niedziela, 17 kwietnia 2016

Fates Warning - Awaken the Guardian





Fates Warning - Awaken the Guardian
1986/2016, Metal Blade


Jeżeli słyszeliście jakieś świeższe dokonania Fates Warning i stwierdziliście, że to nie jest granie dla was, to ja jestem w stanie doskonale zrozumieć. Nie oznacza to jednak, że powinniście skreślać całą ich twórczość z urzędu - a zwłaszcza pierwsze trzy albumy, które reprezentują zupełnie odmienne podejście do zagadnienia progresji w heavy metalu. No, o ile na debiucie nie ma jej praktycznie wcale o tyle na “The Spectre Within” i przede wszystkim na “Awaken the Guardian” już się pojawia. Jest jednak na tyle dobrze wkomponowana w kawałki, że nawet jeżeli jesteście osobami nie trawiącymi progresywnych motywów, nie będzie ona rzutowała na wasz odbiór tej maestrii muzycznej jaką nam serwuje Fates Warning.

Omawiany “Awaken the Guardian” jest trzecim albumem studyjnym prekursorów progresywnego metalu. Pierwsze co się rzuca siłą rzeczy w oczy, po wzięciu tego albumu do ręki, to charakterystyczna okładka Ioannisa - gościa, który namalował także okładkę do “The Spectre Within”, a także do “Burn To My Touch” Liege Lord, “From the Fjords” Legend i “Scarred For Life” Obsession. Bardzo ciekawa, wręcz ezoteryczna kreska, łącząca ze sobą niesamowite tony granatu i zieleni, od razu przykuwa wzrok. Jak się okazuje, stanowi także bardzo trafne odwzorowanie muzycznej zawartości jaką skrywa, gdyż “Awaken the Guardian” jest tajemnicze, oniryczne, tętniące niesamowitym klimatem i magią, a także na swój sposób refleksyjne.

Jest to także ostatni album przed pożegnaniem się Fates Warning z ich wokalistą Johnem Archem, którego absencja pozbawi zespół świetnych poetyckich tekstów i genialnego, niebanalnego głosu. W każdym razie na “Awaken the Guardian” w pełni uchwycił kunszt Archa, zarówno w kreowaniu niesamowitych melodii jak i świetnych, niebanalnych liryk. Ci, którzy wcześniej nie znali charakterystyki wokalu Archa mogą być trochę zdziwieni, gdyż ten wokalista nie podąża zwykle ścieżkami melodii gitarowych Matheosa i Arestiego, tkając własny rytm i melodykę dla wokali, odchodząc od reszty instrumentów. Mimo to, Arch unika nieprzyjemnych dla ucha dysonansów i przez to nadaje takiej zmyślnej wielowymiarowości do całości brzmienia.

Same potężne riffy Matheosa i Ariestiego, które płynnie przenikają się z dobrze dobranymi melodiami i solówkami, także odgrywają dużą rolę w kompozycjach Fates Warning z “Awaken the Guardian”. Nic tu nie jest udziwnione na siłę. Nawet przy zmianach tempa, metrum czy klimatu na pierwszym miejscu zawsze stoi estetyka całości. Nie ma tutaj komplikacji i “uinteligencania” utworów wbrew słuchaczowi. Wszystko płynie idealnie i spójnie, nie łamiąc czaru. A do tego trzeba nie lada geniuszu i to wszystkich muzyków z zespołu.

Jak wygląda wiwisekcja zawartości muzycznej na “Awaken the Guardian”? Zadziwiające jest też jak chwytliwe i zapadające w pamięć są te utwory, mimo swego skomplikowania i różnych muzycznych pułapek. W dodatku każda kompozycja ma wielowymiarową strukturę, żywo zmieniając swą budowę. Album rozpoczyna melancholijna gitara akustyczna na wstępie do “The Sorceress” by wkrótce przejść w nieco połamany riff, wokół którego kołują kolejne wersety poetyckich strof Archa. Następujące po nim przyspieszenie przechodzi w melodyjny i podniosły refren, by później wpaść w monumentalne przejście i zaskakujące melodie wokalne. “The Sorceress” trwa dobrze ponad sześć minut, jednak po jego zakończeniu ma się wrażenie, że minęło może ze trzy minuty, a przecież po drodze dostajemy kilka załamań tempa i zmian w progresji utworu. Ukoronowanie tego wszystkiego przyspieszeniem z solówkami przed powrotem do refrenu stanowi wyborny akcent.

Świetne kilery “Valley of the Dolls” i “Fata Morgana” także obfitują w niesamowite zakręty i zaskakujące zmiany w wymowie utworów. Progresywna natura jest ciągle obecna w strukturze kawałków, jednak wyczuwa się ją jedynie podświadomie, dając się porwać wspaniałym gitarom i wokalom. Bogate melodie w “Fata Morgana”, które w artystyczny sposób ubarwiają ten utwór, to już wyższa sztuka heavy metalu. To nie są te słodkopierdzące dupciobuzie znane z nowszych odsłon power metalu, lecz prawdziwa poezja i klasa.

Niemalże co chwilę jest podkreślana różnorodność ekspresji muzycznych. Dzięki temu niezwykle rozbudowany “Guardian” sprawia, że włoski stają na ciele. Czy to za sprawą klimatycznego akustycznego intro czy też porywających leadów następujących po nich bądź też magicznych wokali Archa. Gitara klasyczna pojawia się w tym utworze także w dalszej części, jednak nie pozbawia tej kompozycji swej wewnętrznej mocy i energii, które czuć jak stale w niej buzują.

Prelude To Ruin” kontynuuje dumny pochód zwycięstwa pod sztandarem Fates Warning. To, jak epicka melodia zagrana przez obie gitary w unisono na wstępie przechodzi w monumentalny ciężki klekot, to czystej wody magia. Gdy już się wydaje, że mamy mniej więcej pojęcie jak będzie wyglądała ta kompozycja, wchodzą nagle melodie wokalne Archa, sprawiając że całość obiera zupełnie inny kierunek. Kolejny raz bezbłędne riffy gitarowe i solówki łączą się z niebanalnymi i przepięknymi wokalami. W dodatku, kompletny obrót muzyczny o 180 stopni mniej więcej w 3:40 i to, co po nim następuje sprawia, że nie da się nie docenić wszechstronności Archa, który potrafi także dorzucić nieco thrashowej maniery do swego stylu.

Prawdziwą siłę Fates Warning i przewagę nad takim miałkim Dream Theater, stanowi fakt, że progresja w utworach FW jest łatwa do strawienia. Nie oznacza to bynajmniej że przyjęła tutaj formę jakieś prostackiej jej formy, wręcz przeciwnie. Po prostu jest ona tak dobrze wkomponowana w strukturę utworów, że zamiast przeszkadzać w odbiorze piękna muzyki, uwypukla je.

Album kończy majestatyczny, ponad ośmiominutowy “Exodus” - finał, który przynosi nam przeprawę przez różne nastroje i klimaty muzyczne. Mamy tutaj cierpiętniczą chwałę, sentymentalną zadumę i poetycki oniryzm. To, w jaki sposób ten utwór potrafi oddziaływać na wyobraźnię, jest niesamowite.

Każda próba opisania słowami tego, co można usłyszeć na “Awaken the Guardian” nie odda w pełni sprawiedliwości temu albumowi. Ponieważ nie jest to zwyczajnie płyta z muzyką. To prawdziwe przeżycie zmysłowe. To podróż przez mistyczne oceany wyobraźni. Muzyka Fates Warning jest eteryczna i magiczna, a nawet rzekłbym że także duchowa. Otwarcie się na piękno, jakie przedstawia “Awaken the Guardian” jest przeżyciem jedynym w swoim rodzaju.

Maiden of beauty, dressed in rainbow
Come to me

Ocena: 6/6

1 komentarz:

  1. Dziwna to płyta. Ogólnie w sosie brzmieniowym amerykańskiego power metalu typu Metal Church czy Sanctuary (brzmienie gitar jak i wokalu,ta sama szufladka) ale oczywiście kompozycyjnie już bardziej złożona i skomplikowana. Nie ma kompletnie nic wspólnego z Dream Theater z którym o ile wiem ma już wiele wspólnego poźniejszy Fates Warning. W każdym razie Awaken jest dla mnie dziwna bo jest właśnie tak dziwna i tak mi się nie podoba, tak bardzo mnie odrzuca że aż tak bardzo intryguje że chce się kolejny raz jej posłuchać bo czuć że za którymś razem złapie. U mnie jeszcze nie załapało ale jestem na właśnie tej drodze oętania przez tą płytę. Bo są płyty które odrzucają skutecznie i lądują w koszu albo na allegro a ta ciągle w odtwarzaczu :))

    OdpowiedzUsuń