środa, 20 maja 2015

Medieval Steel - wywiad


PRZEGAPILIŚMY SWOJĄ SZANSĘ
Nie chcę owijać w bawełnę, dlatego przejdę od razu do konkretów. Nie godzi się tak kazać czekać czytelnikowi na bodajże pierwszy polskojęzyczny wywiad z tą legendarną grupą. Nie ma też większego sensu prezentować szerzej tego zespołu. Każdy, kto jest koneserem muzyki metalowej, zna nazwę Medieval Steel. I to nie jest jakiś mój wymysł. Ten kultowy zespół jest otoczony istną czcią przez heavy metalowy underground. Na muzyków tej grupy trafiliśmy drugiego dnia festiwalu Keep It True, dzień po ich wspaniałym koncercie. Udaliśmy się razem z nimi do kantyny gdzie przy akompaniamencie szczęku widelców i chrzęstu żutego jedzenia, mogliśmy spokojnie wziąć cały skład Medieval Steel w krzyżowy ogień pytań. Tyle ode mnie - zapraszam do relacji z tego wydarzenia!
Wielkie dzięki za świetny show! Daliście koncert nie do zapomnienia.
Bobby Franklin: Cała przyjemność po naszej stronie.
Zbliża się premiera waszego nowego, poza tym pierwszego, albumu studyjnego, zatytułowanego „Dark Castle”. Na scenie powiedziałeś, że zamierzacie skończyć nad nim pracę jeszcze w czerwcu?
Bobby: W czerwcu albo w lipcu, o ile nie będzie żadnych opóźnień.
Gdzie jest nagrywany wasz nowy album?
Bobby: W naszym Memphis, Tennessee. Jesteśmy stałymi bywalcami lokalnego studio już od jakiegoś czasu.
Jeff „Chuck” Jones: Brzmienie mają nieziemskie. Ceny zresztą też. (śmiech)

Dzisiaj wykonaliście ile? Osiem utworów z nadchodzącej płyty?
Bobby: Zgadza się
Czy to wszystkie utwory z tej płyty czy też znajdą się na niej jeszcze jakieś kawałki?
Chuck: Docelowo na „Dark Castle” ma być dziesięć utworów.
Bobby: Jest jakaś moc drzemiąca w tej liczbie i tyle właśnie chcemy mieć numerów na płycie.
(śmiech) Wszystkie kompozycje są nowymi utworami?
Bobby: Tak, na płycie nie będzie żadnego utworu, który wcześniej znajdował się na którymkolwiek naszym wydawnictwie.
„The Killing Fields” nie pojawi się więc na albumie?
Bobby: Nie. Ten utwór został napisany przez nas dawno temu. Miał się znaleźć na naszej pierwszej demówce, jednak wtedy myśleliśmy, że był za słaby. Przy wydaniu „The Anthology of Steel” pojawiła się okazja by go odświeżyć i puścić w świat.
Z chęcią się dowiem jakie tematyki będą poruszane w utworach na najnowszej płycie. Widać, że „Tyrant Overlord” będzie się obracał w uniwersum Conana Barbarzyńcy, gdyż zaadaptowaliście nawet cytat z filmu w tym numerze.
Bobby: Tak, „Tyrant Overlord” został zainspirowany filmem „Conan Barbarzyńca”. W ogóle postać Conana bardzo pasuje do Medieval Steel. A inne utwory? „Man Who Saw Tomorrow” dotyczy postaci Nostradamusa. „Stranger in Time” to utwór o gościu, który budzi się z bliżej niesprecyzowanej długości snu i odkrywa, że jest ostatnim człowiekiem na Ziemi. Musi więc samotnie walczyć o przetrwanie.
Chuck: „Powersurge” jest futurystyczną opowieścią o superkomputerze, który przejmuje władzę nad światem i wywołuje konflikt nuklearny.
„American War Machine” jest utworem, który ma gloryfikować amerykańskich żołnierzy?
Bobby: Tak. Zapowiedziałem go dzisiaj jako „War Machine”, bo nie chciałem nikogo tutaj w Niemczech urazić… nagraliśmy też „Heaven Help Me” – to o problemie zjawiska samobójstwa wśród nastolatków…. Czekaj, jakie my jeszcze mieliśmy utwory…
Jack Hardin: „Circle of Fire”!
Bobby: „Circle of Fire”… nie pamiętam nawet o czym był ten utwór! (śmiech)
Ok, myślę że to nam na razie powinno wystarczyć. To jest wasz pierwszy koncert w Europie. Jak wrażenia?
Bobby: Cały nasz wyjazd i pobyt tutaj to wspaniałe doświadczenie życiowe i mamy nadzieję, że będziemy mogli tu jeszcze wrócić. [tutaj Bobby zaczął dławić się sałatą – przyp. red.]
Chuck: Europejscy fani są swoistym targetem dla muzyki, która gramy. Widać to po reakcjach publiczności na nasz dzisiejszy występ. Chcieliśmy tu przyjechać już dawno temu. Byliśmy świadomi jaką popularnością cieszy się tutaj Medieval Steel. Bardzo wiele czasu jednak zajęło nam zorganizowanie przejazdu do Europy. Gdy Bobby z powrotem zjednoczył zespół, dla wydania „The Dungeon Tapes”, wyjazd za Atlantyk stał się naszym drugim priorytetem, zaraz za nagraniem albumu długogrającego.
Cary Scarbrough: Fani są wspaniali. Bardzo mi się podoba granie tutaj. Nigdy nie zagraliśmy tak dobrego koncertu jak ten wczorajszy! W Stanach nasze koncerty wyglądają zupełnie inaczej…
Chuck: To dzięki internetowi. Pojawienie się internetu oraz social media sprawiło, że nasza muzyka nie ma już zasięgu lokalnego, lecz ogólnoświatowy. Nie jesteśmy jedynymi beneficjentami takiego stanu rzeczy – inne zespoły też na tym wiele zyskują. Dzięki temu wiemy, gdzie cieszymy się dużą popularnością i gdzie warto koncertować. Poza tym możemy docierać już bezpośrednio do fanów. Internet sprawił, że znów jesteśmy panami naszej muzycznej kariery. Nie potrzebujemy pośredników, urzędników, biurokracji…



To z powodu internetu obudziła się w was chęć tworzenia nowej muzyki?
Bobby: Tak, bo uświadomiliśmy sobie potęgę naszej muzyki. Teraz może być już tylko lepiej. Po „Dark Castle” mamy w planach nagranie następnego albumu. Jeszcze nic do niego nie mamy, ani muzyki, ani tekstów, jednak pewne jest to, że wyjdzie on niedługo po „Dark Castle”.
Dobrze. Zamieszajmy teraz w odmętach czasu i skoncentrujmy się na historii zespołu. Jak wyglądał sam początek Medieval Steel?
Chuck: Zespół został założony przeze mnie i przez Bobby’ego. Poznaliśmy się dzięki naszym wspólnym przyjaciołom. Zaczęliśmy razem pisać kawałki i teksty. Ale to nie my wymyśliliśmy nazwę
Bobby: Nasz zespół miał całą plejadę głupich nazw. Gdy w końcu usiedliśmy do tego trochę bardziej na poważnie, pewien gość przyniósł nam listę z różnymi słowami i frazami, które moglibyśmy użyć do nazwania naszego zespołu. Zasugerował nam nazwę „Medieval Steel”. Zgodziliśmy się, choć nie przypadła nam do gustu. Ludzie nawet z początku myśleli, że nazywamy się Evil Steel. Nie byliśmy jednak w stanie wymyśleć lepszej nazwy i Medieval Steel do nas w końcu przylgnęło na stałe.
Chuck: Steve uważał, że najlepiej naszą muzykę będzie reprezentować nazwa, która jest ciężka, twarda i metalowa do bólu – a taką właśnie jest Medieval Steel.
Bobby: Do głowy nam nie przyszło, że przyczepi się do nas na trzydzieści lat! (śmiech) Teraz nawet nie wiemy gdzie ten gość się podziewa, ani co robi. Wyprowadził się z naszego miasta niedługo po tym spotkaniu.
Czy Medieval Steel nagrało jakieś demówki przed zarejestrowaniem sławetnej EPki z 1984 roku?
Chuck: Nagraliśmy dwuutworowe demo. To było dość szalone przedsięwzięcie. Nie minął nawet tydzień odkąd byliśmy zespołem, a już trafiliśmy do studio nagraniowego, żeby nagrywać EP!
Bobby: Potem zaczęło się wokół nas kręcić Megaforce Records… nie chcę tego mówić, ale ta wytwórnia rozbiła nasz zespół, bo posłuchaliśmy tego cholernego idioty. Chciał żebyśmy zmienili brzmienie i nasz styl!
Mówisz o Jonie Zazuli z Megaforce?
Bobby: (śmiech) Ty to powiedziałeś!
Chuck: Chciał przekształcić Medieval Steel w kalkę Def Leppard. Chciał skomercjalizować nasze brzmienie. Zmienić naszą nazwę na Fire Choir.
Bobby: Jestem wokalistą heavy metalowym, a on chciał żebym śpiewał jakieś rzewne pitu-pitu. Powiedziałem, że to chrzanię i wracam do Memphis, by tam dalej prowadzić prawdziwe Medieval Steel.
Czy mieliście jakieś inne propozycje kontraktów prócz tej od Megaforce?
Chuck: Zawsze są jakieś propozycje kontraktów. W większości są to śmieciowe umowy. Interesowało się nami wiele niezależnych wytwórni. Teraz na szczęście mamy oferty od takich firm jak No Remorse Records albo Hellion Records.

Co według was było głównym powodem stojącym za tym, że nie nagraliście albumu długogrającego w latach osiemdziesiątych.
Bobby: Wiesz, to jest cholernie dobre pytanie. Myślę, że to całe zamieszanie z próbą zamienienia nas w Fire Choir uderzyło w samo serce zespołu.
Chuck: Nagle nie wiedzieliśmy co tak naprawdę powinniśmy tworzyć.
Bobby: Czuliśmy się zagubieni. Po epizodzie z Megaforce zawisnęliśmy na jakiś czas w próżni. Potem dołączył do nas obecny tutaj perkusista Chris Cook, a następnie ja dokooptowałem do zespołu Scotta Jonesa. To on stoi za kompozycjami „To Kill A King” oraz „Tears In The Rain”. Chuck, który przybył do nas odchodząc z tej plugawej abominacji jaką było Fire Choir, uzupełnił skład. Znowu graliśmy, choć nie mogliśmy się pozbierać na tyle, by wejść do studio bardziej na poważnie.
Chris Cook: Nagraliśmy jedynie demo w 1989 roku. Ja się tym zająłem. Rozmawialiśmy ponadto z wieloma wytwórniami w poszukiwaniu odpowiedniego kontraktu. Nie chcieliśmy gównianej oferty, nie interesował nas podpisanie pierwszego lepszego kontraktu, lecz takiego, który byłby dla nas odpowiedni. Szukaliśmy kogoś, kto się właściwie zajmie zespołem i odpali nam sprawiedliwe udziały w zyskach. Weszliśmy do studio w celu nagrania demo właśnie z powodu tego polowania na odpowiedni kontrakt. Chcieliśmy pokazać wytwórniom nasz nowy materiał. Rozesłaliśmy kopie do różnych stajni. Ta demówka nigdy nie miała być wydana, ani  nic takiego, jednak jakimś trafem trafiła do nieoficjalnego obiegu. Nie chcieliśmy by tak się stało, bo zarejestrowaliśmy naprawdę surowe wersję tych utworów i produkcja nie była zbyt dobra. Na przykład bębny były zarejestrowane niezależnie od talerzy. Najpierw nagrywaliśmy suche tomy, werbel oraz stopę, dopiero potem dogrywaliśmy talerze perkusyjne (śmiech).
Co się stało z Medieval Steel w latach dziewięćdziesiątych?
Chris: Nasze zorientowanie na rozwój zostało bardzo szybko zaburzone przez taki jeden mały cholerny zespolik ze Seattle. Nazywał się Nirvana, może słyszałeś (śmiech). Choć przyciągnęliśmy zainteresowanie wytwórni, nawet tych zza Oceanu, muzyka którą graliśmy szybko popadła w niełaskę. Rynek muzyczny bardzo się zmienił. Zrozumieliśmy, że czas dla nas właśnie się skończył. Przegapiliśmy swoją szansę. Zawiesiliśmy działalność zespołu. I to byłby koniec Medieval Steel gdyby nie internet. Wraz z pojawieniem się Sieci dowiedzieliśmy się, że w Europie jesteśmy zespołem wręcz legendarnym w niektórych kręgach. I wtedy zdecydowaliśmy się wydać „The Dungeon Tapes” i nagrać na nowo kawałki z demo z 1989 roku. Chcieliśmy umieścić je na tym wydawnictwie chronologicznie. Dlatego najpierw jest „Eyes of Fire” – to pierwszy utwór, który napisaliśmy razem – ja, Bobby i Scott. „Ghost From The Battlefield”, „Tears In The Rain”, „Lost In The City”. Dlatego ten materiał umieściliśmy na płycie w pierwszej kolejności. Potem starsze numery. Utwory, które znajdą się na „Dark Castle” są nowszym materiałem, choć po części też z tamtego okresu.
Dobrze, że wspomniałeś o „Lost in the City”. Dlaczego ten świetny utwór nie dostał się do waszej koncertowej setlisty?
Chris: To jest jeden z moich ulubionych utworów, byłem bardzo zawiedziony, że go nie będziemy grać.
Bobby: Na pewno nie jest moim ulubionym utworem, bo jest diabelsko trudny do zaśpiewania (śmiech).
Chuck: Ten numer jest chyba zbyt komercyjny dla nas.
To w takim razie powiedzcie jakie są wasze ulubione utwory Medieval Steel?
Cary: „To Kill A King”. Zdecydowanie, chcę zabić króla (śmiech). I oczywiście „Medieval Steel”.
Chuck: Jeżeli bierzemy pod uwagę wszystkie nasze kompozycje to „American War Machine”.
Chris: „Thou Shall Not Kill” oraz „Powersurge”.
Bobby: „Thou Shall Not Kill” jest także moją ulubioną kompozycją.
Jack: Ja uwielbiam je wszystkie. Jednak gdybym musiał wybrać, postawiłbym na “Man Who Saw Tomorrow”…. I „Circle of Fire”.
Chris: Ciekawe, że prawie wszystkie tytuły jakie wymieniliśmy to jest nowy materiał. Możecie sobie wyobrazić jak bardzo jesteśmy podekscytowani tym, co będzie na „Dark Castle”!
Jakie były wasze źródła inspiracji przy tworzeniu kompozycji na nową płytę?
Bobby: Uch, to dość trudne pytanie, zwłaszcza teraz. Na pewno po części filmy – tak jest w przypadku „Man Who Saw Tommorow” – tak się zresztą nazywa film o Nostradamusie z którego zaczerpnąłem ten pomysł oraz „Tyrant Overlord”. „Thou Shall Not Kill” jest inspirowane przez filmy snuff… wiesz co to jest?
Nie obraziłbym się gdybyś opowiedział trochę na ten temat.
Bobby: Pozwól, że cię trochę poduczę (śmiech). Snuff films to nagrania, prezentujące ludzi, którzy są torturowani i mordowani. Ofiary to zwykle uciekinierzy albo porwani młodzi ludzie, dziewczyny, napruci lub naćpani prochami i zaciągnięci do jakiś opuszczonych chałup, piwnic lub innych, podobnych miejsc…
Chuck: Gdy piszemy utwory czerpiemy inspiracje z wielu, wielu źródeł! Książki, filmy – wszystko co wpadnie nam w oko i przykuje naszą uwagę. Wszystko, co może posłużyć jako mocarny temat na mocarne teksty, które napisze Bobby. Każdy u nas bierze udział w procesie tworzenia utwory. Łączymy wspólnie nasze pomysły oraz riffy, a Bobby zawsze znajdzie u siebie jakiś wers czy pomysł na tekst, który będzie pasował do muzyki.
Bobby: W moim kajecie jest tekstów na jakieś dwieście utworów. Każdy z nich porusza inną tematykę.
No dobrze. Na koniec chciałem jeszcze wyjaśnić jedną zawiłość w waszej dyskografii. Czy split z Culprit z 1992 jest w jakieś mierze oficjalnym wydawnictwem?
Chuck: Nie, jest to coś do czego w ogóle nie przyłożyliśmy ręki.
Bobby: To jest właśnie przykład tego jak ktoś próbował na nas zarobić. Na nazwie naszej kapeli.
Chuck: Zawsze mieliśmy problem z nielegalnymi wydaniami naszych nagrań. To się działo w Rosji, Ameryce Południowej, Europie Wschodniej. Dalej ma miejsce taki proceder. Krążą nagrania oraz merch, który nie jest przez nas licencjonowany. Nie mamy z tego żadnych profitów. Jednak taki handel ma także swoją jaśniejszą stronę. Dzięki niemu nasze imię nie znika ze sceny i coraz więcej ludzi może się dowiedzieć o naszym istnieniu.
Zwłaszcza, że przed upadkiem Żelaznej Kurtyny (a także prawdę powiedziawszy także sporo później) bardzo trudno było dostać nagrania z Zachodu.
Chuck: Masz rację. Dlatego nie jesteśmy za bardzo poirytowani istnieniem takich niezbyt legalnych wydawnictw.
podziękowania dla Tomasza Zabokrzyckiego za pomoc przy zarejestrowaniu tego wywiadu
przeprowadzono: 04.2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz