The Spacelords - Liquid Sun
2016
Wiecie jaki jest stoner - doomowe riffy, doomowe bębny,
doomowe aranżacje utworów, jednak brzmienie jest wyzute niemalże do cna z
doomowej smoły, obniżonego stroju i ciężaru. The Spacelords grają właśnie taki
typ muzyki, mieszając go przy tym bardzo sprawnie z elementami space rocka i
prog rocka. Tego drugiego na szczęście jest tutaj niewiele, i dobrze, bo dzięki
temu “Liquid Sun” nie jest jakimś tam kolejnym pretensjonalnym nagraniem.
Album zabiera nas w podróżny trans, na który składają się
trzy utwory. Tylko trzy i aż trzy, gdyż całe nagranie trwa ponad 40 minut.
Dostajemy więc tutaj rozwleczone kwadraty w wolnym tempie, zaaranżowane jednak
w interesujący sposób, przez co przyjmuje się je bez zgrzytów. To nagranie
potrafi słuchacza zaciekawić i porwać w leniwą podróż po astralnych sferach.
Głęboki bas, żywe (jak na takie wolne tempo) bębny i bardzo przyjemna gitara,
która nie przesadza z efektami, plus wędrujące czasem gdzieś tam w tle
“hammondyzujące” klawisze - taka warstwa instrumentalna kreuje przed nami
nieziemskie wizje rodem z onirycznych oparów palarni opium. Jest psychodelicznie
i niezwykle kosmicznie. “Liquid Sun” wciąga niczym studnia grawitacyjna. Nie
jest to może ósmy cud świata, jednak plastyczność dźwięków i atmosfera
pozaziemskich wojaży wypadła The Spacelords bardzo umiejętnie. Rzeczona płyta
stanowi bardzo dobry dodatek do kolekcji każdego fana psychodeli, space rocka,
progrocka, stoneru czy po prostu miłośnika niezapomnianych audialnych przeżyć.
Nawiasem mówiąc, istnieje duże prawdopodobieństwo, że może wam to podejść nawet
jeżeli nie jesteście fanami stoneru czy progrocka, bo doświadczenia są iście nieziemskie.
Ocena: 4,7/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz