wtorek, 26 stycznia 2016

Invincible Force - Satan Rebellion Metal



Invincible Force - Satan Rebellion Metal
2015, Dark Descent Records

Heh, chyba już wszystkie utwory z "Infernal Overkill" Destruction skończyły jako nazwy kapel. W każdym razie geneza nazwy Invincible Force jest prosta do rozszyfrowania. Dzięki temu przynajmniej można łatwo się domyśleć czego możemy się spodziewać po muzyce tej kapeli. No i w istocie, zwłaszcza zestawiając to z tytułem ich debiutanckiej płyty: "Satan Rebellion Metal". Dostajemy na nim bluźnierczy, niezwykle brutalny, pełen agresji i szatańskiej wściekłości thrash metal z wyraźnymi blackowymi motywami. W dodatku ten szajs jest niezwykle chwytliwy. Tak po prawdzie, to pomóżcie mi bo nie mogę przestać machać banią, jakbym znowu miał czternaście lat i dostał przeciętnej jakości empechujki Exumera po raz pierwszy do posłuchania (we wczesnym Internecie lepszych nie robili). Weźcie wyślijcie jakiś sms o treści "Pomagam" czy coś, bo to się źle skończy dla mych stetryczałych kręgów szyjnych i nie będę już mógł tak wprawnie szparek językiem miglancować.

"Satan Rebellion Metal" mimo po maksie kiczowatej i stereotypowej nazwie, zawiera w środku niebanalny materiał. I nie, marne knypy, to nie jest jakiś wyświechtany slogan, jak piszą te pożal się boże redaktorzyny z jakiś metalowych tygodników dla pryszczatych chłoptasiów, gdy się spuszczają nad nowym albumem Enforcera czy Skull Fist. Invincible Force naprawdę wierci cewę. Warsztat perkusyjny i gitarowy jest niesamowity. Kosa w żebra tym, którzy twierdzą, że black/thrash to nudne i wtórne kwadraty. Tutaj mnogo jest od zmian tempa, przeplatanek przejść i niebanalnych motywów - a to wszystko nie wpływa na utratę nienawistnej energii i ognia. Niby jazda z Invincible Force jest krótka - niecałe dwadzieścia pięć minut, ale w tym czasie w ośmiu utworach kapela upchnęła taką ilość ciekawych zagrywek, że klękajcie narody.

Przy tej muzyce człowiek chce rzucać granatami w muzułmańskich imigrantów, ciskać oszczepami w lwy, strzelać z panzerschreków w rosyjskie czołgi i tłuc gołymi pięściami kurwy i złodziei. Invincible Force niesamowicie promieniuje gniewem i wściekłością. To jest konkretny sztos. Każdy z utworów na "Satan Rebellion Metal" ma nam do zaoferowania chwytliwe peany destrukcji i chaosu ubrane w niebagatelną aranżację strukturalną motywów gitarowych i perkusyjnych.

A no i warto odnotować, ze zespół jest z Chile - ale nie ma tutaj tej przaśnej chilijsko-kolumbijsko-wenezuelskiej wsiurskości - całość brzmi profesjonalnie łącznie z wokalami. Proszę więc - bez zbędnego pierdolenia i płakania w kącie, że koszulka Mgły się sprała, bo mame nie dała perłola blek medżik - dać się porwać bluźnierczej magii "Rise the Wrath of Satan", "Bringers of Armageddon", "Scraps of the Dead", "Unholy Trinity" i "Necromance".

Ocena: 5,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz