poniedziałek, 28 marca 2016

Destructor - wywiad








nie widzę powodów, by porzucać to, co teraz robimy

Dziki i barbarzyński speed metal obleczony w stal, łańcuchy, ćwieki i hektary skóry - taki właśnie jest Destructor. Zespół, który świetnie rokował na przyszłość w latach osiemdziesiątych po swoim debiutanckim “Maximum Overload”, jednak którego historia zakończyła się tragicznie, gdy basista Dave Iannica zginął zasztyletowany na parkingu. Ten tragiczny epizod, który sprawił, że wieczór, który miał być świętowaniem Nowego Roku i odnowienia kontraktu płytowego na drugi album, stał się wigilią końca. Destructor jednak powrócił w 1999 roku i po nagraniu “Sonic Bullet”, “Storm of Steel” oraz “Forever in Leather” uderza w nas swym materiałem, który miał stanowić wówczas w latach osiemdziesiątych docelowo ich drugi album. Przeprowadziliśmy wywiad z Dave’em Overkillem gitarzystą i wokalistą grupy, jedynym oryginalnym członkiem pierwotnego składu, który oprócz Matta “Flammable” Schindelara znajduje się jeszcze w Destructorze. Dave nie odpowiedział nam na niektóre pytania dotyczące Dave’a Ianniki oraz jego mordercy, który jakoś teraz powinien już wychodzić na wolność. Trudno rzec, bo mało jest informacji na ten temat, a ostatnie wieści pochodzą z 2009 roku. Nie napieraliśmy - może z czasem do tego się wróci.

Na wstępie chciałbym pogratulować bardzo dobrego albumu. “Back in Bondage” jest naprawdę niezwykłe. Jak wygląda wasze samopoczucie po ukończeniu tego nagrania?

Dave Overkill: Wielkie dzięki. To nagranie tkwiło w limbo już piętnaście lat i jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że Pure Steel Records zdecydowało się dać mu szansę. Ten krążek miał być naszym drugim albumem, a zawarte na nim utwory stanowią nasze kompozycje zamknięte w kapsule czasu od 1987 roku.

Czy mógłbyś nam powiedzieć dlaczego postanowiliście wydać ten album przez Pure Steel, a nie przez Auburn jak wiele waszych poprzednich płyt?

Auburn nigdy się do niego nie zabrało. Spędziliśmy z nimi wiele wspaniałych lat, jednak nastał czas dla Destructora, by po prostu pójść dalej.

Jaka historia kryje się za okładką nowej płyty? Jak to się stało że Constanza z Demony się na niej znalazła?

Constanza (Tanza Speed) jest moją znajomą i gdy kreowałem wizję okładki, stwierdziłem że ona się będzie idealnie nadawać do roli modelki na “Back in Bondage”. Pasowała perfekcyjnie wręcz. Jest niezwykle piękna i prawdziwie metalowa. Było to o wiele lepsze rozwiązanie niż najmowanie modelki, która dobrze wygląda, ale nie interesuje się heavy metalem. Tanza nadała płycie takiego klimatu o jaki mi od początku chodziło.

Nagranie jest dość nietuzinkowe. “Final Solution”, “Triangle”, “Tornado”, “Pompeii”, “G-Force”, “The Shedding of Blood & Tears” zostały napisane jeszcze w latach osiemdziesiątych. Nie wiem jak z pozostałymi, ale to właśnie te utwory miały być obecne na tym nigdy nie ukończonym drugim albumie z 1987 roku?

Dzięki. Tak, zgadza się. Mieliśmy jeszcze parę innych utworów z drugiego pakietu napisanych kompozycji, które dorzucaliśmy po drodze, ale nigdy nie zostały one wydane tak razem, jak pierwotnie zamierzaliśmy. Trzy utwory były pierwszymi napisanymi po reaktywacji zespołu.

Czy wszystkie teksty były napisane w latach osiemdziesiątych? Wprowadziliście jakieś zmiany?

Nic nie zmienialiśmy. Wszystkie teksty zostały napisane pierwotnie między 1986 a 1987 rokiem.

Wszystkie utwory z “Back in Bondage” są genialne. Chciałbym jednak spytać o to, co możemy usłyszeć na początku “Powerslave”. Czy to jest nagranie z jakiegoś filmu?

To nagranie głosu Dave’a “Powerslave’a” Horvata, naszego zmarłego przyjaciela. Sam utwór jest dedykowany specjalnie dla niego. Był piątym członkiem zespołu w latach osiemdziesiątych. Był naszym bratem, technicznym i towarzyszył nam na każdym koncercie.

Sam tytuł niezwykle mocno kojarzy się z Iron Maiden siłą rzeczy.

Tak się złożyło, że gdy nadawaliśmy sobie przydomki w latach osiemdziesiątych, to Dave został ochrzczony Powerslave’em, gdyż był niewolnikiem zespołu i heavy metalu.

Czy to prawda, że zamierzaliście nagrać “Back in Bondage” jeszcze w 1999, po reaktywacji zespołu? Co się stało, że ten pomysł został porzucony i nagraliście “Forever in Leather” zamiast niego? No i dlaczego nagle teraz przypomnieliście się z tym materiałem?

Jak już wspomniałem, nagranie zostało wykonane w 2001 roku. Nie mieliśmy jednak szczęścia i ani Listenable Records ani Auburn nie zainteresowało się zbytnio tym materiałem, nie na tyle, by go od razu wydać. Gdy wznowiliśmy wówczas pracę z Auburn, wydawało się, że lepiej będzie się pokazać od nieco nowszej strony. Bardziej aktualnej - że wstępując z powrotem na scenę metalową potrafimy pisać nowy materiał, zamiast wyłącznie opierać się na tym, co powstało kiedyś. Musieliśmy zepchnąć “Back in Bondage” nieco w tył. Było to niezbędne w sytuacji, gdy chcieliśmy wydać “Sonic Bullet” i “Forever in Leather”. Teraz przyszła pora byśmy pokazali światu brakujące ogniwo w historii Destructora.

A co w takim razie się stało z “Decibel Casualties”? Ten koncept też odwlekliście w czasie?

Ten tytuł zachowaliśmy na naszą drugą płytę pod barwami Pure Steel. Nagranie jest już niemalże ukończone i mamy nadzieję, że ukaże się wczesną jesienią 2016. “Decibel Casualties” jest kontynuacją “Forever in Leather”. Utwory powstały niedawno i dzięki temu fani będą mieli wgląd w to, jak brzmi świeża twórczość Destructora.

Co spowodowało reunion Destructora w 1999 roku?

W 1999 roku Frank Stover ze Snakepit Magazine skontaktował się ze mną w celu przeprowadzenia wywiadu. Wówczas nie mieliśmy bladego pojęcia, że ktoś jeszcze kojarzy nazwę Destructor czy interesuje się naszą muzyką. W Ameryce prawdziwy metal był martwy, ale w Europie i innych częściach świata zaczął rodzić się na nowo. Ten wywiad wyrwał nas z przeszłości i sprawił, że postanowiliśmy wznowić działalność.

Dlaczego Pat Rabid nie jest już obecny w składzie?

Pat odszedł z własnej woli. W sumie lepiej by na to pytanie odpowiedział sam zainteresowany. Ja dla siebie nie widzę powodów, by porzucać to, co teraz robimy.

Pomysł z tym by malować sobie twarze, gdy Destructor dopiero zaczynał grać… Jak to się stało, że taki motyw się pojawił w zespole i dlaczego go wkrótce porzuciliście?

Myśleliśmy, że to spoko pomysł, wiele zespołów wtedy tak robiło. Chcieliśmy być wielcy - jak KISS czy Alice Cooper. Po roku jednak zmieniła nam się koncepcja i postanowiliśmy oderwać się od tej mody. Choć trwało to krótko, to nie żałujemy tamtego epizodu. Był to raptem początek i jeszcze szukaliśmy pomysłu na siebie.

Podobno Bill Peters z Auburn Records zaproponował wam kontrakt płytowy tuż po waszym pierwszym koncercie. Jaki w takim razie był powód nagrania demówek “Smash Your Skulls with Power” i “Bring Down the Hammers”?

To prawda, Bill podszedł do nas i wysunął taką propozycję po naszym pierwszym show. Jednak wtedy już mieliśmy nagrane kasety naszego demo “Smash Your Skulls…”. To właśnie dzięki nim udało się przykuć uwagę sceny do zespołu, jeszcze zanim zagraliśmy pierwszy koncert. Nie było nigdy żadnego “Bring Down the Hammers” demo. Ten utwór był na demówce “Smash Your Skulls”. Z biegiem czasu dogrywaliśmy do tej demówki nowe utwory. Nasz pierwszy występ miał miejsce w październiku 1984 roku, a sesja nagraniowa “Maximum Destruction” zaczęła się w lecie 1985. Wszystkie rozmowy z Auburn między tymi dwoma datami były jedynie negocjacjami i dyskusjami, więc stale poszerzaliśmy nasze demo.

Intro do “Maximum Destruction” - “Prelude in Sledge Minor…”... kto i co wtedy zniszczył?

Na tym intro jest Bill z wielkim młotem rozwalający telewizory w studio nagraniowym.

Wzięliście udział w kompilacji dla Anvil “Strong As Steel” nagrywając cover “Bedroom Game”. Dlaczego wybraliście akurat ten utwór do zcoverowania? Czy też wybrało go wam Skol Records? Jak w ogóle nawiązaliście wtedy współpracę ze Skol?

Skol szukało wtedy zespołów do takiej składanki, a my chcieliśmy wziąć w tym udział, ponieważ jesteśmy fanami Anvil już od czasów ich pierwszej płyty. Zdawałem sobie sprawę z tego, że każdy inny zespół będzie chciał wybrać dla siebie te najbardziej oczywiste utwory, a ja chciałem nagrać utwór, który właśnie bardzo się wyróżniał na pierwszym krążku Anvil. Nikt nie wybrał “Bedroom Game”, a ja uwielbiam ten utwór.

Historia Destructora jest nierozerwalnie związana z tragiczną śmiercią basisty Dave’a Ianniki. Wznowienie działalności bez niego musiało być nie lada wyzwaniem, jednak jestem wam bardzo wdzięczny, że postanowiliście mimo wszystko iść naprzód z kapelą. Czy wielu fanów wyraża swoje poparcie dla waszej decyzji?

Jakżeby fani mogli nas nie wspierać? Dave był wspaniałym człowiekiem i dużą częścią naszego zespołu. Zawsze będziemy o nim pamiętać.

Co byś wskazał jako główny cel dla Destructora w nadchodzącym czasie?

Nadal tworzyć muzykę i grać koncerty, dopóki jeszcze możemy. Zawsze towarzyszyło nam poczucie niedokończenia niektórych spraw, a teraz mamy drugą szansę i zamierzamy ją wykorzystać.

Czy planujecie zagrać jakieś koncerty na Starym Kontynencie. Gdzie będziemy mogli was zobaczyć na żywo?

Zespół jest już zabookowany w Toronto w Kanadzie i Milwaukee w Wisconsin. Zagramy też w Chicago, Illionis oraz w Cleveland i północnowschodnim Ohio. Kończymy prace nad “Decibel Casualties”, a latem zabieramy się za nagrywanie kolejnego albumu. Zobaczymy jakie będzie zainteresowanie “Back in Bondage”. Jestem pewny, że wrócimy do Europy. Chcielibyśmy także zagrać w Ameryce Południowej i w innych częściach świata, gdzie heavy metal kwitnie.

Zawsze mnie ciekawiła sprawa z nazwą Destructor. Zaczęliście mniej więcej w tym samym czasie co niemieckie Destruction. Jak zareagowaliście, gdy się okazało, że oba zespoły mają bardzo podobną nazwę?

Było dość zabawnie, bo stało się to w sklepie z płytami. Zobaczyłem nagle ich debiut na półce. To było wow. Ale to nie ma znaczenia. Wiele zespołów ma podobne nazwy czy wygląd i tak dalej. Jesteśmy z dwóch różnych krańców świata i jestem przekonany, że Destuction nawet nie wiedziało o naszym istnieniu. Zwykłe zrządzenie losu. A nasza nazwa została zainspirowana utworem Excitera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz