piątek, 22 kwietnia 2016

Artch - Another Return





Artch - Another Return
1988/2015, Divebomb Records

Jeżeli chodzi o metal, Norwegia jest chyba ostatnim krajem, który by się kojarzył z power metalem na amerykańską modłę. A tu proszę, z ziemi znanej z pomalowanych pand i palenia kościołów, przybył prawdziwy metalowy cios w dobrym stylu.

Debiutancki krążek norweskiego Artch jest albumem wielowymiarowym i nie ograniczającym się stricte do jednej stylistyki. Muzyka jest jasno zainspirowana amerykańskim metalem i różnymi jego odmianami. Mamy tutaj wręcz podręcznikowe us power metalowe szlagiery jak “Another Return to Church Hill”, “Metal Life” (ach, te inspiracje Liege Lordem), uwięziony w sidłach podwójnej stopy “The Promised Land” czy “Reincarnation”. Oprócz tego, znalazła się także garść utworów, którym bliżej raczej do grania w stylu Lizzy Borden czy W.A.S.P. - “Power to the Man”, “Where I Go”, “Shoot to Kill”... Ciekawostką jest także “Loaded”, którego wydźwięk i struktura jasno opierają się na klasycznym marszowym kawałku w stylu NWOBHM.

Do najmocniejszych utworów bezsprzecznie należy tutaj “Another Return to Church Hill”, który wskakuje od razu po otwierającym płytę nieco kiczowatym, i raczej zbędnym, syntezatorowym intro. W tej kompozycji krystalizuje się prawdziwa moc Artch. Nie należy także zapominać o genialnym “Metal Life” czy “Living in the Past” - świetnym, mocnym utworze, nieco w stylu Heir Apparent.

Na uwagę także zasługuje “Reincarnation”, który nęci nas swoją szybkością i Liege Lordowskim stylem, jednak jednocześnie potrafiąc bardzo zgrabnie wyhamować w refrenie skandowanym nieco na modłę niektórych utworów Intruder. Interludium z tomami i charyzmatycznym podniosłym zaśpiewem za to jedzie na kilometr bardzo zgrabną symulacją stylistyki Armored Saint.

Miks wszystkich instrumentów jest absolutnie idealnie wyważony. Brzmienie jest dokładnie takie, jakie się oczekuje po metalu z rocznika 88 - ciężkie, soczyste, jaskrawe, przestrzenne, ciepłe i organiczne. Wszystko świetnie podkreśla tłuste brzmienie gitary basowej, która dodaje nagraniu charakteru.

Oprócz utęsknionego dążenia do stylistyki typowej dla amerykańskich kapel, znajdziemy tutaj też nieco Iron Maiden - czy we wstępie solowki do „Promised Land” czy w klimatycznej melorecytacji w „Another Return…”, nieco przypominającej stylem tę z „Rhyme of the Ancient Mariner”. Artch jednak potrafi nadać temu wszystkiemu własny sztych, np. W „Another Return…” szybko po wspomnianej partii następuje fragment niezwykle podniosłych a przy tym energetycznych chórków, bardzo zresztą charakterystyczny dla tego utworu.

Powala gra solowa, która zaraz obok głosu wokalisty tutaj stanowi niezwykle ważki czynnik ogólnej kondycji tego albumu. Świetne, szybkie i płomienne solówki, często składających się z konkurujących ze sobą gitar w unisono, stanowią meritum wielu utworów z “Another Return”. Skoro mowa o wokalu, warto nadmienić że islandzki wokalista Eric Hawk (a właściwie Eirikur Hauksson) świetnie wpisuje się swym mocnym, silnym i charyzmatycznym wokalem w stylistykę firmowaną przez takie nazwiska jak Joe Comeau, Harry Conklin czy Bruce Dickinson.

Oprócz “Another Return” Artch nagrał drugi album, zatytułowany “For the Sake of Mankind” w 1991 roku, który już nie był tak dobry jak debiutancki krążek. Zespołowi nie udało się wpisać w sukces power metalowej sceny w Europie, co zapewne zaowocowało rozpadem kapeli po nagraniu drugiej płyty. Możliwe, że samo miejsce pochodzenia stanowiło tutaj przeszkodę, w końcu Norwegia to mekka black metalu. Artch jednak pozostawił po sobie niezwykłe dziedzictwo muzyczne, a “Another Return” jest swoistym kultowym klasykiem, który docenią zwłaszcza fani Crimson Glory, Heir Apparent, wczesnego Fates Warning czy Liege Lord. Sam zespół zreaktywował się w 2000 roku i od tamtej pory sporadycznie koncertuje tu i ówdzie, a samo “Another Return” doczekało się w końcu zremasterowanej reedycji. Nie zawiera ona co prawda żadnego bonusowego materiału, jednak w środku znajdziemy spory booklet, w którym oprócz tekstów, pojawiają się takzż zdjęcia, skany plakatów oraz esej dotyczący Artch.

Ocena: 4,9/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz