Dexter Ward – Rendezvous with Destiny
2016, No Remorse Records
2016, No Remorse Records
Manolis Karazeris jest już dość znaną osobistością w
metalowym undergroundzie. Jest to człowiek, który stał za Battleroar i ich
albumami aż do roku 2011, organizuje także kultowy festiwal Up The Hammers, który
w małym ateńskim klubie gromadził podczas swych edycji takie zespoły jak Virgin
Steele, Manilla Road z line-upem z “Crystal Logic”, Paradox, Omen, Jag Panzer,
Adramelch, Liege Lord, Crimson Glory, Ostrogoth czy muzyków z legendarnego
Heavy Load. Manolis oprócz tego udziela się w Dexter Ward, zespole który swą
muzyka składa hołd klasycznemu US Power Metalowi.
“Rendezvous with Destiny” jest długowyczekiwanym następcą
mającego premierę w 2011 roku debiutanckiego “Neon Lights”. W dodatku jest to
pełnowartościowy produkt metalowej sceny - dobrze wyprodukowany, świetnie
brzmiący i zawierający bardzo dorodną materię muzyczną. Jest melodyjnie i
mięsiście. Tłuste riffy toczą brudną pianę z pyska, leady krzyczą żywym ogniem,
a w tym wszystkim bryluje ostry głos wokalisty, pasujący do całości idealnie.
Dzięki temu wszystkiemu “Rendezvous with Destiny” jest godną kontynuacją
stylistyki charakterystycznej dla gatunku amerykańskiego power metalu, mimo iż
wywodzi się z basenu Morza Śródziemnego.
Można śmiało rzec, że każdy miłośnik tradycyjnego power
metalu znajdzie tutaj coś dla siebie, czy to będzie monumentalny “Stone Age
Warrior”, jadący nieco klimatami Brocas Helm (i te kiczowate liryki o tych
wszystkich pradawnych potworach - poezja!), melodyjny utwór tytułowy, “Ballad
of the Green Berets” czy też epicki “These Metal Wings”. Nie ma tutaj
porażających ścigaczy i skrajnej szybkości, ale i tak jest bardzo przyjemnie i
naturalnie.
Kompozycje są świetnie wyważone. Mają dobrze skonstruowane
solówki, których się przyjemnie słucha, dobrze napisane riffy oraz rzetelną
aranżację poszczególnych elementów. Całość dobrze gra z głośników. A na żywo to
już w ogóle ten materiał broni się idealnie.
Ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz