czwartek, 27 sierpnia 2015

Game Over - For Humanity




Game Over - For Humanity
2012, My Graveyard Productions

Na me witki i łabądki! Toż to typowa, stereotypowa thrash metalowa sztampa w wydaniu młodzieniaszkowej nowej fali srasz metalu! Już sama okładka jest dokładnym odzwierciedleniem tego, co można usłyszeć na tej płycie. Wystarczy rzucić na nią okiem i już się wie z czym ma się do czynienia. O, zgubieni ci, którzy stwierdzą, że warto jednak dokładnie przyjrzeć się zawartości. Zostaliście ostrzeżeni już na samym wierzchu pudełka. Dokonajmy jednak tego czynu męczeńskiego i zagłębmy się w radosny świat młodych katanobiboszy. 

Po riffach można poznać, że młodzi Włosi są zafascynowani do granic możliwości Kreatorem, a swoje kompozycje urozmaicają patentami zaczerpniętymi z utworów wczesnego Testament oraz, co za niespodzianka, Nuclear Assault. Teksty większości utworów były pisane przez kogoś, kto posiada kreatywność godną ogrodowego turkucia podjadka potraktowanego z rozmachem otrzonowaną motyczką do pielenia grządek. Kolejne tyrady o społecznych przeciwnościach losu młodych kataniarzy. Po prostu miód na uszy. Tudzież kolejne pseudo-uświadamiające memoranda o wojnie i upadku ludzkiej egzystencji. No i nie wolno zapomnieć o motywie, który zawsze, ale to zawsze pojawia się na tego typu wydawnictwach. Musem jest przynajmniej jedno hymniątko chwalące w pseudohumorystyczny sposób imprezowy styl życia, rzyganie browarem, zabawę do upadłego - jesteśmy tacy fajni, zalewamy się morzem alkoholu, niekończąca się impreza, mosh, hałasujmy do białego rana, tacy jesteśmy rebel-buntowniczy, póki mama się nie dowie. Takie thrashowe YOLO, tak samo drętwe i żałosne. Nie wiem jak to się dzieję, że taki Tankard potrafił tworzyć utwory o takiej tematyce, w dodatku z jajem i z polotem, a całe rzesze naśladowców próbują to małpować w godny politowania sposób. 

Ścieżki melodyczne wokali mają czasem bardzo dziwne struktury. Jakby ktoś na siłę próbował dopasować tekst do wcześniej napisanego utworu. Jest to bardzo zły zabieg, bo przez to tworzą się dziwne sztuczne głosowe wygibasy. To mogło zostać lepiej przemyślane i lepiej skomponowane. Zwłaszcza, że wokale Reno Chiccoliego nie są niczym specjalnym, a nawet trochę śmieszą przez ten jego akcent. 

Gra solowa jest w porządku, jednak ma tę specyficzną właściwość, że nie dostrzega się jej od razu. Ona po prostu gdzieś tam jest w środku utworów, schowana i nie wyróżniająca się. Nie ma jednak tragedii, całość nie prezentuję się nazbyt żałośnie, a poza tym jest kilka wyróżniających się, w pozytywny sposób naturalnie, elementów. 

"Dawn of the Dead" jest fajnym, miłym dla ucha ścigaczem. Mimo strasznego akcentu wokalisty. W tym utworze ma także miejsce dość ciekawe zjawisko - tekst utworu jest krótki i bądź co bądź strasznie wtórny, w końcu to kolejny utwór o tym jak to zombiaki wstają z ziemi i ze smakiem zajadają się mózgami swym żywych ofiar. Jednak słucha się go z przyjemnością i swoista wtórność klimatu, patentów, tekstu, riffów i tak dalej, nie razi aż tak bardzo. Nawet linia melodyczna wokalu nie gryzie się z warstwą instrumentalną. 

Jak się nie zwraca uwagi na społeczno-ekologiczny wymiar to "Bleeding Green" też jest fajną kompozycją. Na pewno utwór się wyróżnia, gdyż wokale Reno w refrenie są tutaj bardziej delikatne, co akurat plusem samym w sobie nie jest, ale jest czynnikiem kontrastującym. Ma też bardzo fajne klimatyczne intro. Kończy się jednak jakby trochę... za szybko. Spokojnie można go było chwilę pociągnąć, dodając jakąś fajną harmonię i szybki riff pod sam koniec, a tymczasem utwór się nagle urywa, krótko po drugim refrenie. 

Przedostatni "Evil Clutch" jest świetną kompozycją metalową. Ma energię, siłę, prędkość i to "coś". Niestety, cierpi na syndrom źle dopasowanego wokalu do warstwy muzycznej. A muszę przyznać, że cholerna szkoda. 

Ten zespół miałby potencjał, gdyby nie tworzyła go grupa ludzi zapatrzona cielęcym wzrokiem na thrash metal. Jakby sam thrash był wartością samą w sobie. To jest bardzo dobry gatunek muzyki metalowej, bez dwóch zdań. Jednak próbując na siłę wcisnąć się w jakieś sztywne ramy, szufladki z góry narzucone przez dekady, podążając ślepo za kataniarskim trendem, nie wykuje się dobrej muzyki metalowej. 

Ocena: 3,75/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz