wtorek, 26 maja 2015

Hirax - wywiad


Z USZU BĘDZIE ŚCIEKAĆ KREW

Kompromisów brak, tylko żelazne konkrety – tak wygląda twórczość Hirax od samego początku i tak też jest i tym razem. Thrash metal serwowany nam przez załogę przesympatycznego Katona zawsze był charakterystyczną i na swój sposób świeżą szarżą stalowych riffów i metalowej destrukcji. Ta formacja, założona w 1981 roku, funkcjonująca najpierw pod nazwą L.A. Kaos, a następnie K.G.B., nadal prze do przodu z siłą i wytrwałością oblężniczego tarana. Sterowana przez jedną z barwniejszych i oryginalniejszych postaci w metalowym biznesie – Katona de Penie – ciągle stanowi ważny czynnik na scenie metalowej. Dlatego zapraszam do przeczytania poniższego wywiadu. Rozmawialiśmy z Katonem nie tylko o nowej płycie, ale także o zamierzchłej historii zespołu, bieżących sprawach oraz o fanach Hirax z całego świata.
Trudno jest zarzucić Hiraxowi jakiś słaby album. Najnowsze wydawnictwo na pewno nim nie jest i można powiedzieć z całą pewnością, że spełniło pokładane w nim oczekiwania. Jak tam nastroje na progu premiery najnowszego krążka?
Katon de Pena: Bardzo dziękuję za twe miłe słowa. Wszyscy w Hirax jesteśmy bardzo podekscytowani tym, co osiągnęliśmy na „Immortal Legacy”. Przewiduję prawdziwą thrash metalową eksplozję grubych rozmiarów w dniu premiery!
Czy pokusiłbyś się o stwierdzenie, że jest to dotychczasowo wasz najlepszy album? Czy uważasz, że tym wydawnictwem możecie znacząco wpłynąć na to, co się będzie działo na thrash metalowej scenie w najbliższych latach?
Czuję, że stworzyliśmy coś bardzo szczególnego, wręcz nieziemsko epickiego. Teraz czas na fanów, by osądzili nasze dzieło i to czy na dłużej zatrzyma się w thrash metalowych annałach. Jestem przekonani, że zagorzali fani Hirax zostaną wgnieceni w ścianę, gdy usłyszą ten materiał. „Immortal Legacy” sprawi, że łby pójdą w ruch, a z uszu będzie ściekać krew!
Wasza muzyka pozostaje wierna swoim korzeniom. Czy nigdy nie przemknęła wam przez głowy myśl, że od czasu do czasu warto trochę poeksperymentować poza granicami prawilnego thrash metalu?
Hirax zawsze pozostanie wierny prawdziwemu thrashowi. Żadnych kompromisów, żadnych półśrodków, żadnego lecenia na kasę, żadnej komercji.. Ludziki, które kupują nasze nagrania wiedzą, że jesteśmy wobec nich uczciwi. Zawsze będziemy lojalni wobec naszych thrash metalowych korzeni. Thrash till death…

Obecnie jesteś jedynym oryginalnym członkiem zespołu. Jest już tak od jakiegoś czasu. Czy to oznacza, że to głównie ty odpowiadasz za wszystkie ważne decyzje w zespole?
Myślę, że jest już sprawą oczywistą, że to ja tu jestem u władzy, jednak wszystko zawsze najpierw obgaduję z zespołem zanim poweźmiemy jakąś ważką decyzję. To jednak ja zawsze mam ostatnie słowo w każdej kwestii. Goście z zespołu ufają mi, ponieważ wiedzą, że Hirax to moje życie i moja religia. Ja żyje, śpię i oddycham zespołem, dwadzieścia cztery godziny na dobę każdego dnia.
W jaki sposób pisaliście muzykę na „Immortal Legacy”? Wszystkie riffy ułożył Lance czy też w tej dziedzinie miał miejsce wysiłek grupowy?
Pracujemy głównie u mnie w domu. Jakieś 90% muzyki tam powstało. Wszystkie riffy wychodzą spod ręki Lance’a Harrisona – to jest jego robota. Wybieramy najlepsze kawałki i przedstawiamy je reszcie zespołu. Większość utworów jest skomponowana i zaaranżowana zanim w ogóle wejdziemy do sali prób. Pozostałe 10% muzyki tworzymy podczas wspólnego grania na próbach. Świetnie się nam razem współpracuje i wszyscy rozumiemy to jak tworzyć ciężką muzykę.
Utwory na nowym albumie są głośne i pełne mocy. Każda kompozycja wręcz tętni wewnętrzną energią i siłą. Spodziewaliście się osiągnięcia tak dobrego efektu zanim weszliście do studia?
Byliśmy świadomi tego, że nasz wysiłek zaowocuje mocarnie brzmiącym materiałem. Chcieliśmy podciągnąć naszą muzykę na poziom wyżej. Mieliśmy przy tym na uwadze nasze koncerty, lecz także chcieliśmy osiągnąć mega epickie brzmienie w studio. W ten sposób połączyliśmy głośność i surowość w jedno!
Dlaczego zdecydowaliście się dodać taką kompozycje jak „Earthshaker” do albumu? Nie chodzi o to, że jest zła, wręcz przeciwnie, jednak chciałbym się dowiedzieć czyj był to pomysł by dodać taki motyw do reszty utworów?
To był mój pomysł. Usłyszałem pewnego razu jak Lance grał ten motyw w naszej sali prób. Spodobało mi się to niesamowicie. Pan Harrison stworzył bardzo interesującą partię gitarową.
Podobnie z „Atlantis”. Co was popchnęło w zarejestrowanie krótkiego fragmentu z samą gitarą basową?
Na najnowszym albumie chcieliśmy także pokazać głębie instrumentalną zespołu. Nasz basista Steve Harrison, młodszy brat Lance’a, wymyślił tę niesamowitą basową kompozycję. Myślę, że „Atlantis” jest świetnym uzupełnieniem do „Earthshakera”.
Okładka albumu została stworzona przez legendarnego Phila Lawvere’a. Jego styl jest bardzo charakterystyczny. Każdy chyba kojarzy jego prace na albumach Kreatora, Deathrow czy Warrant. Bardzo podoba mi się to, co stworzył dla „Immortal Legacy” i wydaję mi się, że jego kreska lepiej pasuje do Hirax niż prace Eda Repki. A jak ty uważasz?
Myślę, że Philip był idealnym wyborem na twórcę malowidła olejnego na okładkę naszego wydawnictwa. To była jego pierwsza praca od dwudziestu pięciu lat. Stworzył niesamowite dzieło. Wiem jak wyglądała praca na „Empreror’s Return” Celtic Frost, więc wiedziałem, że spełni nasze pokładane w nim nadzieje i to z nawiązką! Okładka „Immortal Legacy” tętni thrashem! Myślę także, że ta praca nawiązuje również do okładek z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – Uriah Heep, Nazareth, Molly Hatchet, Budgie i tak dalej. 


W sesji nagraniowej wzięło gościnny udział trzech gitarzystów. Co dokładnie jest ich autorstwa na płycie?
Byli to Rocky George z Suicidal Tendencies, Jim Durkin z Dark Angel oraz Juan Garcia z Agent Steel. Każdy z nich nagrał po trzy solówki. Była to niesamowita przeprawa, gdyż każdy z nich po prostu niszczy swymi akrobacjami na gryfie Naprawdę, szczerze uważam, że ci goście to są najlepsi muzycy w muzycznym biznesie.
Mike Guerrero dołączył do Hirax w 2011 roku, jednak nie widzę nigdzie żadnej wzmianki o nim na płycie.
Teraz już z nami nie gra, gdyż nie nauczył się materiału, który mieliśmy zarejestrować w studiu nagraniowym.
Na albumach Hirax znajduje się wiele utworów, które mają hiszpańskojęzyczne tytuły. Moje pytanie jest dość proste – skąd taki pomysł?
Hirax posiada ogromną bazę fanów w krajach hiszpańskojęzycznych na całym świecie. Te utwory są specjalną dedykacją dla tych maniaków. Wierzymy w jedność poprzez muzykę i szanujemy wszystkie kultury bez względu na to do jakich krajów się udajemy.
Jak to się stało, że Tom G. Warrior z Celtic Frost jest autorem waszego oryginalnego logo?
Przyjaźnie się z Tomem już od ponad trzydziestu lat. Gdy byliśmy młodsi pisaliśmy do siebie bardzo często przy okazji wymieniając się kasetami. Darzę go naprawdę wielkim szacunkiem. Tom zaprojektował logo Hirax i Celtic Frost mniej więcej w tym samym czasie. Używamy go nieprzerwanie od 1984 roku, gdy podpisaliśmy kontrakt z Metal Blade i z Roadrunnerem.

Twoja maniera śpiewania jest bardzo oryginalna i charakterystyczna. Kim byli ci na których się wzorowałeś za młodu?
Gdy zaczynałem śpiewać dużą inspiracją dla mnie  był Ronnie James Dio, Ian Gillan, Klaus Meine, Marc Storace, Bon Scott, Rob Halford, Phil Lynott i tak dalej. Dzisiaj głównie słucham Luciano Pavarottiego. Co do wokali na naszym najnowszym albumie, bardzo dużo zawdzięczam naszemu producentowi Billowi Metoyerowi. Pracował naprawdę ciężko, by wydobyć ze mnie absolutnie to, co najlepsze. Nie powiem, jestem bardzo zadowolony z rezultatu jaki osiągnął!
Jakie kroki podejmujesz by zachować swój głos? Czy stosujesz jakieś określone ćwiczenia?
Cóż, zawsze jest dobrym pomysłem, by rozgrzać swoje gardło przed śpiewaniem. Dobre jedzenie i odpowiedni odpoczynek tez pomagają. Staram się zawsze nawadniać moje struny głosowe, dlatego piję bardzo dużo wody.
Wypuściliście DVD zatytułowane „First Time In Poland” zarejestrowane podczas waszego występu w kwietniu 2011 na Silesian Massacre II. Jak wspominasz tamten występ i tamten wieczór?
Posiadamy bardzo szczególną więź z fanami z Polski. Bardzo kochamy ten kraj i ludzi. Ten koncert był jednym z najdzikszych i szaleńczych występów jakie kiedykolwiek zagraliśmy. Nieprzerwany stage diving i niekończące się slam pity. Wszędzie pełno zaciśniętych pięści w powietrzu i morze wylewanego potu. To był prawdziwy thrash metal, koncert którego nigdy nie zapomnę! Na scenie było sporo polskiej wódki, więc koncert był tym bardziej udany. Jesteśmy niezmiernie dumni z polskich fanów. Są tacy jak my – żyją dla heavy metalu.
Splitów Hiraxa jest jak mrówków. Dlaczego darzycie tak wielką estymą wydawnictwa tego typu?
Powodem dla którego tak bardzo lubimy wydawać splity jest fakt, że zawsze robimy je z zespołami, które szanujemy, na przykład nasz najnowszy split jest robiony razem z Sodom. Te wydawnictwa są świetne dla zespołów, gdyż w ten sposób otwieramy się dla publiczności tego „drugiego zespołu”. W ten sposób rozprzestrzeniamy swoją muzykę gdzie tylko się da.
Co robiłeś w latach dziewięćdziesiątych? Aktywność Hirax uległa zawieszeniu w 1989 roku, a później śpiewałeś w House of Suffering, lecz co było potem?
Nawet, gdy nie byłem członkiem żadnego zespołu, to nadal byłem zaangażowany w heavy metal. Pracowałem dla różnych wytwórni i sklepów muzycznych, a także organizowałem koncerty dla zespołów, które dopiero uczyły się tajników przemysłu muzycznego. Pomogło mi to w późniejszych latach, gdy zreaktywowałem Hirax w 2000 roku.

Hirax jest zespołem, który jeździ na światowe trasy. Czy w takim razie widzisz jakieś wyraźne różnice między fanami z USA i Europy?
Większość naszych koncertów, niezależnie od tego gdzie mają miejsca, są spektaklami kompletnego szaleństwa ze strony fanów. Rzekłbym jednak, że w Ameryce Południowej tego szaleństwa jest jednak ciut więcej. Thrash metal jest prawdziwą pasją dla naszych fanów z tamtego zakątka świata. Muszę powiedzieć, że polscy fani bardzo mi przypominają tamtych maniaków, gdyż też są oddani muzyce w stu procentach. Zwykle przed występem możemy usłyszeć publiczność śpiewającą Hiraxowe przyśpiewy piłkarskie zanim wejdziemy na scenę. To zawsze wskazuje na to, że koncert będzie piekielnie dziki i szalony!
Bardzo dziękuję za czas jaki nam się zgodziłeś poświęcić. Teraz przyszła kolej na twoje ostatnie słowa dla polskich fanów Hirax.
Na zdrowie! Fani Hirax w Polsce – dziękuję wam za wasze zagorzałe wsparcie. Widzimy się na trasie po premierze „Immortal Legacy” przez Steamhammer/SPV Records. Sprawdzajcie wieści na naszej oficjalnej stronie.
przeprowadzono: luty 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz