wtorek, 7 listopada 2017

Mausoleum Gate ­– Into a Dark Divinity





Mausoleum Gate ­– Into a Dark Divinity
2017, Cruz del Sur

Nie samą prędkością i ciężarem człowiek żyje. Udowadnia to bardzo udana kontynuacja debiutu młodziutkej heavy metalowej kapeli z Finlandii. Mausoleum Gate znów pokazało, że nie trzeba kuriozalnych ilości przesteru i godzin pracy inżyniera-polernika w studiu muzycznym, by wypluć iście szatański album.

Kompozycje Mausoleum Gate tchną klimatem Cirith Ungol, Manilla Road, Witchfynde i Legend. Dorzucić do tej zgrai można także Deep Purple, które także gdzieniegdzie się przebija. Podobnie jak to, co pokazał Amulet na „The First” i Wytch Hazel na „Prelude” – Mausoleum Gate kładzie nacisk na nastrojowość, oniryzm i poetyckość w swej muzyce. Nie dziwią delikatne gitarowe motywy i organy Hammonda, które płynnie przeplatają się z heavy metalowym uderzeniem epickich gitar i rockowych bębnów. Zwłaszcza że wszystko tutaj do siebie pasuje tak bardzo naturalnie i oczywiście. Wypracowane brzmienie przywodzi na myśl przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. I musze przyznać, że się cieszę w duchu, słysząc że ktoś potrafi używać organów Hammonda w swych kompozycjach w dzisiejszych czasach.

„Into a Dark Divinity” to świetna podróż w czasie, która jednak jest pozbawiona pretensjonalności i nadętej bufonady. Muzyka Mausoleum Gate naturalnie odnosi się do minionej ery. To nie jest klasa Enforcera czy Cauldron, tutaj doświadczymy zdecydowanie wyższej jakości. W dodatku brak tutaj pójścia na łatwiznę i odbębnienia wszystkiego na jedno kopyto. Na „Into a Dark Divinity” znalazły się zarówno szybkie hiciory („Burn The Witches at Dawn” czy rock’n’rollowy „Horns”), tchnące psychodelą i prog-rockiem peany („Apophis"), mikstury poezji i okultyzmu („Solomon’s Key”) oraz epickie epopeje, pełne pierwotnego mroku i magii („Into a Dark Divinity” i „Condemned to Darkness” z linią wokalną wpadającą momentami w manierę „The Ballad of MaryGrave Diggera). Wszystko zostało wyważone i wymieszane z wprawą oraz precyzją. Dzięki temu Mausoleum Gate nie męczy buły i nie zjada swego ogona z debiutu, lecz zabiera nas w pełną emocji wyprawę po miażdżących umysłowość płaszczyznach muzycznych.

Artystyczny popis Finów w postaci „Into a Dark Divinity” łatwo broni się samodzielnie i stanowi godną kontynuację ich debiutanckiego krążka sprzed trzech lat. Podziwiam kunszt i kreatywność z jaką podchodzą do konwencji, w której się obracają. Wydaje się niemal, że przychodzi im to z łatwością, jakby od niechcenia. W każdym razie, jak zwykle – za granicą potrafią tworzyć heavy metal, a u nas prócz ze trzech bandów, które nie wyszły jeszcze z garażu, jak zwykle wieje psim wentylem.

Ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz