środa, 15 czerwca 2016

Blizzen - Genesis Reversed



Blizzen - Genesis Reversed
2016, High Roller Records

Po raz kolejny mamy zespół, który uskutecznia takie delikatne, dziewczęce, ugrzecznione granie - coś w stylu Enforcer, White Wizzard, Cauldron, Vanderbuyst. Blizzen to właśnie kapela tego pokroju. Nie wiem jak to jest, że te kapele grają taką miałką wersję heavy metalu. Jakoś Air Raid, Iron Kobra, Rocka Rollas czy Dexter Ward udało się pokazać, że nowa twarz heavy metalu może mieć w sobie energię, jad i ogień. Jak to jest, że Blizzen i inne bliźniacze mu kapele są takie bez wyrazu? Nawet nie chodzi tu o lekkość, bo taki Amulet czy Helvetets Port nie dokładają ton ciężaru do swojej muzyki, a i tak brzmią lepiej i czuć, że ich twórczość jest pełna charyzmy i charakteru.

Pierwszy kontakt z Blizzen miałem w 2015 roku przy okazji premiery ich EP “Time Machine”. Zanudziła mnie na śmierć swą monotonnością i zażenowała swą filigranową delikatnością. Nie żeby nie było na niej kilku dobrych pomysłów, bo jest tam trochę fajnych riffów, ale całość zdecydowanie leży. Nie spodziewałem się więc wiele po debiutanckim pełniaku. I miałem rację.

Fani Enforcera będą ukontentowani. Wszyscy inni mogą nawet nie czuć zawodu lecz po prostu zaorać grubą knagą to nagranie. Naturalnie nie wszystko tutaj jedzie miernotą - tak jak w przypadku EP z 2015 roku natrafimy na kilka fajnych zagrywek. No i co z tego jak całość leży zarówno pod kątem brzmieniowym jak kompozycyjnym? Metal z wyrwanymi szponami i kłami oraz z urwanymi jajami.

Najlepsze jest to, że wokalista tego całego cyrku nawet umie śpiewać. Słychać to na przykład w takim dość hiciarskim “Pounded For Good”. Szkoda tylko, że jego barwa głosu jest irytująca, a z jego krtani nie wydobywa się ani krztyna ognia.

Także nie ma tutaj czym się ekscytować. Można wyciąć sobie kilka motywów z całości “Genesis Reversed” jak początek do kawałka tytułowego, główny riff “Gone Wild” (który wcale się nie kojarzy z “Back in the DayMegadeth), samo akustyczne intro do płyty i jeszcze kilka innych, i je sobie posklejać - słuchanie czegoś takiego oszczędzi nam zażenowania słuchania całości “Genesis Reversed”. Die hard fani Enforcera się ze mną nie zgodzą, ale kogo interesuje ich zdanie. Niech umierają z twarzami w szambie. 

Ocena: 2,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz