sobota, 9 lipca 2016

Booze Control – The Lizard Rider





Booze Control – The Lizard Rider
2016, Inferno Records

Niemiecki heavy metal ma się jak zawsze świetnie. Booze Control, mimo dość kiczowatej nazwy, podnosi jego pochodnie, niosąc ją śmiało naprzód. Choć z brzmienia raczej przypominają szwedzko-kanadyjski atak, to i tak ich muzyka prezentuje bardzo interesujące i miłe dla ucha podejście do heavy metalu. Skoro już zaczęliśmy mówić o brzmieniu – trzeba nadmienić, że zostało bardzo fajnie wymodelowane na “The Lizard Rider”. Ciepłe, skoczne gitary, dudniący basik, wyraźna, jaskrawa perkusja i mocny wokal. Sam wokalista mi nieco przypomina gardłowego Skelator w swej manierze i barwie głosu. Oprawa więc jest godna – i jak się okazuje, zawartość, która się w jej ramach znajduje, także stoi na wysokim poziomie.

Orzeźwiający zastrzyk wysokooktanowego heavy metalu i megawaty mocy wybrzmiewające z riffów i patentów serwowanych nam przez cały zespół - to znak firmowy “The Lizard Rider”. Niezależnie od tego czy jest to “Vile Temptress”, “The Wizard” czy “Metal Frenzy“ - słuchanie tej płyty jest bardzo satysfakcjonującym przedsięwzięciem. Czuć w tych utworach iskrę, która idzie w parze z metalową brawurą. Goście z Booze Control wypakowali ją po brzegi znakomitymi hitami!

To, co mi nieco strzykało na “The Lizard Rider” to fakt, że kilka riffów i motywów w różnych utworach trochę zbyt oczywisto nawiązuje do klasyków Jag Panzer. Nie będę tutaj punktował ich kolejno, ale trochę tego jest. Na szczęście, kompozycje wszystkich kawałków są na tyle dopracowane, że jest to tylko mały zgrzyt.

Ocena: 4,8/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz