sobota, 17 września 2016

Drunken State – Kilt By Death





Drunken State – Kilt By Death
1990, Heavy Metal Records

Thrash metal ze Szkocji, to nie jest coś czego jest wiele, zwłaszcza tego dobrego. Ale jak się poszpera, to się znajdzie niejedną perełkę. Jedyny album jaki wydali szkoccy muzycy Drunken State na szczęście jest nagraniem godnym. Wydany w 1990 roku „Kilt By Death” stanowi bardzo ciekawy wycinek przeszłości muzyki metalowej, którą zachęcam do zgłębienia. Ostatnie podrygi thrashu, próby szukania interesujących patentów na ożywienie tego zajechanego w latach 80tych gatunku, rozpaczliwa walka z glamowym mainstreamem… to wszystko przemawia w muzyce z tego okresu.

Drunken State gra thrash metal jednak bardzo szczególny. Nie jest to agresywna sieczka, ani nie jest to także, dość charakterystyczna dla tego schyłkowego okresu świetności thrashu, streetpunkowa papka. Jest moc i jest brutalność, jednak pojawiające się w zrównoważonych ilościach. Sporo tutaj melodii – głównie wokalnych. To, co jest interesujące to naprawdę niezła dawka niebanalnych patentów i pomysłów. Ten album zwyczajnie nie nudzi, a nawet ciekawi.

Trzeba przyznać, że produkcja jest dość siermiężna jak na 1990 rok. Mimo to, przyjemnie się tego słucha. Brzmienie albumu nie jest męczące, a nawet daje sporo satysfakcji słuchaczowi. Szkoda tylko, że gitary nie dostały więcej miejsca w miksie, bo te mięsiste riffy i w opór spoko zagrywki naprawdę zasługują na więcej uwagi. Przez takie rozwiązanie, jakie zostało poczynione, gitary mogą wydawać się miękkie i nawiązywać bardziej do power/speedu z USA. Solówki za to są już dobrze słyszalne, dzięki czemu można się w pełni delektować ich kunsztem. Nie obleczono ich w wirtuozerski splendor – nie ma więc przerostu formy nad treścią – lecz w rzemieślniczy kunszt.

Drunken State jest co prawda kapelą ze Szkocji, ale wokalista nie śpiewa ze szkockim akcentem. W dodatku momentami wpada w manierę… Harry’ego Conklina z Jag Panzer. Słychać to zwłaszcza w „Forgotten Ones”. Gość jednak potrafi dołożyć manierę w stylu Dark Angel lub Anthrax do swoich partii. Nie ma co prawda barwy głosu Rona Rineharta jednak czuć, że momentami stara się nawiązać do jego sposobu artykulacji wokaliz.

Dwa słowa należą się także okładce, która jest dokoksana. Zespół się szarpnął na pracę Simona Bisleya i był to znakomity wybór. Ten artysta, znany z rysowania kultowych komiksów o Slaine’ie – celtyckim wojowniku, którego głównym antagonistą jest Lord Weird Slough Feg (tak, ten sam od którego nazwę zaczerpnęła pewna zajebista amerykańska kapelka) – o Lobo, a także różnych prac dla Heavy Metal, DC i Marvela oraz Verotik, był świetnym wyborem. Jego komiksowa kreska, mocno zainspirowana pracami Franka Frazetty, pasuje mocno do albumu Drunken State, nadając mu przy tym bardzo charakterystycznego i wyjątkowego wyglądu.

Niestety, „Kilt By Death” był nie tylko pierwszym ale także ostatnim albumem Drunken State. Nie było także żadnych późniejszych reedycji i wznowień tego wydawnictwa. Jest to spora krzywda dla sztuki i muzyki. Samo oryginalne wydawnictwo jest niezmiernie trudno dostać, ale kto wie, może za jakiś czas doczekamy się jakiegoś fajnego reissue. Sami muzycy, o ile wiadomo wszelakim źródłom, nie grali już w żadnych innych kapelach. Jedyne, co po sobie zostawili to ep z 1988 roku oraz rzeczone „Kilt By Death” z 1990, które polecam poszukiwaczom dawnego metalu.

Ocena: 4,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz