środa, 1 lipca 2015

Tankard - Wywiad



DALEJ CZUJEMY SIĘ JAK W LATACH OSIEMDZIESIĄTYCH

Niemieckich thrasherów z Frankfurtu nad Menem przedstawiać nie trzeba. Kolejna ich płyta przynosi znowu apoteozę alkoholu oraz kawał dobrej muzyki. Niezmordowany i zawsze tryskający dobrym humorem lider zespołu opowiada nam o kulisach najnowszego wydawnictwa Tankard zatytułowanego "A Girl Called Cerveza" oraz o trzydziestoleciu thrash metalu spod znaku pełnego kufla.

Po przesłuchaniu waszego nowego krążka muszę przyznać, że jestem pełen podziwu dla jakości brzmienia. Gitary są chyba cięższe niż to miało miejsce na ostatnim „Vol(l)ume 14” czy taki był właśnie zamysł?

Andreas „Gerre” Geremia: Znowu pracowaliśmy z Michaelem Mainxem, z tym samym producentem co na poprzedniej płycie. Pierwszą rzeczą, którą mieliśmy na względzie był fakt, że potrzebujemy trochę innego brzmienia niż takie jakie Tankard miał na „Vol(l)ume 14”. Chcieliśmy uzyskać cięższe brzmienie, lecz równocześnie takie, by było dobrze słychać wszystkie instrumenty. No, i jesteśmy usatysfakcjonowani z wyniku jaki uzyskaliśmy.

To wasze pierwsze nagranie sygnowane przez wytwórnie Nuclear Blast. Jesteście zadowoleni z dołączenia do tego giganta?

Tak, jesteśmy bardzo zadowoleni. Kontrakt z naszą poprzednią wytwórnia – AFM Records wygasł. Dostaliśmy kilka dobrych propozycji, ale zdecydowaliśmy się na Nuclear Blast. Gdy spotkaliśmy się z ludźmi z tej wytwórni, okazało się, że są to starzy fani Tankardu, którzy dokładnie wiedzieli, czego nam potrzeba. Wszystko wygląda jak na razie bardzo dobrze, bardzo aktywnie nas promują i myślę, że to jest bardzo duży krok do przodu dla Tankard. Mają pod swoimi skrzydłami sporą liczbę dobrych kapel – Kreator, Overkill, Exodus, Heathen… mają bardzo duży potencjał oraz wykazują zapał i dużo dobrych chęci. Nic lepszego nam się trafić nie mogło.

Nagraliście jedną piosenkę z Doro Pesch. Możesz nam powiedzieć jak do tego doszło?

Jestem fanem jej muzyki od bardzo wielu lat. Doro jest przemiłą osobą o niesamowitym głosie. Byłem na jej koncercie w grudniu 2011, zobaczyła mnie jak stałem pod barierkami i zaprosiła mnie na scenę. Zaśpiewałem z nią „All We Are”. Później wpadł mi właśnie do głowy taki pomysł, by nagrać coś razem, więc spytałem ją czy nie chciała by dołączyć swego przecudownego głosu do pewnego utworu na naszej nowej płycie. Koncepcja przypadła Doro do gustu, tak samo jak sam kawałek. Współpraca z nią przebiegła bez żadnych problemów. „Metal Lady Boy” brzmi przez to wyjątkowo i jest to jeden z moich faworytów na najnowszym albumie.

Nie było problemem namówienie Metal Queen by zaśpiewała razem z wami?

W ogóle. Bardzo jej się podobał sam utwór. Tekst zresztą też. (śmiech)


Mógłbyś nam opowiedzieć dlaczego zdecydowaliście się zatytułować nowy album w taki dość nietuzinkowy sposób?

Wszystko się zaczęło kilka lat temu, gdy graliśmy po raz pierwszy w Południowej Ameryce. Nasz basista Frank rzucił tekstem a propos pewnej dziewczyny „Hej, ona wygląda zupełnie jak cerveza” (cerveza to piwo po hiszpańsku – przyp .red.) albo „ta dziewczyna lubi cervezę”… już nie pamiętam dokładnie. W każdym razie, naszemu managerowi utkwiło to w pamięci. Gdy siedzieliśmy razem i zastanawialiśmy się nad tytułem na nowy album przypomniał nam o tym. Spojrzeliśmy wtedy po sobie i stwierdziliśmy, że to pasuje do Tankardu wręcz idealnie. „A Girl Called Cerveza” – no czyż to nie brzmi świetnie? Gdy patrzysz w oczy dziewczynie na okładce nie możesz oprzeć się wrażeniu, że to jest siostra króla z okładki „Kings of Beer”.

Fakt, podobieństwo do okładki „Kings of Beers” jest zauważalne, ale także do „B-Day”…

Dokładnie taki był zamysł. „B-Day” był naszą płytą na  dwudziestolecie, „A Girl Called Cerveza” – na kolejną dekadę. Dodatkowo chcieliśmy by okładka trochę przypominała okładkę naszego pierwszego DVD, jak jemu tam było… Zapomniałem tytułu (śmiech) „Fat, Ugly and Still (A)Live” chyba…

Nagraliście również promocyjny teledysk do tytułowego utworu…

Tak, wstawiliśmy tam najbardziej charakterystyczne motywy z najnowszego albumu – Metal Lady Boys oraz tytułową bohaterkę. Udało nam się nawet znaleźć dziewczynę do teledysku, która naprawdę nazywa się Cerveza. Nie było to łatwe, zabrało nam to sporo czasów, ale się udało i… oto jest! 


W tym roku obchodzicie swoje trzydziestolecie. To naprawdę spory kawał czasu. Jakie jest twoje najlepsze wspomnienie z tych wszystkich lat w Tankard?

Kiedy zakładaliśmy Tankard nawet nam się nie śniło, że będziemy ciągle istnieć i grać tak długo. Po tych trzydziestu latach muszę przyznać, że odczuwam coś w rodzaju dumy, że się nie poddaliśmy, nawet w chudych dla muzyki metalowej latach 90-tych. Thrash metal wtedy leżał zupełnie. Najważniejszą rzeczą  jest to, że granie dalej przynosi nam radość. Ta muzyka dalej sprawia nam wielką przyjemność. Mieszanina dobrej zabawy i thrash metalu to jest to, co nam się podoba i to, co zamierzamy tworzyć. Pasuje to do nas idealnie, bo zawsze mieliśmy dystans do siebie, ale to nigdy nie znaczyło, że traktujemy muzykę którą gramy jako jakiś lekki żart. Dalej czujemy się jak w latach osiemdziesiątych, gdy byliśmy młodzi i zaczynaliśmy grać.

To jest również trzydziesta rocznica istnienia takich tuzów jak Kreator i Destruction. Te zespoły, obok Tankardu i trochę starszego Sodom, są uznawane jako taka wielka czwórka niemieckiego thrash metalu. Co sądzisz o takim określeniu i o stawianiu was w jednym rzędzie z tymi zespołami?

Naturalnie, bardzo lubię te zespoły, zwłaszcza Sodom. Ostatnie albumy Kreator i Destruction to jedne z moich ulubionych płyt. Nie jesteś pierwszą osobą, która wspomina o Tankard jako części Wielkiej Czwórki Teutońskiego Thrashu. Bardzo mnie to cieszy. Zwłaszcza, że jeszcze 10 lat temu wszyscy mówili o wielkiej trójce. Bez Tankard oczywiście (śmiech).

Planujecie uczcić tę rocznicę jakoś wspólnie? Na przykład wspólnym koncertem wszystkich czterech kapel?

To by było wspaniałe, niestety raczej nie dojdzie do skutku. Wszyscy mają swoje trasy, a my, ponieważ mamy swoje własne prace i bardzo mało czasu, gramy właściwie wyłącznie w weekendy. Szkoda. Uczcimy jednak naszą własną rocznicę specjalnym show, gdzie na scenie pojawi się właśnie ta jedna jedyna dziewczyna z teledysku, ta o imieniu Cerveza. Damy wielkie urodzinowe show naszym rodzinnym mieście i naturalnie drobną imprezę po nim (śmiech)


Na swojej trasie będziecie grali na kilku festiwalach. Bang Your Head, Headbangers Open Air, Summerbreeze. Preferujecie właśnie takie imprezy czy jednak koncerty w klubach?

Tankard jest zespołem przede wszystkim nastawionym na granie na żywo. W studio dajemy z siebie wszystko, ale uwielbiamy grać na żywo dla fanów. Niezależnie od tego gdzie i jak gramy. Osobiście preferuje występy na festiwalach. Spotyka się wtedy dużo ludzi, dużo fanów, dużo innych zespołów. Jest wtedy naprawdę dobra zabawa. Oczywiście, nie gardzę występami w klubach, żeby nie było.

Zabieracie ze sobą dziewczynę z teledysku na trasę? (śmiech)

Będzie z nami na Summerbreeze Festival oraz na Party.San-Open-Air

Szkoda, bo akurat ja się wybieram na Headbangers Open Air…

No, szkoda, ale nie przeszkodzi nam to chyba we wspólnym imprezowaniu po koncercie (śmiech) (jak się potem okazało Gerre nie był gołosłowny – przyp. red.)

Porozmawiajmy w takim razie trochę o piwie. Gdy gracie w różnych krajach to kosztujecie lokalnych produktów chmielowych?

Tak jest. Tankard powstał tylko po to, byśmy mogli podróżować w różne miejsca na świecie, by pić tamtejsze piwa (śmiech).


Jak byliście w Polsce w 2009 roku, piliście jakieś nasze piwa?

Oj, to był znakomity wyjazd. Bardzo dobre koncerty i bardzo dobre imprezy. Aż nie mogę się doczekać, by do was wrócić. Pamiętam, że piliśmy całkiem sporo różnych marek, ale wiesz, jestem już bardzo starym człowiekiem i nie pamiętam konkretnych nazw.

Może poleciłbyś nam jakieś dobre niemieckie piwo?

Prawie każde (śmiech). Nie skupiamy się na nazwach, tylko na tym by było dobre i było go dużo. Ciągle szukamy tego najlepszego.

Na sam koniec mam takie prywatne pytanie - masz jakiś swój własny sposób na kaca następnego dnia po imprezie?

Jest taka płyta Metalliki „Ride the Lightning”. Wiesz jak się nazywa pierwszy utwór otwierający tę płytę?

… „Fight Fire With Fire”?

I dokładnie tak czynię! (śmiech). Wielkie dzięki za wywiad, bardzo miło się z tobą rozmawiało i do zobaczenia na Headbangers Open Air. Bardzo chcielibyśmy wrócić do Polski, może uda się to w przyszłym roku. Graliśmy tu tylko w 2009 roku w Warszawie i Krakowie. O, nawet znam jedno wyrażenie po polsku – Kocham Cię! (Gerre powiedział to idealną polszczyzną – przyp. red.). Dziękujemy wszystkim fanom w Polsce, bo przez te trzydzieści lat zawsze dostawaliśmy słowa uznania zza wschodniej granicy. Mam nadzieję, że będzie tak przez następne trzydzieści lat.



Przeprowadzono: lipiec 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz