Chowajcie swe dzieci
Czy są jacyś ludzie na tym świecie, których nie ruszyło po odpaleniu
“Spectrum of Death”? Debiutancki krążek Morbid Saint stanowi sam w sobie
ucieleśniony klejnot thrashu i bezprecedensową koronę agresywnego barbarzyństwa
w muzyce. Słuchając tego albumu po raz pierwszy nie da się powstrzymać stawania
włosków na całym ciele i cierpkiego slalomu gęsiej skórki, pojawiającej się na
naszych rękach. “Spectrum of Death” sprawia, że umysł eksploduje, a tętno
szaleje. Morbid Saint jest kapelą, która jasno udowadnia, że metalowy
underground montował lepszą muzykę od lansowanego przez wielkie wytwórnie
mainstreamu. Jak więc rozmawiać z twórcami tego kultowego dzieła szybkości,
agresji i brutalności? Aktualnie w kapeli ze starego składu ostał się tylko
charakterystyczny gitarzysta Jay Visser, z którym na koncercie nie idzie złapać
kontaktu wzrokowego z powodu gęstej kurtyny długich włosów zarzuconej na twarz.
Wokalista Pat Lind odszedł z zespołu dosłownie kilka dni przed przeprowadzeniem
tego wywiadu, o czym niestety wówczas nie wiedziałem. Trochę dałem ciała,
jednak jedyny news dotyczący jego odejścia znajdował się na jego Facebookowym
profilu - na stronie zespołu nie było o tym najmniejszej wzmianki (a
przynajmniej takiej wówczas nie znalazłem). Nie pytałem więc o przyczyny jego
odejścia, wolałem być bardziej taktowny, w końcu najważniejsze jest to, czy bez
Linda Morbid Saint będzie dalej funkcjonował i czy jednak nagra nową płytę, o której
członkowie przebąkują już od kilku lat. Na szczęście, wiele wskazuje na to, że
działalność zespołu nie zostanie ponownie zawieszona.
Świetnie, że Morbid Saint nadal istnieje. Zagraliście cholernie dobry
koncert na Keep It True w 2013 roku. Mam nadzieję, że wam się on podobał przynajmniej
tak samo, co i ludziom pod sceną.
Jay Visser: Był to nasz pierwszy koncert w Europie. Cóż za
niezwykły początek dla naszej europejskiej trasy. Całe to przeżycie było
niesamowite. Wszystko też było niezmiernie profesjonalnie przygotowane, łącznie
ze sprzętem i obsługą sceny. A tłum pod sceną, to już było istne szaleństwo.
Nie mogliśmy oczekiwać lepszego przyjęcia.
Stoisko z waszym oficjalnym merchem było oblegane przez setki
headbangerów. Nie miałem nawet szansy, by zdobyć swoją koszulkę z okładką
“Spectrum of Death” i napisem “ I have seen Morbid fucking Saint live” z tyłu.
Udało mi się za to zdobyć tę zieloną koszulkę z trasy. Spodziewaliście się, że
spotkacie się z taką popularnością w Europie?
Prawdę powiedziawszy, nie
mieliśmy bladego pojęcia jak to będzie. Po tym jak ogłosiliśmy nasz występ w
ramach festiwalu Keep It True, otrzymaliśmy jeszcze kilka innych ofert
koncertowych. Cieszyło nas to, bo chcieliśmy zagrać dla jak największej liczby
ludzi, skoro już mamy jechać do Europy. Wielu fanów do nas pisało, mówiąc że
bardzo chcieliby nas zobaczyć na żywo. Na KIT wzięliśmy ze sobą jakieś 40
koszulek i 60 płyt na sprzedaż - wszystkie zeszły w przeciągu niecałej godziny.
Nie muszę chyba dodawać, że byliśmy tym niezwykle mile zaskoczeni.
Dużo się dzieje w zespole, po tych wszystkich latach ciszy. W
listopadzie 2015 Weird Face wydało “Destruction System” na winylu. Co się
stało, że ten materiał nie doczekał się poprawnej premiery w 1992 roku? Może
taki thrash nie był wtedy aż tak atrakcyjny dla wytwórni muzycznych, niemniej
takim amerykańskim kapelom jak Autopsy, Sadus czy Demolition Hammer udało się
wówczas wydać świetne albumy.
“Destruction System” nigdy nie
został ukończony. Przekroczyliśmy nasz budżet w studio nagraniowym i nie
mieliśmy środków, by je pokryć. Dlatego zrobiliśmy te czteroutworowe demo
“Black” (które w marcu wyda Century Media, tak przy okazji). Zarejestrowaliśmy
je w piwnicy na czterościeżkowym magnetofonie. Za szmal ze sprzedaży tych
kaseciaków chcieliśmy dokończyć sesję nagraniową w studio. Do czasu, gdy udało
nam się zebrać wystarczające fundusze, studio zostało jednak zamknięte, a
dotychczas nagrane ścieżki przepadły łącznie z master tape’ami “Spectrum of
Death”. Także, to co zostanie wydane to raptem nieukończony wstępny miks, który
ocalał. Century Media wykonało jednak kapitalną robotę przy masteringu i
remasteringu tego materiału, a przy okazji przygotowało świetną paczkę.
Dlaczego zdecydowaliście się na Andreia Bouzhikova jako twórcę grafiki?
A może to goście z Weird Face go zarekomendowali? No i dlaczego okładką nie
jest już ta sterta czaszek?
John Kyrousis z Weird Face Productions
sam sponsorował wydanie LP “Destruction System”. Spotkaliśmy Johna podczas
naszej europejskiej wyprawy. Był promotorem naszego gigu w Atenach i wymiernie
nam pomagał podczas całej naszej trasy. Bardzo skrupulatnie przygotował wydanie
“Destruction System”. Nie potrafię znaleźć wystarczająco trafnych słów, by
oddać pełnie tego, co zrobił dla Morbid Saint. Ta grafika z czaszkami
rzeczywiście miała być okładką naszej drugiej płyty “Destruction System”, ale
ponieważ jej wydanie nie doszło do skutku (aż do teraz), po prostu została
zaszufladkowana w naszych Morbid Archives. W jakiś sposób jednak trafiła do
obrotu, gdyż posłużyła za okładkę tego bootlegowego wydania Celtic Records z
2007 roku. Nie autoryzowaliśmy tego wydawnictwa. Dlatego, gdy omawialiśmy
stronę wizualną nowego wydania, logicznym było użycie zupełnie nowej grafiki.
Koncept na okładkę został wzięty z tekstu jednego z utworów z “Destruction
System”.
W marcu 2016 Century Media wyda ponownie wasz kultowy debiutancki
“Spectrum of Death” na winylu oraz na płycie CD. Podobno, to wznowienie ma być
powalające. Czy możesz nam powiedzieć czego możemy się w nim spodziewać oraz w
jakich wersjach będzie ono dostępne dla fanów?
W bookletach będą grafiki nigdy
nie publikowanych plakatów i zdjęć, a oprócz tego zostanie dodany niezwykle
rzadki materiał z “Black” demo plus wywiad ze mną. Wszystkie nagrania będą
zremasterowane. Próbki dźwięku, które słyszeliśmy wręcz zmiotły nas z ziemi.
Wydanie będzie dostępne w różnych formatach. Na płycie CD będzie dostępne w
dwupłytowym limitowanym digipaku, z 32 stronnicowym bookletem, zawierając
“Spectrum…”, “Black” demo, “Destrucion System” i nagrania z lat 2010-2011.
Wydania gatefoldowe na winylu: przezroczysty czerwony - 100 kopii,
jasnoniebieski - 200 kopii (tylko USA), liliowy - 500 kopii, przezroczysty -
200 kopii (wydanie High Roller) oraz czarny. Oprócz tego będzie dostępna
replika kasety “Lock Up Your Children” limitowana do 666 sztuk, osobno oraz w
zestawie z czarnym winylem “Spectrum of Death”. Wszystkie nagrania ponadto będą
dostępne w formacie cyfrowym.
A więc ta tajemnicza kaseta demo, która nagraliście w 1992 roku, to
właśnie ten “The Black Tape”?
Tak, zawierała cztery utwory,
które miały się znaleźć też na “Destruction System”. Żaden z nas wówczas nie
miał dobrej pracy i nie stać nas było na ukończenie pracy w studio nad
“Destruction System”. Byliśmy wtedy chyba z pięćset dolców ponad limitem.
Avanzada też wtedy przechodziła przez problemy finansowe. Nie mogli nas wspomóc
pieniężnie, więc musieliśmy sami wymyśleć jak spłacić nasz dług względem
studia. Zdecydowaliśmy się na nagranie i sprzedaż kasety. Myślę, że
sprzedaliśmy jakieś 30 - 35 kopii. Jest to mało znane wydawnictwo, które
właściwie nie miało profesjonalnej dystrybucji.
W paru wywiadach napomknęliście, że zamierzacie napisać nowy materiał.
Jak idzie proces tworzenia, w takim razie?
Już od jakiegoś czasu mamy
napisaną muzykę na 8 solidnych utworów. Planowaliśmy nagranie 9 lub 10 numerów
na przestrzeni najbliższych kilku miesięcy. Jednak odkąd Pat Lind zdecydował
się odejść z kapeli, 9 lutego 2016, tkwimy nieco w zawieszeniu. W tej chwili
myślimy nad tym, jak będzie wyglądała przyszłość Morbid Saint.
Czy możesz nam mimo wszystko przybliżyć czego moglibyśmy się spodziewać
po nowym materiale? Czy przy pisaniu jego czerpaliście inspirację z waszej
dotychczasowej twórczości, np. Z “Spectrum of Death”?
Według mnie, nowe utwory są
bardzo dobrymi thrashowymi numerami. Są szybkie, agresywne, nieustępliwe -
metal prosto w ryj. Dla mnie osobiście są intensywniejsze i fizycznie bardziej
wymagające do zagrania na gitarze niż te ze “Spectrum of Death”.
Zespół zreformował się w 2010 roku. Jakie pobudki stały za powołaniem Morbid
Saint z powrotem do życia?
Zauważyliśmy, że pojawia się
coraz większe zainteresowanie, by ponownie Morbid Saint wystąpił na żywo.
Dostawaliśmy mnóstwo wiadomości od ludzi właściwie zewsząd. Zbiegło się to
także z ponownym wydaniem “Spectrum of Death” przez Relapse Records na winylu.
Wydawało się więc właściwym, by wrócić wtedy na scenę.
Razem z Patem byliście jedynymi członkami Morbid Saint sprzed
reaktywacji, którzy wrócili po wskrzeszeniu zespołu. Pozostali nie byli
zainteresowani?
Nie. Mają pozakładane rodziny,
ułożyli sobie życie zawodowe, a Lee Reynolds już z piętnaście lat nie gra na
bębnach. Nie mieli ochoty ani potrzeby, by poświęcić swój czas na rzecz
wracającego Morbid Saint.
W jaki sposób do składu trafili Bob Zadel, Randy Wall i najnowszy wasz
nabytek – Marco Martell?
Z Marco też ostatnio się
rozstaliśmy. Ma inny zespół, któremu musi poświęcić czas i życzymy mu w nim jak
najlepiej. Bob i Randy grali z nami w różnych zespołach w ostatnich latach,
więc poproszenie ich o pomoc przy Morbid Saint wydawało się sensownym
posunięciem.
Cóż, nie owijając w bawełnę trzeba przyznać, że Morbid Saint cieszy się
statusem kultowego klasyku przez fanów thrash metalu. Czy zaskakuje was czasem
jak publiczność reaguje na wasze utwory podczas koncertów? Na Keep It True to
było istne szaleństwo!
Bardzo doceniamy to z jaką
energią spotykamy się podczas koncertów i to jak wielu fanów nas wspiera.
Gdziekolwiek nie gramy zawsze nas zadziwia z jaką intensywnością reaguje
publiczność przed którą mamy zaszczyt grać. Prawie zawsze wszyscy śpiewają
nasze utwory razem z nami!
Zagraliście już kilka koncertów od czasu waszej reaktywacji. W jaki
sposób różniły się one od tych, które graliście w latach osiemdziesiątych i na
początku lat dziewięćdziesiątych? Chodzi mi o sam tłum pod sceną, ale także o
aspekty organizacyjne.
Koncerty teraz są zwykle większe
i bardziej odległe od naszych domów, musimy przez to więcej podróżować. Sprzęt
jest zdecydowanie lepszej jakości. Dzięki Internetowi mamy szerszą publikę. No
i, co jest największą cechą różniącą ostatnie koncerty od tych z lat 80-tych i
90-tych, większość ludzi dla których gramy jest od nas młodsza co najmniej
dwukrotnie!
Jaka jest wasza opinia o demówce „Lock Up Your Children” z 1988 roku?
Czy postrzegacie tę kasetę tak samo jak „Spectrum of Death” z 1990? Technicznie
jest to w sumie dokładnie to samo nagranie, dlaczego więc zdecydowaliście się
zmienić jego nazwę z „Lock Up…” na „Spectrum…” w 1990 roku? Czy może było to
podyktowane warunkami Avanzady?
„Lock Up Your Children” i
„Spectrum of Death” są dokładnie tym samym nagraniem. Jedyne co je różni to
tytuł i okładka. Postanowiliśmy zmienić tytuł, gdy już podpisaliśmy kontrakt z
Avanzada Metalica. Stwierdziliśmy, że „Spectrum of Death” brzmi bardziej
profesjonalnie i jest bardziej odpowiednie dla wydawnictwa spod skrzydeł
wytwórni muzycznej w przeciwieństwie do kasety demo.
Wasz zespół powstał w 1982 roku, taką datę przynajmniej znalazłem w
bardziej wiarygodnych źródłach. Jak wyglądała wasza aktywność w tamtych latach
i co robiliście przez sześć lat poprzedzających nagranie „Lock Up Your
Children”?
Zadziwiające jak wiele
nieprawdziwych informacji krąży na temat Morbid Saint. 1 listopada 1984 było
datą gdy grupka dzieciaków – Jay Visser, Jim Fergades, Lee Reynolds i Mike Chapa
(bas/wokal), która później będzie znana jako Morbid Saint, spotkała się po raz
pierwszy na próbie. Na początku graliśmy utwory zespołów, których słuchaliśmy i
które nas inspirowały – Judas Priest, Motley Crue, Iron Maiden, Black Sabbath,
Metallica, Slayer, by raptem wymienić kilka. Własne utwory zaczęliśmy dopiero
pisać w 1985 roku.
Czy pamiętasz dlaczego wybraliście Morbid Saint na nazwę zespołu?
Ta nazwa wydawała się nam po
prostu świetna. No i była obraźliwa dla większości normalnych ludzi z naszej
okolicy.
A jak to się stało, że postanowiliście założyć zespół?
Byliśmy zgrają dzieciaków, które
nie miały nic lepszego do roboty niż rzępolić potwornie na swych instrumentach.
W końcu jednak doszliśmy do tego, by potrafić pisać i nagrywać własne utwory i
grać świetne koncerty.
Okładka „Spectrum of Death” wygląda jak maskotka Iron Maiden na
metamfetaminie. To było tak zamierzone? Artysta stworzył dokładnie to, co
chcieliście?
Nie, sami się zorientowaliśmy, że
to tak wygląda od razu, gdy ją zobacyzliśmy. W ogóle nie chcieliśmy, by to tak
wyglądało. Porównanie do Eddiego od razu pojawiło nam się w głowach, lecz nie
mieliśmy ani kasy, ani czasu, by ją zmienić. Chcieliśmy, by na okładce znalazła
się bardziej demoniczna postać z ludzkimi duszami latającymi dookoła niej. Coś
pokroju takiego demonicznego żniwiarza zbierającego duchy zmarłych.
Kończąc ten wywiad spytam się o wasze plany, na przyszłość bliższą i
dalszą. Biorąc pod uwagę aktualną sytuację w zespole, co zamierzacie?
W świetle ostatnich wydarzeń
planujemy dokończyć i nagrać nasz nowy album studyjny. Nie jest to jednak w stu
procentach pewne. Szkoda by było tak zostawiać ten materiał. Zobaczymy jak to
będzie wyglądać, na pewno będziemy wam dawać znać…
To będzie wszystko. Wielkie dzięki za poświęcony nam czas i za
odpowiedzi a pytania. Jeżeli chciałbyś coś dodać, to jest to idealny moment na
to. Ostatnie słowa należą do ciebie!
Dzięki za poświęcenie nam uwagi i
miejsca. Nie jesteśmy w stanie wystarczająco podziękować tym, którzy nas nadal
wspierają. To wy jesteście powodem dla którego jeszcze gramy! Jeżeli uda się
dokończyć nowy album, będzie on poświęcony wam wszystkim! Stay Morbid!
Przeprowadzono: luty 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz