środa, 2 grudnia 2015

Iron Angel - Hellish Crossfire




Iron Angel - Hellish Crossfire
1985/2014, Hammerheart

Wystrzeliwując z pancernej klatki niemieckiego thrashu z lat osiemdziesiątych, Iron Angel brzmi niczym diabelski motocyklista, gnający na rozpędzonej maszynie przez piekielne otchłanie. Z prostym, acz jednocześnie genialnym warsztatem, nieżyjących już niestety gitarzystów - Svena Struvena i Petera Wittke, muzyka tego niemieckiego undergroundowego zespołu oscyluje wokół mieszanki speed metalu z teutońskim thrashem. Jest to o tyle wybuchowe kombo, że jak na Niemcy z roku 1985 to nagranie jest niesamowite - i pod względem produkcji brzmienia, jak i pod względem samych kompozycji.

Mamy tutaj szybkie, wpadające w ucho ścigacze jak "Sinner 666", "Rush of Power", "The Church of the Last Souls", "Heavy Metal Soldiers" czy złowieszczy opening track "The Metallian". Mamy też trochę bardziej klimatyczne utwory jak "Legions of Evil" i "Black Mass". Dostajemy tutaj też tętniący rozrywającymi na kawałki sprzecznymi emocjami "Nightmare". Jednak głównym meritum tego albumu jest prędkość. Smaczne, ostre riffy oraz szybkie tremola wiodą tutaj bezlitosny prym. Pośród tego gnieżdżą się świetne heavy metalowe solówki, seryjnie bijące na głowę wszystkie dotychczasowe popisy niemieckich thrash metalowych kapel, a to wszystko razem jest bardzo sprawnie poukładane w interesujące speed/thrashowe kompozycje.

Wysoki, nieco zadziorny głos Dirka Schrodera wpasowuje się jak ulał w całokształt brzmienia Iron Angel. Dirk prezentuje barwę głosu Toto z Living Death, któremu ktoś nagle odebrał zdolność irytującego piania. Dzięki temu wokale w Iron Angel nie są irytujące, a przy tym pasują idealnie do szybkich oberków, które urządzają gitary wespół z perkusją.

Mamy rok 1985 - Kreator i Destruction wydały swoje debiuty "Endless Pain" i "Infernal Overkill". Do nagrania swych pierwszych płyt dopiero przymierzają się Tankard, Assassin, Deathrow, Exumer i Sodom. Takie kapele jak Darkness, Minotaur, Necronomicon czy Vendetta jeszcze jedzą klej. Jak na swój czas Iron Angel jawi się jako wyjątkowo pionierski materiał. Bezpośredni speed/thrash z ostrymi i brudnymi krawędziami i to w dodatku z naprawdę niezłą jakością produkcji brzmienia. Prezentuje się ona na pewno lepiej niż na "Endless Pain", "Infernal Overkill" czy choćby "Vengeance of Hell" Living Death. Tym bardziej szkoda, że zespół pozostał undergroundowy nawet w swych teutońskim regionie - nawet dziś mało który kultujący katański thrasher z Niemiec kojarzy tę kapelę. Co jest nawet dość dziwne, bo już u nas, wśród analogicznych kultujących podziemie thrasherów, jest już bardziej znana. Nie zmienia to jednak faktu, że "Hellish Crossfire" jest zacnym i potężnym albumem, którego polecam z całego serca.

Aha, Iron Angel - może już czas jakoś oficjalnie udostępnić teksty swych utworów, co? Bo ani w pierwotnym wydaniu, ani w reedycjach nie ma liryk.

Ocena: 5,2/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz