Professor Emeritus –
Take Me To The Gallows
2017, No Remorse
Kolejna smakowita płytka anno domini 2017. Nie sposób nie
zainteresować się tym wydawnictwem, wiedząc że udzielają się tutaj typki z Satan's Hallow – kapeli, której tegoroczny debiut
należy do jednych z najlepszych nagrań 2017 roku.
W telegraficznym skrócie – Professor Emeritus łoi bardzo
dobrze skrojony heavy metal, w którym unoszą się echa epickiego doomu
ścierającego się w bezlitosnym pojedynku z amerykańskim power metalem. To już
samo w sobie brzmi dobrze, a żeby tego było mało, muzyka emerytowanego psora
bardzo dobrze odnajduje się w różnorakich tempach, co jednoznacznie przekłada
się na dużą różnorodność muzyczną. Dostaniemy tutaj smoliste doomowe zagrywki z
monumentalnym i majestatycznym zacięciem, pełne mocy hymny, a także i szybsze
uderzenia, którym nie w głowie branie jeńców. To wszystko upstrzone pięknymi
melodiami, które idealnie wpasowują się w konwencje i nie łamią atmosfery
całości, oraz ognistymi solówkami, z których kapie pasja i pełne oddanie.
Professor Emeritus na swym debiutanckim albumie uchwycił
pełną szczerość heavy metalu, a przy tym nie wpadł w sidła odtwórstwa i tej
całej "mody na retro". Brzmienie nie jest postarzane na siłę, ale mimo
to ma w sobie pewną dozę starej klasyki. A w tym wszystkim świetnie odnajduje
się mocny i potężny wokal MP Papai. Te jego wysokie, lecz głębokie zaśpiewy, niosą
w sobie coś z Wotan i Atlantean Kodex – może nawet trochę akcentów z DoomSword. Przy tym nie stronią od agresywnych
wycieczek w górę skali. Spokojna głowa, nie uświadczymy tu piania, lecz
prawdziwy, zadziorny tarnik w gardle.
Muzycznie „Take Me To The Gallows” można ustawić gdzieś
pomiędzy nagraniami wspomnianego już Atlantean
Kodex, a „The New Dark Age” Solstice.
Najbliżej mu chyba jednak do fenomenalnego albumu Argus
z 2013 roku, czyli „Beyond The Martyrs”. Można się sprzeczać, jednak wydaje
mi się, że debiut Professor Emeritus nie jest aż tak dobry jak on, ale niewiele
mu brakuje do jego wyśrubowanego poziomu.
Warto wspomnieć także o warstwie lirycznej. Tutaj jest
naprawdę bogato – i to nie tylko pod kątem zróżnicowania tematyk utworów.
Wszystkie teksty (zwłaszcza te dłuższe) są bardzo dobrze napisane. Dotykają
ciekawych płaszczyzn i niosą w sobie pewną nutkę filozoficznego zamyślenia.
Słychać to w elegii w stylu Candlemass w
utworze tytułowym, słychać w muzycznej adaptacji pełnej odrazy końcówki
opowiadania Lovecrafta w „Rats in the Walls”, słychać to
również w desperackim i wzniosłym „He Will Be Undone”. Ten kunszt
słowny można także wychwycić w utworach dotykających tematyki historycznej.
Trzeba przyznać, że Professor Emeritus robi to ciekawiej i bardziej elegancko
od takiego Sabaton, pierwszej nazwie
kojarzonej wśród laików tej kwestii, mimo monotematycznego i miernego poziomu
liryk. Professor Emeritus o wiele bardziej zgrabniej, ciekawiej i bez cienia
taniego kabotyństwa dotknął tematu obrony Bastogne w „Burning Grave”. Dzięki
temu, w połączeniu z odpowiednią oprawą muzyczną, z tego utworu wręcz bije
desperacja, beznadzieja i poczucie nieuchronnej zguby. Umiejętnie podjęto także
temat bitwy pod Decius w „Decius” oraz historii Rosamundy
żony Alboina w „Rosamunde”. I, co najlepsze, słucha się tego bez przewracania
oczami, jak w przypadku przaśnych potupajek Szwedów.
Słowo na koniec – polecam. Nie jest to ultymatywnie wybitne
dzieło, ale bardzo dobrze nagrany kawał solidnego metalu. To nie jest raptem
jakieś tam poprawne granie, lecz album, który na pewno usatysfakcjonuje
wysublimowanego słuchacza. Także zapraszam serdecznie do napawania się doomowymi
„Decius”,
„Take
Me To The Gallows” i „He Will Be Undone”, heavy
metalowymi klimatycznymi fist-bangerami „Rats In The Wall” i „Burning
Grave”, szybkim ścigaczem w postaci „Chaos Bearer” oraz
pełnym mocy „Rosamund”. Każdy z tych numerów to klasa i sumiennie wykonana
kompozycja.
Ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz