niedziela, 22 listopada 2015

Sanctuary - Refuge Denied




Sanctuary - Refuge Denied
1987/1988, Epic

Gdy zajrzy się pod podszewkę całego metalowego mainstreamu, można tam łatwo znaleźć całe mrowie kultowych i genialnych wydawnictw, bijących na głowę te najbardziej oklepane i znane stereotypowe sztampy. Dużo dobrego uświadczymy na przykład w tej części heavy metalu, która się zowie US Power Metal. Nie spotkamy u niej przaśnego brandzlowania się melodyjkami i wsiurskich potupanek klawiszowych, lecz solidną młóckę mięsistych riffów i dobrze zbilansowanych leadów. Wśród najważniejszych wydawnictw z tego nurtu, obok takich undergroundowych klasyków jak debiutanckie płyty Metal Church, Crimson Glory, Savage Grace oraz "Thundersteel" Riot, "A Distant Thunder" Helstar czy "Night of the Stormrider" Iced Earth, nie wypada nie wymienić znakomitego debiutu Sanctuary, zatytułowanego "Refuge Denied". To wydawnictwo, tak samo jak pozostałe wspomniane, były - i nadal zresztą są - bardzo wpływowe w podziemiu heavy metalowym.

Sanctuary powstało w 1985 roku i zanim rozpadło się, przeradzając się w obmierzłego paskudnego trupa w postaci Nevermore, nagrało dwie bardzo dobre płyty, w tym rzeczony "Refuge Denied", nad którym pieczę w studiu sprawował sam Dave Mustaine z Megadeth. Istota muzyki Sanctuary obraca się wokół wokalu. Tak naprawdę cała oprawa muzyczna jawi się jako swoisty podkład dla niesamowitego anielskiego głosu Warrela Dane'a, który niczym solista przy wtórze całej filharmonii, przez swój prym uwypukla to, co jest najlepsze z prezentowanej muzyki. Bez tego wokalu gitarowe riffy Sanctuary nie błyszczałyby już tą samą magią. Czas pokazał również, że bez "podkładu" gitar i perkusji Sanctuary, wokal Dane'a nie tchnie już tym samym czarem i kunsztem.

Należy wyraźnie zaznaczyć, że to właśnie głos Warrela Dane'a jest najbardziej charakterystyczną częścią tego albumu. Mocne, dźwięczne i jaskrawe zaśpiewy, bardzo często zahaczające o niesamowicie wysokie falsetto, osiągające wręcz niezdobyte dla zwykłego śmiertelnika oktawy. Te zaśpiewy wręcz urzekają. Dane pokazuje jak można śpiewać niesamowicie wysoko, a przy tym robić to czytelnie i bez piania.

Na "Refuge Denied" Sanctuary postarało się szeroko podejść do tematu heavy metalu, więc nie uświadczymy tutaj grania na jedno kopyto, a za to spotkamy się z urozmaiconymi i ciekawie zaaranżowanymi kompozycjami. Mamy tutaj na przykład utwory, które są intensywnymi hitami - a za wałki tego typu właśnie nie da się nie uwielbiać amerykańskiego power metalu. Na tym albumie usłyszymy na ogół dość proste riffy i chwytliwe melodie, które jednak nabierają dodatkowej dozy energii i mocy, gdy wchodzi wokal Warrela Dane'a. Rozpoczynający płytę "Battle Angels" zapalczywy łomot perkusyjny i mocne riffy oraz prosty a przy tym niesamowicie chwytliwy "Die For My Sins", który błyszczy prawdziwym zwłaszcza w niesamowitym refrenie, są na to świetnym przykładem. Zwłaszcza "Die For My Sins", który zdecydowanie jest najlepszą kompozycją na "Refuge Denied". Do tego można dodać jeszcze niszczycielski "The Third War", w którym ogniście rozpędzona perkusja prezentuje wyraziste dictum mięsistemu brzmieniu i organicznym gitarom, w tym także krzykliwym solówkom.

Oprócz tego zostaniemy na tej płycie potraktowani pełnymi refleksyjnego klimatu kompozycjami jak "Sanctuary", głęboki "Veil of Disguise", który kończy płytę wręcz kosmicznie, czy "Ascension to Destiny" oraz utworami ze zmyślnymi aranżacjami, zespalającymi w sobie jednocześnie ciężar i częste zmiany motywów oraz tempa jak "Termination Force" i "Soldiers of Steel". Choć Sanctuary z rzadka osiąga prędkość kosmiczną, to jednak potrafi nadać swoim utworom szybką wymowę, operując przy tym sprawnie klimatem i nie bojąc się umiejętnie wpleść w kompozycje przejścia, przyspieszenia czy zwolnienia. W "Soldiers of Steel" i "Sanctuary" zespół nie bał się dodać akustycznych wstawek, co jak się okazuje, tylko wzbogaciło walory tych kompozycji. Jest to o tyle świetny motyw, że często przecież bawienie się w stawki gitary klasycznej sprawia, że numery zostają w ten sposób złagodzone i zmulone. Tutaj na szczęście to irytujące przedsięwzięcie się nie pojawia.

Sanctuary przed zawieszeniem działalności nagrało jeszcze "Into The Mirror Black". Była to jednak płyta bardziej progresywna i już nie taka dobra jak "Refuge Denied". Czuć na niej było zwiastun tego, co mogliśmy następnie usłyszeć w następnym zespole Warrela Dane'a - Nevermore. Mimo to, znalazły się na niej warte uwagi kompozycje i motywy. Nie umywają się jednak one do tej pierwotnej młodzieńczej energii i geniuszu kompozycyjnego, obecnego na "Refuge Denied".


Ocena: 6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz