sobota, 5 marca 2016

Horacle - wywiad






Nie jesteśmy dziećmi bogatych rodziców

No spoko, kolejna młoda kapela z Belgii. Nie spodziewajcie się jednak godnego następcy Ostrogoth czy Crossfire. Nie wiem, może jestem uprzedzony, ale jakoś niezbyt przychylnie przemawia do mnie fakt, iż Horacle kreuje wizerunek buców-malkontentów, nie przyjmujących słów krytyki i narzekających na wszystko. A to koncert nie ten, a to w studiu trzeba być perfekcjonistą i tak dalej. Motywem przewodnim będzie unisono narzekań, że mimo dobrych ocen w recenzjach żadna wytwórnia nie chce przygarnąć Horacle pod swe skrzydła. Tyle dobrych recenzji, a promotorzy i oferty koncertowe oraz festiwalowe jakoś nie walą drzwiami i oknami. No, niesamowite! Dla mnie nie jest to w ogóle dziwne, gdyż “Dead Eyes Revelation” jest płytą w najlepszym wypadku średnią i z rodzaju tych, które są przesłuchiwane w sumie wyłącznie przez recenzentów muzycznych - trochę tak jak w przypadku naszego rodzimego CETI. W każdym razie jest też pewien plus: goście sami nagrali swoją płytkę i sami zajmują się jej sprzedażą, także ich upór jest godny podziwu.


Hej! Minęło już trochę czasu od premiery waszej debiutanckiej płyty. Co porabialiście od tamtego czasu?

Terry Fire: Mnóstwo, mnóstwo wywiadów. Dużo recenzji naszego materiału się pojawiło i to cholernie dobrych! Nie zagraliśmy dużo koncertów.

Franck “Lord Sabathan” Lorent: Raptem kilka. Kilka dobrych, jeden znakomity - Metal Magic w Danii - i dużo kiepskich.



Tak na szybki start, ponieważ nadal jesteście dość nową nazwą na scenie metalowej, czy możecie po krótce przedstawić zespół i powiedzieć nam jak to wszystko się dla Horacle rozpoczęło?

Franck: Wszystko się zaczęło w 2008 roku, gdy razem z Davidem D.C. postanowiliśmy pograć razem heavy metalowe hity Iron Maiden, Mercyful Fate, Black Sabbath, Priest, itd… Wkrótce zaczęliśmy pracować nad własnym materiałem. Napotykaliśmy jednak trudności w postaci braku uzdolnionych muzyków i totalnej posuchy na heavy metalowego wokalistę z prawdziwego zdarzenia. Po wielu porażkach i wielokrotnym utknięciu w martwym punkcie udało nam się w końcu zmontować sensowny line-up. W 2009 roku dołączyli do nas Dyno i Greg War, w 2010 Terry Fire, a Aleksei w 2013, zastępując Davida… David opuścił zespół, by skupić się na swojej pracy.



Przejdźmy do tematu dotyczącego waszego nowego albumu. Jak postrzegacie efekty swojej pracy w studio z perspektywy czasu? Czy jesteście zadowoleni z rezultatu jaki osiągnęliście?

Terry: Jestem zadowolony z większości. Myślę, że nigdy nie będę w pełni usatysfakcjonowany - jestem artystą. Artysta musi być perfekcjonistą. Muszę jednak podkreślić fakt, że podeszliśmy do tworzenia albumu z własną wizją, nie przyjmowaliśmy krytyki od nikogo, nawet od producenta. Fajnie, że nasz nowy wioślarz Alexei pomógł mi posunąć się jeszcze dalej w moim warsztacie na tej płycie. Ma naprawdę dobre ucho. Wcześniej to ja byłem naczelnym musztrującym w zespole, ale dobre ucho w kapeli zawsze się przyda! Tak czy inaczej, ta płyta jest prawdziwym udoskonaleniem naszej formy.

Franck: Osobiście bardzo miło wspominam pracę w studio. Dużo zabawy z dziewczynami, świetna i relaksująca atmosfera. Dobrze się nam pracowało. Praca z Geraldem Jansem była niezwykłym doświadczeniem. Rezultat tego jest niesamowity. O wiele lepszy niż się spodziewałem. Nie bylibyśmy w stanie osiągnąć go wcześniej… Osobiście trochę żałuję, że nowy album ma takie brudne brzmienie. Chciałem by było bardziej czystsze niż zjadliwe.



Czy okładkę mamy odczytywać jako grafikę będącą ilustracją zawartości muzycznej albumu?

Terry: Tak. Artwork przedstawia wydarzenia, które zostały opisane w “Awakening of a Crimson Shelter”, naszej póki co najbardziej ambitnej kompozycji, dwanaście minut opowieści o duchach.

Franck: Dokładnie. Juanjo odwalił kawał świetnej roboty. Okładka idealnie współgra z klimatem bijącym z tego krążka.



Jedna z waszych kompozycji skupia się wokół postaci Jamiego Lannistera z Gry o Tron. Dlaczego zdecydowaliście się sportretować postać akurat z tego uniwersum w jednym ze swych utworów?

Terry: Moje inspiracje dyktują mi to o czym mam pisać. To zresztą normalna rzecz. Maideni inspirowali się serialem Prisoner i filmem Braveheart. Halford inspirował się science fiction. To nic nowego. Nie wydaję mi się jednak bym w przyszłości to kontynuował. I nie narzekajcie, że w tekście nie ma zbyt wiele jego historii. Tekst napisałem dawno temu i dopiero po obejrzeniu dwóch sezonów. (śmiech)



Czy możecie nam powiedzieć jakie były wasze inspiracje przy innych kawałkach?

Franck: Takie jak zawsze, czary, czarna magia, mroczne opowieści, wszystko na temat ciemniejszej strony…

Terry: Nie no, “Carnage Stallion” jest swojego rodzaju metaforą naszego zespołu. Rozumiesz, surowa i twarda forma podczas koncertów. “Revenge at Hand” jest o zemście. Brutalnej zemście. Oprócz tych dwóch i “King Slayer” reszta dotyczy świata duchów: dusze, telluryczność, moja wizja świata energii i tym podobne. Niektóre teksty można interpretować dwojako jak w “Sign of the Beast” i “Wicked Child”. “No Resistance” jest kontynuacją naszej sagi, którą zapoczątkowaliśmy na “A Wicked Procession” utworem “Lightning Strikes Down”. Jestem w trakcie pisania kolejnej jej części.



Większość recenzji, które wpadły mi w ręce, bardzo chwaliły “Dead Eyes Revelation”. Czy według was to oznacza, że wasz album spodobał się maniakom tradycyjnego heavy metalu?

Terry: Mam taką nadzieję! Podobało mi się wszystko, co czytałem na temat naszego wydawnictwa. Z drugiej strony, jest to nieco przygnębiające. Wydaje się, że ludziom naprawdę album się podoba, ale nie dostajemy prawie w ogóle ofert koncertowych. Te koncerty, które do tej pory zaliczyliśmy były niesamowite. Graliśmy obok Candlemass. Grim Reaper, Alpha Tiger, Evil Invaders, ADX, Enforcer, Vuclain… [sic!] Może coś nie sztymi po stronie biznesowej? Jest może u was jakiś manager z prawdziwego zdarzenia? (śmiech)

Franck: Wszędzie otrzymujemy dobre noty w recenzjach, więc nie rozumiem dlaczego nie interesuje się nami żaden label oraz promotorzy!



Jakie jest wasze podejście do krytyki? Tej konstruktywnej, oczywiście.

Terry: Póki co, nie musimy sobie zadawać takiego pytania, bo spotykamy się z wyłącznie przychylnymi opiniami. Co jest jeszcze bardziej frustrujące, no bo gdzie w takim razie są koncerty, do cholery? Jedyna ostrzejsza krytyka jaką widziałem, dotyczyła naszej EPki. Gość napisał, że w paru miejscach wypadliśmy poza skalę, no i miał rację! Tak czy owak, jestem otwarty na krytykę, gdyż sam w stosunku do siebie jestem niezwykle wymagający.


Czy nagranie dystrybuujecie na własną rękę czy może jakaś wytwórnia wam w tym pomaga?

Terry: Tylko my się tym zajmujemy. Nie było żadnych ofert, więc nie mieliśmy wyjścia. Nie mogliśmy już dłużej czekać.

Franck: Z wyjątkiem “A Wicked Procession” nie mieliśmy ani jednej poważnej oferty. Także kolportujemy album samodzielnie i przy niewielkiej pomocy lokalnych dystrybutorów.



Nie wiem czy istnieje prawdopodobieństwo, że cały album się wyprzeda, jednak jeżeli tak się stanie, to czy planujecie zrobić dodruk kolejnych kopii?

Terry: No stary, oczywiście! Myślimy także nad wydaniem tego albumu na winylu! I nad dotłoczeniem kolejnych kopii naszej EPki, bo wszyscy się zawsze o to pytają. Wszystko jest kwestią pieniędzy. Nie jesteśmy dziećmi bogatych rodziców! Gdy tylko sprzedamy odpowiednią ilość egzemplarzy, to będzie właśnie następny punkt na naszej liście.



Czy postrzegacie swoją twórczość muzyczną jako swoisty metafizyczny hołd dla klasycznego heavy metalu czy też może staracie się zrobić coś zupełnie nowego, tyle że w old schoolowym stylu?

Terry: Ha, dobre pytanie, stary! Myślę, że w pewien sposób łączymy oba te podejścia. Jestesmy jednocześnie bardzo blisko tradycji i osobistej twórczości. Jednak zawsze jest tak, że możesz coś zrobić po staremu, zgodnie z zasadami, lub po swojemu. Gramy tradycyjny heavy metal własnie po swojemu. Dodajemy do niego nieco speed/thrashu, a czasem nawet progresji. I naszego szaleństwa.

Franck: Co do mnie, po prostu gram i czuję heavy metal jako coś więcej niż raptem styl w muzyce. To jest moja kultura, mój sposób na życie. Postrzegam muzykę jako metafizyczną odpowiedź mojej duszy względem świata.



Tak z ciekawości - czy macie może jakieś problemy w organizowaniu koncertów z powodu tego całego nagłego napływu islamistów? Czy spotkaliście się z niechęcią ze strony ich środowiska?

Terry: Ekstremiści to najmniejsze nasze zmartwienie. Takie rzeczy nie przeszkodzą nam w życiu naszymi marzeniami. Życie jest niebezpieczne. Każda minuta na tej planecie jest niebezpieczna. Jebać wszystkich fanatyków! Świat byłby lepszy bez nich. Największym naszym problemem jest brak wsparcia ze strony wytwórni i promotorów!

Franck: Nie mieliśmy problemów ze strony muzułmanów. Większym zmartwieniem jest zamykanie wszystkich metalowych pubów i miejsc w których moglibyśmy grać, ale to nie z powodu terroryzmu, lecz plajty. Za mało rockersów i metalowców chodzi na koncerty na południu Belgii.



Skoro mowa o koncertach, to który dotychczasowy wasz występ był najbardziej odjechany? I dlaczego?

Terry: Z ostatnich to bezsprzecznie festiwal Metal Magic w Danii. I to nie tylko pod kątem naszego koncertu, ale całokształtu atmosfery. Byliśmy tam trzy dni. Stary, to było jedne ze szczęśliwszych doświadczeń w moich życiu, wszyscy byli niesamowici… Ale przez ostatnie pięć lat mieliśmy inne świetne koncerty.

Franck: Metal Magic… obie edycje były nie do pobicia. I koncert w Oberhausen ze Skull Fist i Iron Kobra we wrześniu 2011 i Ages of Metal we wrześniu 2013…


Czy reakcja fanów pod sceną zwykle jest taka jaką oczekujecie na swoim koncercie?

Terry: Oj tak, a nawet jak z początku są trochę ospali, to robimy wszystko, by rozpętać tam piekło! Nie schodzę ze sceny, póki dookoła nie ma oparów potów i bólów karku. Był tylko jeden koncert, na którym publiczność cały czas stała bez ruchu. To był koncert z Raven gdzieś we Flandrii. Pamiętam to… dostałem szału i zacząłem wrzeszczeć na ludzi, by ruszyli swe dupska! Gdy skończyliśmy koncert byłem naprawdę wkurzony. Ale ludzie do mnie podchodzili, klepali po plecach i mówili, że zagraliśmy świetny show. A ja na to “O co wam chodzi, myślałem, że się wam nie podoba!”. Ale podobnie się zachowywali podczas występu innych kapel tego wieczoru, włączając w to sam Raven… Pewnie coś w wodzie! (śmiech)


Wielkie dzięki za wywiad. To będzie wszystko. Ostatnie słowa do naszych czytelników należą do was!

Terry: Wielkie dzięki panie i panowie, nie zapomnijcie odwiedzić naszej strony www.horacle.be oraz naszego Facebookahttps://www.facebook.com/HoracleOfficial/. Wspierajcie undergroundową scenę. Potrzebuje tego. Nie pozwólcie zgasnąć płomieniowi heavy metalu w waszych sercach. "Beware and spred the word 'cause the Horacle is watching you!"

Franck: Nie pozwólcie zgasnąć heavy metalowemu płomieniowi, wspierajcie underground, plujcie na mainstream i chciwość, wznieście flagę poświęcenia!


Przeprowadzono: styczeń 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz