czwartek, 27 sierpnia 2015

Midnight Messiah – The Root of All Evil





Midnight Messiah – The Root of All Evil
2013, Cold Town Records
Fani NWOBHM, którzy nie zatrzymali się przy zgłębianiu gatunku na płytach Angel Witch i Diamond Head, z pewnością kojarzą nazwę Elixir. Zespół ten nagrał jedną z najlepszych płyt z okresu, mianowicie „The Son of Odin”. Jest to płyta kompletna, zniewalająca brzmieniem, muzyką i klimatem, słowem – majstersztyk. Elixir gra nadal, jednak od niedawna pod nową, zmienioną nazwą. W zespole pozostało tylko dwóch członków tej kapeli, którzy chcieli nadal tworzyć i koncertować – wokalista Paul Taylor i gitarzysta Phil Denton. W poszanowaniu pozostałych członków Elixir oraz w celu wyznaczenia nowej granicy w historii zespołu, kapela przechrzciła się na Midnight Messiah, nazwę zaczerpniętą z utworu z ostatniego albumu „All Hallows Eve”. 
Swoisty debiut Midnight Messiah nosi tytuł „The Root of All Evil”. Płyta została wydana w dość ładnym, pozbawionym bookletu, rozkladanym digipacku. Prosta i przyjemna okładka, jak i cała szata graficzna, została przygotowana przez nowego perkusistę Darrena Lee. Lekkim mankamentem jest fakt, że jest trochę zbyt komputerowa, a wewnątrz digipacku nawet ciut rozpikselowana. Na sam album składa się 10 nowych kompozycji i nagrany na nowo kawałek od którego kapela przywdziała obecną nazwę. 
Już na samym starcie trzeba przyznać, że poszczególne utwory są świetnie wyważone. Denton z Taylorem zaopatrzyli je w wyśmienite riffy na modłę starego dobrego NWOBHM. Kompozycje można od siebie z łatwością odróżnić, nie zbrylają się w nieczytelną masę, jak to mia miejsce na nieprzebranej rzeszy nowych nagrań kapel z New Wave of British Heavy Metal wydawanych w ostatnich latach. Muzyka jest czytelna i przejrzysta – wychwytuje się bez problemu poszczególne instrumenty. Klimat utworów płynie swobodnie i nie uświadczymy tutaj grania „pod włos”. Kompozycje są kunsztownie inkrustowane nastrojowymi solówkami. 
Przegląd utworów jest fantastyczny. Do szybszych należy „Damned For All Time” ze świetną, wyrywającą się do przodu perkusją i genialną harmonią w bridge’u. „The Wise Man of Roklar” szturmuje głośniki riffem a la „All Guns Blazing”. Midnight Messiah uaktywnia swój przebojowy pazur w „King of the Night”. To jest naprawdę porządne granie! Tak jak pisałem – kompozycje są doskonale zbalansowane, muzyka zróżnicowana, a to wszystko spojone świetnymi riffami i charyzmatycznym głosem wokalisty. Paul Taylor posiada godną podziwu manierę śpiewania. Jego czysty, lekko spatynowany głos jest idealnym uzupełnieniem warstwy muzycznej utworów. Momentami wpada w klimaty Saxon. W „The Evil One” brzmi niemal idealnie jak Biff Byford. Paul ponadto jest świetnym pisarzem, gdyż teksty utworów są ciekawe i dobrze napisane. 
Kompozycją, która odstaje nieco od reszty, jest „Midnight Messiah”. Nie jestem jednak zdziwiony tym faktem, w końcu to utwór z ostatniego albumu Elixir. W komponowaniu tego materiału brali udział także bracia Dobbs. Teraz, gdy muzyka post-Elixiru jest wyłącznie autorstwa Phila i Paula, widać jak diametralnie zmieniła się jakość utworów tworzonych przez zespół. Wszystkie pozostałe utwory na „The Root of All Evil” zostały stworzone wyłącznie przez powyższy duet. Jest to plus, gdyż album posiada w sobie duszę i morza klimatu klasycznego NWOBHM. Sam utwór „Midnight Messiah” nie jest złą kompozycją samą w sobie, jednak ma bardzo nowoczesną formułę i styl, w przeciwieństwie do nowszych utworów, z którymi sąsiaduje. 
„The Root of All Evil” jest albumem godnym polecenia. Słuchacz znajdzie tutaj utwory szybkie, wolniejsze i w średnim tempie. Wymowa utworów jest typowo heavy metalowa, lecz znajdują się tu także hity oraz epickie monumenty. No, po prostu NWOBHM jak się patrzy! Uderzenie obuchem w czerep i powolna agonia w ciemności! 
Ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz