Fates Warning - Awaken the Guardian
1986/2016, Metal Blade
Jeżeli słyszeliście jakieś świeższe dokonania Fates Warning
i stwierdziliście, że to nie jest granie dla was, to ja jestem w stanie
doskonale zrozumieć. Nie oznacza to jednak, że powinniście skreślać całą ich
twórczość z urzędu - a zwłaszcza pierwsze trzy albumy, które reprezentują
zupełnie odmienne podejście do zagadnienia progresji w heavy metalu. No, o ile
na debiucie nie ma jej praktycznie wcale o tyle na “The Spectre Within” i
przede wszystkim na “Awaken the Guardian” już się pojawia. Jest jednak na tyle
dobrze wkomponowana w kawałki, że nawet jeżeli jesteście osobami nie trawiącymi
progresywnych motywów, nie będzie ona rzutowała na wasz odbiór tej maestrii
muzycznej jaką nam serwuje Fates Warning.
Omawiany “Awaken the Guardian” jest trzecim albumem
studyjnym prekursorów progresywnego metalu. Pierwsze co się rzuca siłą rzeczy w
oczy, po wzięciu tego albumu do ręki, to charakterystyczna okładka Ioannisa -
gościa, który namalował także okładkę do “The Spectre Within”, a także do “Burn
To My Touch” Liege Lord, “From the Fjords” Legend i “Scarred For Life”
Obsession. Bardzo ciekawa, wręcz ezoteryczna kreska, łącząca ze sobą
niesamowite tony granatu i zieleni, od razu przykuwa wzrok. Jak się okazuje,
stanowi także bardzo trafne odwzorowanie muzycznej zawartości jaką skrywa, gdyż
“Awaken the Guardian” jest tajemnicze, oniryczne, tętniące niesamowitym
klimatem i magią, a także na swój sposób refleksyjne.
Jest to także ostatni album przed pożegnaniem się Fates
Warning z ich wokalistą Johnem Archem, którego absencja pozbawi zespół
świetnych poetyckich tekstów i genialnego, niebanalnego głosu. W każdym razie
na “Awaken the Guardian” w pełni uchwycił kunszt Archa, zarówno w kreowaniu
niesamowitych melodii jak i świetnych, niebanalnych liryk. Ci, którzy wcześniej
nie znali charakterystyki wokalu Archa mogą być trochę zdziwieni, gdyż ten
wokalista nie podąża zwykle ścieżkami melodii gitarowych Matheosa i Arestiego,
tkając własny rytm i melodykę dla wokali, odchodząc od reszty instrumentów.
Mimo to, Arch unika nieprzyjemnych dla ucha dysonansów i przez to nadaje takiej
zmyślnej wielowymiarowości do całości brzmienia.
Same potężne riffy Matheosa i Ariestiego, które płynnie
przenikają się z dobrze dobranymi melodiami i solówkami, także odgrywają dużą
rolę w kompozycjach Fates Warning z “Awaken the Guardian”. Nic tu nie jest
udziwnione na siłę. Nawet przy zmianach tempa, metrum czy klimatu na pierwszym
miejscu zawsze stoi estetyka całości. Nie ma tutaj komplikacji i
“uinteligencania” utworów wbrew słuchaczowi. Wszystko płynie idealnie i
spójnie, nie łamiąc czaru. A do tego trzeba nie lada geniuszu i to wszystkich
muzyków z zespołu.
Jak wygląda wiwisekcja zawartości muzycznej na “Awaken the
Guardian”? Zadziwiające jest też jak chwytliwe i zapadające w pamięć są te
utwory, mimo swego skomplikowania i różnych muzycznych pułapek. W dodatku każda
kompozycja ma wielowymiarową strukturę, żywo zmieniając swą budowę. Album
rozpoczyna melancholijna gitara akustyczna na wstępie do “The Sorceress” by
wkrótce przejść w nieco połamany riff, wokół którego kołują kolejne wersety
poetyckich strof Archa. Następujące po nim przyspieszenie przechodzi w
melodyjny i podniosły refren, by później wpaść w monumentalne przejście i
zaskakujące melodie wokalne. “The Sorceress” trwa dobrze ponad sześć minut,
jednak po jego zakończeniu ma się wrażenie, że minęło może ze trzy minuty, a przecież
po drodze dostajemy kilka załamań tempa i zmian w progresji utworu. Ukoronowanie
tego wszystkiego przyspieszeniem z solówkami przed powrotem do refrenu stanowi
wyborny akcent.
Świetne kilery “Valley of the Dolls” i “Fata Morgana” także
obfitują w niesamowite zakręty i zaskakujące zmiany w wymowie utworów.
Progresywna natura jest ciągle obecna w strukturze kawałków, jednak wyczuwa się
ją jedynie podświadomie, dając się porwać wspaniałym gitarom i wokalom. Bogate
melodie w “Fata Morgana”, które w artystyczny sposób ubarwiają ten utwór, to
już wyższa sztuka heavy metalu. To nie są te słodkopierdzące dupciobuzie znane
z nowszych odsłon power metalu, lecz prawdziwa poezja i klasa.
Niemalże co chwilę jest podkreślana różnorodność ekspresji
muzycznych. Dzięki temu niezwykle rozbudowany “Guardian” sprawia, że włoski
stają na ciele. Czy to za sprawą klimatycznego akustycznego intro czy też porywających
leadów następujących po nich bądź też magicznych wokali Archa. Gitara klasyczna
pojawia się w tym utworze także w dalszej części, jednak nie pozbawia tej
kompozycji swej wewnętrznej mocy i energii, które czuć jak stale w niej buzują.
“Prelude To Ruin” kontynuuje dumny pochód zwycięstwa pod
sztandarem Fates Warning. To, jak epicka melodia zagrana przez obie gitary w
unisono na wstępie przechodzi w monumentalny ciężki klekot, to czystej wody
magia. Gdy już się wydaje, że mamy mniej więcej pojęcie jak będzie wyglądała ta
kompozycja, wchodzą nagle melodie wokalne Archa, sprawiając że całość obiera
zupełnie inny kierunek. Kolejny raz bezbłędne riffy gitarowe i solówki łączą
się z niebanalnymi i przepięknymi wokalami. W dodatku, kompletny obrót muzyczny
o 180 stopni mniej więcej w 3:40 i to, co po nim następuje sprawia, że nie da
się nie docenić wszechstronności Archa, który potrafi także dorzucić nieco
thrashowej maniery do swego stylu.
Prawdziwą siłę Fates Warning i przewagę nad takim miałkim
Dream Theater, stanowi fakt, że progresja w utworach FW jest łatwa do
strawienia. Nie oznacza to bynajmniej że przyjęła tutaj formę jakieś
prostackiej jej formy, wręcz przeciwnie. Po prostu jest ona tak dobrze
wkomponowana w strukturę utworów, że zamiast przeszkadzać w odbiorze piękna
muzyki, uwypukla je.
Album kończy majestatyczny, ponad ośmiominutowy “Exodus” -
finał, który przynosi nam przeprawę przez różne nastroje i klimaty muzyczne.
Mamy tutaj cierpiętniczą chwałę, sentymentalną zadumę i poetycki oniryzm. To, w
jaki sposób ten utwór potrafi oddziaływać na wyobraźnię, jest niesamowite.
Każda próba opisania słowami tego, co można usłyszeć na
“Awaken the Guardian” nie odda w pełni sprawiedliwości temu albumowi. Ponieważ
nie jest to zwyczajnie płyta z muzyką. To prawdziwe przeżycie zmysłowe. To
podróż przez mistyczne oceany wyobraźni. Muzyka Fates Warning jest eteryczna i
magiczna, a nawet rzekłbym że także duchowa. Otwarcie się na piękno, jakie
przedstawia “Awaken the Guardian” jest przeżyciem jedynym w swoim rodzaju.
Maiden of beauty, dressed
in rainbow
Come to me
Ocena: 6/6
Dziwna to płyta. Ogólnie w sosie brzmieniowym amerykańskiego power metalu typu Metal Church czy Sanctuary (brzmienie gitar jak i wokalu,ta sama szufladka) ale oczywiście kompozycyjnie już bardziej złożona i skomplikowana. Nie ma kompletnie nic wspólnego z Dream Theater z którym o ile wiem ma już wiele wspólnego poźniejszy Fates Warning. W każdym razie Awaken jest dla mnie dziwna bo jest właśnie tak dziwna i tak mi się nie podoba, tak bardzo mnie odrzuca że aż tak bardzo intryguje że chce się kolejny raz jej posłuchać bo czuć że za którymś razem złapie. U mnie jeszcze nie załapało ale jestem na właśnie tej drodze oętania przez tą płytę. Bo są płyty które odrzucają skutecznie i lądują w koszu albo na allegro a ta ciągle w odtwarzaczu :))
OdpowiedzUsuń