Tyrant - Mean Machine
1984/2009, Battle Cry Records
Trochę było tych kapel o nazwie Tyrant. Część z nich to nawet całkiem niezłe sztosy. Ta konkretna formacja powstała w niemieckim Ulm w 1981 roku, debiutując trzy lata później znakomitym "Mean Machine". Debiutancki krążek niemieckich metalowców miał wszystko to, co powinna mieć solidna heavy metalowa produkcja - od samych utworów po kiczowatą, acz emanującą klimatycznością, okładkę. No wystarczy na nią spojrzeć - klęczący z mieczem półnagi barbarzyńca, gołe cycki - z czego jeden przebity dzirytem - i ta stylówa jak z grafik Franka Frazetty.
"Mean Machine" brzmi z grubsza jak pierwsze dokonania Grave Digger - i pod kątem brzmienia samych instrumentów, jak i pod kątem brzmienia wokalu, który łudząco przypomina głos Chrisa Boltendahla. Tyrant jednak lepiej poskładał swoje kawałki i generalnie prezentuje troszeczkę inne podejście do pisania riffów i solówek niż robią to gitarzyści Grave Diggera. Jest tutaj sporo metalowych klimatów, które podpasują fanom Judas Priest, Accept, Warrant, Breaker, belgijskiego Warhead czy Griffin. Tyrant wpisuje się w tę konwencję, poszerzając ją przy tym o swój wkład.
Na płycie dostajemy solidną porcję energetycznych hitów - eksplodujący "Mean Machine", przebojowy "Killer Cat", "We Stay Free", "Grapes of Wrath", imprezowy "Making Noise and Drinking Beer", tajemniczy "Blood Suckin' Woman" z zaskakującymi motywami w środku kompozycji czy przepełniony odgłosami ruchańska "Wanna Make Love" - który mimo przaśnego tytułu, nie jest kolejną pościelówą o głaskaniu ud jakieś puszczalskiej memei, tylko konkretem o ssaniu cycuchów i ruchach posuwisto-zwrotnych. W ogóle podejście do tematyki miłosnej przez Tyrant jest bezbłędne. W "I'm Ready" ciągle dostajemy teksty pokroju "Her tits are made of steel" czy "I raise my head / What a slut is in my bed / My cock is blind". Tu nie ma pitu-pitu o tym że twoje oczy są jak studnie nocy. Tylko ordynarne rznięcie w kapę.
W przeciwieństwie do wielu nowomodnych kapel, zwłaszcza tych z nowej fali thrashu, Tyrant nawet niewyszukane teksty o pchaniu i piciu piwa potrafi przyoblec w blichtr dobrej muzyki metalowej. Tu nie ma miejsce na żenadę - tu gości prawdziwy old-school, i to taki kopiący dupska.
"Mean Machine" zapoczątkował bardzo udany metalowy pochód w wykonaniu Tyrant, który był kontynuowany na następnych płytach. Niestety, po wydaniu czterech bardzo dobrych albumów, kapela się w końcu rozpadła w 1989 roku. Na szczęście cały ich katalog został niedawno wznowiony, przez co nieujarzmiona moc płynąca z muzyki Tyrant żyje nadal.
Ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz