak jak uczyniło to opus magnum „Ample Destruction”. Co prawda dalsze dokonania tej grupy muzycznej nigdy nie urywały mi witalnych części ciała, to jednak debiutancka płyta zdecydowanie jest kwintesencją tego, co w muzyce metalowej jest najważniejsze. W dodatku, mimo upływu czasu, nie zdezaktualizowała się ani na jotę, dalej reprezentując cechy mocarnego wydawnictwa muzycznego. Legenda amerykańskiego metalu została rozwiązana w 2011 roku, po trzydziestu latach funkcjonowania. Na szczęście dotarła do nas wieść, że zespół zreaktywuje się na kolejną edycję festiwalu Keep It True w 2014 roku. To będzie świetna uczta dla maniaków heavy metalu! Mieliśmy okazję podpytać Marka Briody’ego, założyciela i gitarzystę Jag Panzer, który wokół swej ukochanej kapeli robił też znacznie więcej – tworzył okładki, zajmował się miksami, inżynierią dźwięku, promocją i innymi aspektami działalności tworzenia muzyki. Dzięki temu można się dowiedzieć kilku ciekawych faktów z przeszłości zespołu, co rozwieje pewne cienie niewiedzy z jego historii. Zapraszam do lektury!

Witaj! Ostatnie wydarzenia w waszym obozie są silnie powiązane z waszą przeszłością, a zwłaszcza jej wczesnym okresem. Zostały wydane godne remastery waszych najstarszych nagrań. Ponadto zagracie też Special Early Days Show na Keep It True 2014. Wielu muzyków nie jest zainteresowanych rozmowami o swoich dawnych dokonaniach i woli się koncentrować na nowszym dorobku artystycznym. A jak jest z tobą?

Mark Briody
: Zależy mi na wszystkim, co jest związane w jakikolwiek sposób z Jag Panzer. Zawsze jestem otwarty na takie tematy. Nasze wczesne nagrania cieszą się wielkim zainteresowaniem, dlatego sądzę, że to byłoby niemądre z mojej strony, gdybym nie chciał o nich rozmawiać. Większość aktualnych członków Jag Panzer był obecna przy nagrywaniu pierwszych sesji nagraniowych, więc jest to temat aktualny i ma bezpośredni związek z bieżącymi sprawami zespołu.

Co się stało, że postanowiliście zreaktywować Jag Panzer? Informacja o tym spadła trochę jak grom z jasnego nieba. Czy maczał w tym palce Oliver Weinsheimer, organizator KIT?

Oliver jest naszym przyjacielem od wielu, wielu lat. Współpraca z nim była zawsze przyjemnością. Rzeczywiście zaczął temat ponownego występu Jag Panzer na Keep It True. Granie na tym festiwalu to zawsze jest wielki zaszczyt, a że wszyscy pamiętamy jak grać wczesny materiał, to stwierdziliśmy - czemu nie?

Czy powrót na scenę Keep It True oznacza, że wracacie z powrotem do akcji jako aktywny i koncertujący zespół? Czy planujecie coś jeszcze?

Możliwe, możliwe... Wszystko tak naprawdę zależy od tego które drzwi staną przed nami otworem. Dla przykładu, SPV daje opcję na następny album. Nie wiemy jeszcze czy uda nam się skorzystać z tej możliwości. Jeżeli nie, wtedy będziemy musieli rozpocząć poszukiwania innej chętnej wytwórni. Ponadto musimy się zorientować jakie opcje tras koncertowych są dla nas dostępne.

Czego możemy się spodziewać na setliście, którą przygotujecie na KIT 2014? Tylko klasyków czy też utworów z późniejszych albumów?

Zagramy wszystko z Ample Destruction - to jest pewne - i doprawimy to innymi utworami ze wczesnego okresu działalności kapeli. Będzie też kilka niespodzianek. Nie chcę ujawniać teraz wszystkich szczegółów, jednak uważam, że fani metalu będą co najmniej bardzo zadowoleni z tego, co zamierzamy dla was przygotować...




 Czy powrót do zespołu Joeya Tafolli jest trwały czy łączycie z nim swoje siły tylko dla występu na KIT?

Istnieje spora szansa, że Joey wróci do nas na stałe. Musimy ocenić jakie możliwości się pojawią przed zespołem w przyszłości...

Co stało za rozwiązaniem zespołu w 2011 roku? Po odejściu Christiana Lasegue'a wydaliście oświadczenie, w którym mówicie, że "nie możecie iść naprzód jako zespół" pomimo znalezienia odpowiedniego zastępcy. Co jeszcze wpłynęło na rozpad kapeli?

Wydaję mi się, że wielu ludzi nie zrozumiało tego, co tak naprawdę doprowadziło do naszego rozpadu. Wszyscy pozostaliśmy przyjaciółmi, jednak zwyczajnie nie mieliśmy jak dalej iść naprzód jako zespół. Wszystkie opcje na trasy koncertowe były takim zdzierstwem, że trudno je było nazwać poważnymi ofertami. To nie była kwestia wyręczania wytwórni w jej obowiązkach, po prostu każdy w zespole musiałby do takich tras dopłacić z własnej kieszeni przynajmniej tysiąc dwieście dolarów. I to za zupełną podstawę - bez sprzętu i technicznych. Nie mogliśmy sobie pozwolić na finansowanie eskapad koncertowych z własnej kiesy. Staraliśmy się zagrać na jakiś festiwalach jednak nie spotkaliśmy się z dużym zainteresowaniem. Do dziś nie rozumiem dlaczego, zwłaszcza, że "Scourge of the Light", który wtedy nagraliśmy spotkał się z fantastycznym przyjęciem i wspaniałymi recenzjami.

Skupmy się na początkach Jag Panzer. Jak wiadomo, obecna nazwa zespołu nie była waszym pierwszym wyborem na szyld pod którym zamierzaliście grać i tworzyć. Wcześniej byliście znani pod nazwą Tyrant, jednak nie jest to pierwsza odsłona waszego zespołu. Jak wyglądała sprawa nazewnictwa kapeli zanim wybraliście nazwę Tyrant?

Mieliśmy kilka naprawdę durnych nazw! Nie mogliśmy się zdecydować jak nazwać zespół. Jednym z pierwszych wyborów był Roller. W końcu stanęło na Tyrant. Kilku członków Jag Panzer grało w zespole Purple Haze, kiedy byliśmy bardzo młodzi.

Jaka była wasza reakcja, gdy się dowiedzieliście, ze powinniście zmienić nazwę, gdyż ta, którą stosowaliście, była już zajęta? Czy była to wyłącznie wasza decyzja czy ktoś wam to zasugerował?

Prawdę powiedziawszy pierwszy raz o konieczności zmiany nazwy mówił nam Mike Varney. Uważał nas za dobry zespół, jednak nie był zainteresowany podpisaniem z nami kontraktu. Jemu zawsze bardziej odpowiadały zespoły, gdzie pierwsze skrzypce grali wirtuozi gitary. Jednak wysłał mi grzeczny i długi list w którym zawarł bardzo wiele rad i uwag. Jedną z nich było wskazanie, że w Stanach istnieje cała masa bandów o nazwie Tyrant.




Czy pamiętasz jeszcze wasz pierwszy występ? Co wtedy graliście?

Nasz pierwszy występ odbył się na konkursie talentów w naszej szkole. Zagraliśmy "Rock and Roll" Led Zeppelin. Wyszło nam naprawdę fatalnie! Jednak granie nam się spodobało i tuż po tym koncercie planowaliśmy następne. Zaczęliśmy grać w barach utwory innych zespołów. Następnego dnia zwykle mieliśmy szkołę, więc to było bardzo wyczerpujące.

Na reedycji EPki "Tyrants" znajduje się kilka utworów, które nie były obecne na oryginalnym wydaniu. Dlaczego wtedy nie trafiły na płytę?

Uważaliśmy, że nie są tak dobre jak te, które w końcu znalazły się na płycie, dlatego ich nie wrzucaliśmy. To nie są dobre utwory, jednak uważam, że ludzie powinni je teraz poznać, by móc usłyszeć jak nasz styl zmieniał się z biegiem czasu.

Większość z tych utworów zostało nagranych w Startsong Studios. To są owoce jednej sesji nagraniowej?

Nie, to są nagrania z różnych okresów. Startsong mieściło się bardzo blisko i mieli dobre ceny, więc co jakiś czas robiliśmy zrzutkę i szliśmy tam nagrywać za każdym razem, gdy napisaliśmy jakiś utwór. Zawsze się dobrze czuliśmy w Startsong i nagrania tam to był kawał dobrze spędzonego czasu i pieniędzy.

Styl muzyczny jaki prezentujecie na "Tyrants" różni się nieco od "Ample Destruction". Czyżby miało na to wpływ dokoptowanie Joeya Tafolli do składu?

Joey wniósł do zespołu bardzo wiele inspiracji Rainbow. To się dobrze zmieszało z moimi inspiracjami Sabbathami z Dio oraz NWOBHM. Bardzo dobrze nam się razem pracowało, załapaliśmy wspólną chemię prawie od razu. Wpłynęło to bardzo dobrze na zespół.




Czytałem, że na krótko przenieśliście się do Californi. Czy to prawda? Jaki był sens tej przeprowadzki? Przecież wszystkie wasze utwory z "Tyrants" i "Ample Destruction" zostały zarejestrowane w Colorado...

Wyjechaliśmy do Californii, gdyż wtedy wydawało nam się, że tego właśnie potrzebuje nasz zespół, by otrzymać dobrą ofertę na kontrakt z wytwórni. Taka wtedy była California, jawiła się jako kraina wielkich możliwości dla młodych metalowych zespołów. Jednak gdy tam dotarliśmy okazało się, że jesteśmy kolejną z tysiąca kapelek, która wpadła na taki pomysł! Staraliśmy się zorganizować koncerty, jednak właściciele klubów nigdy o nas nie słyszeli, więc nie mogliśmy liczyć na ściany Marshalli za plecami, tak jak co poniektóre zespoły. Byliśmy raptem narwanymi nastolatkami z Colorado. Tam jednak dołączył do nas Joey, więc nie można jednoznacznie stwierdzić, że ten wyjazd był zmarnowanym wysiłkiem.

Arcydzieło, jakim jest "Ample Destruction", nadal jest postrzegane jako wasz najlepszy album oraz jako jedna z najlepszych płyt power metalowych. Wszystkie wasze następne płyty nieuchronnie są porównywane do waszego debiutu. Jaka jest dzisiaj twoja opinia i odczucia względem tego wydawnictwa?

Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno nie odnieść wrażenia, że "Ample Destruction" to świetny album. Jestem z niego niezmiernie dumny. Prawdę powiedziawszy wydaję mi się także, że niektóre z naszych następnych wydawnictw były jeszcze lepsze. Miały lepsze kompozycje, a nasza technika gry ulegała stałej poprawie. Z drugiej strony, jestem świadom, że bardzo wielu fanów się ze mną nie zgodzi.

Kim jest ta wojowniczka, która pojawia się na okładkach do "Tyrant" i "Ample Destruction"? Dlaczego nie umieściliście jej na późniejszych albumach studyjnych?

Nazywa się Terrorzonia i została stworzona przez Keitha Austina, który narysował okładki do tych dwóch pozycji. Użyliśmy także jego starego malunku do okładki "The Decade of the Nail Spiked Bat". Nie wykorzystywaliśmy jej wizerunku później, gdyż jest to postać Keitha i jest ona dla niego bardzo ważna. Zawsze planował zrobienie komiksu, gdzie miała być główną bohaterką, a także innych prac z nią związanych.

Dlaczego "White Sunday" nie pojawił się na pierwszym wydawnictwie "Ample Destruction"?

Podoba mi się ten utwór, ale został nagrany w sposób raptowny i niespodziewany. Nie poświęciliśmy nawet czasu, by go nagrać i zmiksować jak pozostałe utwory z "Ample Destruction". Mieliśmy jakieś 10 minut podczas jednej z ostatnich sesji, więc pomyśleliśmy, że nagramy "White Sunday" w jednym podejściu. I to właśnie je można usłyszeć jako bonus na reedycji.




Azra Records było raczej małą wytwórnią. Nie dostaliście żadnych godnych uwagi ofert od większych labeli?

W tym samym czasie mieliśmy też propozycję przystania do Metal Blade. Byli jednak bardzo młodą marką na rynku. Azra zaoferowała nam możliwość wydania naszego albumu z kolorową okładką i na picture disku. To było coś! Większość wytwórni w USA skupiała się na niskobudżetowych wydawnictwach. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, że Metal Blade stanie się swoistą potęgą na metalowym rynku muzycznym. Nie żałuję jednak faktu, że związaliśmy się wtedy z Azrą. To był dobry kontrakt jak na tamte czasy, a sama firma, jak i ludzie z niej, byli naprawdę wspaniali.

Dlaczego "Shadow Thief" nie został wydany jako longplay? Mamy na nim osiem utworów, prawie czterdzieści minut muzyki i całkiem dobrą jakość dźwięku.

"Shadow Thief" to raptem demówki, które zostały szybko nagrane i nie poświęcono im wiele czasu na dopracowanie brzmienia. W mojej opinii te utwory są przefantastyczne, jednak zamierzaliśmy użyć ich na konkretnym, prawdziwym albumie, a nie wydawać ich jako demo czy EP.

Udało się przykuć uwagę jakieś wytwórni materiałem "Shadow Thiefa"?

Nawet kilka większych wytwórni zainteresowało się tymi nagraniami, jednak koniec końców nie otrzymaliśmy żadnej oferty. Utwory z "Shadow Thief" miały na celu wyłącznie przykuć uwagę organizacji metalowego przemysłu muzycznego i w efekcie zaowocować kontraktem na płytę długogrającą. Gdyby to się powiodło to poszlibyśmy do studia nagrać te utwory w poprawnym brzmieniu i z dobrym miksem.

Wśród tych demówek znajduje się dość szczególny cover, mianowicie "In A Gadda Da Vida".

Jedna z wytwórni, z którymi prowadziliśmy, rozmowy chciała byśmy nagrali naszą muzyczną adaptację tej kompozycji. Tak też zrobiliśmy. Graliśmy ją także na żywo. Stała się nawet całkiem popularna na koncertach tutaj w Colorado Springs.




Reedycja "Shadow Thief" ma zupełnie inną okładkę. Dlaczego? Czy to oznacza, że nie podoba wam się tamta z pierwotnego wydawnictwa?

"Shadow Thief", który trafił do ogólnego obiegu jest bootlegiem. Na tym bootlegu znajduje się okładka zaczerpnięta z singla "Death Row" z EPki "Tyrants". Ta okładka jest w porządku, jednak należy do innej płyty, a nie do "Shadow Thiefa"

Dlaczego kolejność utworów na wznowieniu jest zmieniona?

Kolejność jest zmieniona w porównaniu z wydawnictwem bootlegowym. Nie wiem dlaczego goście, którzy puścili to wtedy do obiegu ustawili taki porządek utworów. My nigdy byśmy nie rozmieścili kompozycji w takim porządku!

Czy interesowaliście się innymi zespołami, które grały w mniej lub bardziej podobnej do was manierze?  Jakie inne rówieśnicze dla was zespoły lubiłeś i podziwiałeś?

Jestem wielkim fanem całego ruchu NWOBHM i wielu amerykańskich zespołów, które pojawiły się mniej więcej w tym samym okresie. Nie wydaję mi się, by przypominały brzmienie Jag Panzer, ale zawsze lubiłem Riot, Warlord, Savage Grace i tak dalej.

"Chain of Command" miał być w zamierzeniu drugim waszym albumem. Czy zarejestrowanie utworów, które nagraliście wtedy na to wydawnictwo, było finansowane z waszej kieszeni czy też udało wam się podpisać umowę z którąś z wytwórni?

Sami zapłaciliśmy za sesje nagraniowe. Mieliśmy jednak nadzieję, że trafi nam się kontrakt, który zwróci nam koszty poniesione w studio. Znów zainteresowaliśmy sobą kilka wytwórni i znów nie udało się osiągnąć porozumienia z żadną z nich. Szkoda, że ten album nie wyszedł w tamtym czasie. Powinien zostać wydany tuż po tym jak został zarejestrowany. To naprawdę porządny materiał.




Pewnie słyszysz to pytanie bardzo często, jednak dlaczego "Chain of Command" nie został ukończony i wydany, wtedy gdy być powinien?

Szukaliśmy kontraktu, który zapewniłby nam trasę promocyjną. W tamtym okresie w ogóle nie graliśmy poza granicami stanu Colorado. Dlatego to było dla nas bardzo istotne, by ze strony wytwórni było zapewnione wsparcie trasy. Nie udało nam się pozyskać takiej oferty, dlatego nieukończony "Chain of Command" trafił do szuflady.

Wydawnictwo zwane "Historical Battles: The Early Years" jest po brzegi wypakowane waszym mocarnie zremasterowanym wczesnym materiałem.
Mamy tutaj reedycje "Tyrants", "Shadow Thiefa", "Ample Destruction" i "Chain of Command" doładowane masą bonusów. Czy macie w zanadrzu jakieś jeszcze nieprezentowane wcześniej nagrania czy odsłoniliście już wszystkie karty? Wiesz, głód nigdy nie zostanie zaspokojony...

Na "Historical Battles..." trafiło dosłownie wszystko. Przejrzeliśmy każdą kasetę nagraniową, którą mieliśmy i wszystko to, co znaleźliśmy, trafiło na te wznowienia.

Utrzymujesz, że Jag Panzer nigdy oficjalnie nie zawiesił działalności aż do roku 2011. Co w takim razie robiliście przez te kilka lat, które rozdzielają sesje nagraniowe "Shadow Thiefa" i premierę "Dissident Alliance"?

Ciągle koncertowaliśmy w swojej okolicy. Robiliśmy też ponowne miksy niektórych naszych wcześniejszych utworów, gdy Metal Blade i Mausoleum wydawało wznowienia "Ample Destruction". Spędziłem także dużo czasu tworząc i komponując.

Bardzo wiele opinii na temat kolejnego waszego dzieła studyjnego - "Dissident Alliance" jest bardzo ostrych. Przyjął się pogląd twierdzący, że to wasz najsłabszy album. Wydaję mi się, że nie jest to do końca prawda. Ta płyta jest utrzymana w duchu Overkillowych "Horrorscope" i "Years of Decay", a nawet momentami przebija się na niej "Vulgar Display of Power" Pantery. A jaka jest twoja opinia o tym albumie? Co wpłynęło na was, że powzięliście decyzję o zmianie stylu na bardziej thrashowy?

Jag Panzer zawsze był konglomeratem wszystkich jego członków. To zespół muzyków. Nie jest tak, że jest to Jag Panzer Marka Briody'ego i koniec. Każdy członek zespołu ma takim sam udział w podejmowaniu decyzji co pozostali. Na "Dissident Alliance" większość zespołu chciała nagrać kilka utworów w bardziej thrashowej stylistyce. Brzmiało to nieźle, więc postanowiliśmy spróbować. Uważam "Dissident Alliance" za dobry album, jednak jego produkcja jest potwornie zwalona. Gdyby brzmienie było lepsze, bardziej cięższe i bardziej skompresowane, to myślę, że fani bardziej by docenili naszą pracę.





Stworzyłeś okładki do trzech płyt: "Dissident Alliance", "Fourth Judgement" i "The Age of Mastery". Co wpłynęło na ciebie, że postanowiłeś wziąć sprawy w swoje ręcę i nie zatrudniać innych artystów?

Zabrałem się za tworzenie tych okładek, ponieważ miałem określoną wizję przed moimi oczami, którą chciałem spełnić tak dokładnie jak tylko się da. Nie udało mi się znaleźć grafików, którzy chcieli się za to zabrać, gdyż mieliśmy bardzo niski budżet. Nikt nie chciał pracować za taką stawkę jaką oferowałem. Dlatego okładki zrobiłem samodzielnie. Jednak wielu fanom, a także ludziom z wytwórni płytowej, nie podobały się moje dzieła, więc skończyłem z robieniem okładek dla Jag Panzer. Chociaż moją pracą jest także okładka, która widnieje na przodzie wydawnictwa DVD :The Era of Kings and Conflicts".

Jakich technik graficznych i rysowniczych używałeś przy tworzeniu tych okładek?

Używałem programów komputerowych do tworzenia grafik 3D takich jak 3D Studio i Lightwave. To, co osiągnąłem dzięki nim może wyglądać prymitywnie w dzisiejszych czasach, ale wtedy to były bardzo dobre programy graficzne. Łączyłem także zdjęcia i obrazki z grafikami 3D razem ze sobą w Photoshopie.

Kim jest Steve Barkus, twórca okładki do "Thane to the Throne" i wewnętrznej szaty graficznej na "The Age of Mastery"? Nie namierzyłem, by wykonywał jakieś inne prace rysownicze dla branży muzycznej...

Steve jest utalentowanym artystą i rzemieślnikiem. Specjalizuje się w wytwarzaniu broni. Spod jego ręki wychodzą naprawdę kozackie miecze! Nie wydaję mi się, by stworzył jeszcze jakieś okładki do albumów muzycznych, jednak nie jestem tego w stu procentach pewien.

Gdy patrzysz na okładki wszystkich swych nagrań, którą byś wskazał jaką tą, która najlepiej oddaje ducha i klimat Jag Panzer?

Zdecydowanie ta z "The Scourge of Light". Uwielbiam ją! Posiada niezwykły i genialny styl. Ta dżungla sprawia, że aż się dostaje gęsiej skórki. Okładka idealnie odzwierciedla wszystko to, co chciałem by się na niej znalazło.

Skoro porównujemy już nagrania. Który album, według ciebie, był najbardziej istotny dla twej muzycznej kariery?

Powiem za głosem fanów, że "Ample Destruction". Był to nasz pierwszy i prawdopodobnie najbardziej popularny album studyjny. Dla mnie osobiście równie ważnym jest "The Scourge of the Light". Mogliśmy poświęcić wiele czasu na jego nagranie i dopracowanie. Jego okładka i szata graficzna są niesamowite. Rozpiera mnie duma za każdym razem, gdy moje myśli wędrują w stronę tego wydawnictwa.




Który utwór lubisz najbardziej wykonywać na żywo?

To będzie "White" z płyty "Fourth Judgement". Fani też za nim szaleją, gdy gramy go na żywo. To wielka przyjemność móc go wykonywać. Ma taki fajny chwytliwy riff. Podoba mi się jego ciężkość i dynamizm.

Jesteś osobą dość aktywną w Internecie. Skorzystam więc z okazji i spytam cię czy postrzegasz Sieć jako ważny wektor promocyjny dla swej muzyki czy też uważasz ją za bezpośrednią przyczynę osłabiania finansowego kapel i ich rozwoju, poprzez proceder piractwa muzycznego?

Internet ma dwie strony, tę dobrą i tę złą. To idealne źródło promocji swoich dokonań. Dzięki niemu jesteśmy w stałym kontakcie z fanami, wytwórniami i dziennikarzami muzycznymi. Jednak w jego mrocznych uliczkach czai się także widmo piractwa. Odnoszę wrażenie, że wielu ludzi nie rozumie jak bardzo to szkodzi zespołom. Wytwórnie tracą pieniądze, gdyż nie sprzedają tyle płyt ile powinny i przez to obcinają budżet zespołom na trasy i następne nagrania.

Wielkie dzięki, że poświęciłeś nam tyle swojego czasu. To był dla mnie prawdziwy zaszczyt. Nie mogę się doczekać waszego występu na Keep It True. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Dziękuję za wywiad. Zadałeś bardzo ciekawe pytania. Do zobaczenia.

podziękowania za pomoc dla Katarzyny Świrskiej
przeprowadzono: wrzesień 2013


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz