wtorek, 1 sierpnia 2017

Stygian - Planetary Destruction





Stygian - Planetary Destruction
1992, Leviathan Records

“Planetary Destruction” to jeden z najlepszych thrash metalowych albumów początku lat 90tych, który spokojnie można postawić obok Epidemy of Violence” Demolition Hammer i “A Swallowed in Black“ Sadus. Techniczny, brutalny thrash, pełen zdywersyfikowanych motywów, w których znajdziemy zarówno bezlitosne perkusyjne bastonady, szybkie tremola jak i bardziej wysublimowane struktury, których nie powstydziliby się muzycy z Toxik czy Watchtower.

Stygian, to nie jest taki pierwszy lepszy zwykły thrash. Nie jest prosta łupanina i bezmyślne tremolo na przemian ze wstawkami podpierdolonymi od Testamentu. Wystarczy odlecieć przy tych nieziemskich solówkach w “Cremation”, by tylko liznąć to, co ten album ma nam do zaoferowania. Niby z początku mamy pięknie doszlifowane wzorce rytmiczne i brutalną nawałę w zwrotkach, lecz potem dostajemy tak majestatyczną i melodyjną solówką, że drżyjcie narody. Gdy osiąga ona swoje crescendo, dołącza do niej druga gitara i tutaj już nie ma miejsca na brak podziwu. Świetny warsztat i fantastyczna wirtuozeria - a to raptem jeden z jej przykładów, gdyż każda z dziesięciu kompozycji ma nam do zaoferowania co innego w tym temacie.

Muzycznie, tematycznie i wokalnie Stygian leży bardzo blisko Gammacide. Co ciekawe, oba zespoły nagrały raptem po jednym genialnym albumie i tyle. Stygian w jasny sposób udowodnił na “Planetary Destruction”, że thrash metalowy zespół jest zdolny do czegoś więcej niż pójście na łatwiznę. To nie jest bezbarwny album pokroju wydawnictw Metalliki, Slayera i Destruction (już wy wiecie, o których wydawnictwach mowa), lecz wielowymiarowe dzieło, płynnie spajające w jednolitą całość całą gamę odcieni muzyki metalowej. Stygian ponadto potrafi bardzo umiejętnie manipulować klimatem swoich utworów, które są w stanie być niezwykle wręcz brutalne, ale też uderzają w bardziej melancholijną nutę - nadal robiąc to z klasą.

“Planetary Destruction” spokojnie rekomenduję tym wszystkim, którzy uwielbiają inteligentne, a zarazem drapieżne granie. Gammacide, Heathen, Acid Storm, Sadus, Xentrix - Stygian spokojnie można postawić na wypadkowej łączącej te wszystkie nazwy i to, co sobą reprezentują. Zostawcie wrzeszczącego Arayę i jego nudny Slayer z tym ich “World Painted Blood” - gdy ci odcinali kupony między “Seasons in the Abyss” a “Divine Intervention”, w Chicago (a nie w Bay Area!) powstał taki cios, który spokojnie i bez stęknięcia składa innych kalifornijskich tuzów thrash metalu na podłogę.

Ocena: 5,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz