No spoko, kolejna
młoda kapela z Belgii. Nie spodziewajcie się jednak godnego następcy Ostrogoth
czy Crossfire. Nie wiem, może jestem uprzedzony, ale jakoś niezbyt przychylnie
przemawia do mnie fakt, iż Horacle kreuje wizerunek buców-malkontentów, nie
przyjmujących słów krytyki i narzekających na wszystko. A to koncert nie ten, a
to w studiu trzeba być perfekcjonistą i tak dalej. Motywem przewodnim będzie
unisono narzekań, że mimo dobrych ocen w recenzjach żadna wytwórnia nie chce
przygarnąć Horacle pod swe skrzydła. Tyle dobrych recenzji, a promotorzy i
oferty koncertowe oraz festiwalowe jakoś nie walą drzwiami i oknami. No,
niesamowite! Dla mnie nie jest to w ogóle dziwne, gdyż “Dead Eyes Revelation”
jest płytą w najlepszym wypadku średnią i z rodzaju tych, które są
przesłuchiwane w sumie wyłącznie przez recenzentów muzycznych - trochę tak jak
w przypadku naszego rodzimego CETI. W każdym razie jest też pewien plus: goście
sami nagrali swoją płytkę i sami zajmują się jej sprzedażą, także ich upór jest
godny podziwu.
Hej! Minęło już
trochę czasu od premiery waszej debiutanckiej płyty. Co porabialiście od
tamtego czasu?
Terry Fire:
Mnóstwo, mnóstwo wywiadów. Dużo recenzji naszego materiału się pojawiło i to
cholernie dobrych! Nie zagraliśmy dużo koncertów.
Franck “Lord
Sabathan” Lorent: Raptem kilka. Kilka dobrych, jeden znakomity - Metal
Magic w Danii - i dużo kiepskich.
Tak na szybki start,
ponieważ nadal jesteście dość nową nazwą na scenie metalowej, czy możecie po
krótce przedstawić zespół i powiedzieć nam jak to wszystko się dla Horacle
rozpoczęło?
Franck: Wszystko się zaczęło w 2008 roku, gdy razem z
Davidem D.C. postanowiliśmy pograć razem heavy metalowe hity Iron Maiden,
Mercyful Fate, Black Sabbath, Priest, itd… Wkrótce zaczęliśmy pracować nad
własnym materiałem. Napotykaliśmy jednak trudności w postaci braku uzdolnionych
muzyków i totalnej posuchy na heavy metalowego wokalistę z prawdziwego
zdarzenia. Po wielu porażkach i wielokrotnym utknięciu w martwym punkcie udało
nam się w końcu zmontować sensowny line-up. W 2009 roku dołączyli do nas Dyno i
Greg War, w 2010 Terry Fire, a Aleksei w 2013, zastępując Davida… David opuścił
zespół, by skupić się na swojej pracy.
Przejdźmy do tematu
dotyczącego waszego nowego albumu. Jak postrzegacie efekty swojej pracy w
studio z perspektywy czasu? Czy jesteście zadowoleni z rezultatu jaki
osiągnęliście?
Terry: Jestem
zadowolony z większości. Myślę, że nigdy nie będę w pełni usatysfakcjonowany -
jestem artystą. Artysta musi być perfekcjonistą. Muszę jednak podkreślić fakt,
że podeszliśmy do tworzenia albumu z własną wizją, nie przyjmowaliśmy krytyki
od nikogo, nawet od producenta. Fajnie, że nasz nowy wioślarz Alexei pomógł mi
posunąć się jeszcze dalej w moim warsztacie na tej płycie. Ma naprawdę dobre
ucho. Wcześniej to ja byłem naczelnym musztrującym w zespole, ale dobre ucho w
kapeli zawsze się przyda! Tak czy inaczej, ta płyta jest prawdziwym
udoskonaleniem naszej formy.
Franck: Osobiście
bardzo miło wspominam pracę w studio. Dużo zabawy z dziewczynami, świetna i
relaksująca atmosfera. Dobrze się nam pracowało. Praca z Geraldem Jansem była
niezwykłym doświadczeniem. Rezultat tego jest niesamowity. O wiele lepszy niż
się spodziewałem. Nie bylibyśmy w stanie osiągnąć go wcześniej… Osobiście
trochę żałuję, że nowy album ma takie brudne brzmienie. Chciałem by było bardziej
czystsze niż zjadliwe.
Czy okładkę mamy
odczytywać jako grafikę będącą ilustracją zawartości muzycznej albumu?
Terry: Tak.
Artwork przedstawia wydarzenia, które zostały opisane w “Awakening of a Crimson
Shelter”, naszej póki co najbardziej ambitnej kompozycji, dwanaście minut
opowieści o duchach.
Franck:
Dokładnie. Juanjo odwalił kawał świetnej roboty. Okładka idealnie współgra z
klimatem bijącym z tego krążka.
Jedna z waszych
kompozycji skupia się wokół postaci Jamiego Lannistera z Gry o Tron. Dlaczego
zdecydowaliście się sportretować postać akurat z tego uniwersum w jednym ze
swych utworów?
Terry: Moje inspiracje dyktują mi to o czym mam pisać. To
zresztą normalna rzecz. Maideni inspirowali się serialem Prisoner i filmem
Braveheart. Halford inspirował się science fiction. To nic nowego. Nie wydaję
mi się jednak bym w przyszłości to kontynuował. I nie narzekajcie, że w tekście
nie ma zbyt wiele jego historii. Tekst napisałem dawno temu i dopiero po
obejrzeniu dwóch sezonów. (śmiech)
Czy możecie nam
powiedzieć jakie były wasze inspiracje przy innych kawałkach?
Franck: Takie jak
zawsze, czary, czarna magia, mroczne opowieści, wszystko na temat ciemniejszej
strony…
Terry: Nie no,
“Carnage Stallion” jest swojego rodzaju metaforą naszego zespołu. Rozumiesz,
surowa i twarda forma podczas koncertów. “Revenge at Hand” jest o zemście.
Brutalnej zemście. Oprócz tych dwóch i “King Slayer” reszta dotyczy świata
duchów: dusze, telluryczność, moja wizja świata energii i tym podobne. Niektóre
teksty można interpretować dwojako jak w “Sign of the Beast” i “Wicked Child”.
“No Resistance” jest kontynuacją naszej sagi, którą zapoczątkowaliśmy na “A
Wicked Procession” utworem “Lightning Strikes Down”. Jestem w trakcie pisania
kolejnej jej części.
Większość recenzji, które wpadły mi w ręce, bardzo chwaliły
“Dead Eyes Revelation”. Czy według was to oznacza, że wasz album spodobał się
maniakom tradycyjnego heavy metalu?
Terry: Mam taką
nadzieję! Podobało mi się wszystko, co czytałem na temat naszego wydawnictwa. Z
drugiej strony, jest to nieco przygnębiające. Wydaje się, że ludziom naprawdę
album się podoba, ale nie dostajemy prawie w ogóle ofert koncertowych. Te
koncerty, które do tej pory zaliczyliśmy były niesamowite. Graliśmy obok
Candlemass. Grim Reaper, Alpha
Tiger, Evil Invaders, ADX, Enforcer, Vuclain… [sic!] Może coś nie sztymi
po stronie biznesowej? Jest może u was jakiś manager z prawdziwego zdarzenia?
(śmiech)
Franck: Wszędzie
otrzymujemy dobre noty w recenzjach, więc nie rozumiem dlaczego nie interesuje
się nami żaden label oraz promotorzy!
Jakie jest wasze
podejście do krytyki? Tej konstruktywnej, oczywiście.
Terry: Póki co,
nie musimy sobie zadawać takiego pytania, bo spotykamy się z wyłącznie
przychylnymi opiniami. Co jest jeszcze bardziej frustrujące, no bo gdzie w
takim razie są koncerty, do cholery? Jedyna ostrzejsza krytyka jaką widziałem,
dotyczyła naszej EPki. Gość napisał, że w paru miejscach wypadliśmy poza skalę,
no i miał rację! Tak czy owak, jestem otwarty na krytykę, gdyż sam w stosunku
do siebie jestem niezwykle wymagający.
Czy nagranie dystrybuujecie
na własną rękę czy może jakaś wytwórnia wam w tym pomaga?
Terry: Tylko my
się tym zajmujemy. Nie było żadnych ofert, więc nie mieliśmy wyjścia. Nie
mogliśmy już dłużej czekać.
Franck: Z
wyjątkiem “A Wicked Procession” nie mieliśmy ani jednej poważnej oferty. Także
kolportujemy album samodzielnie i przy niewielkiej pomocy lokalnych
dystrybutorów.
Nie wiem czy istnieje
prawdopodobieństwo, że cały album się wyprzeda, jednak jeżeli tak się stanie,
to czy planujecie zrobić dodruk kolejnych kopii?
Terry: No stary,
oczywiście! Myślimy także nad wydaniem tego albumu na winylu! I nad
dotłoczeniem kolejnych kopii naszej EPki, bo wszyscy się zawsze o to pytają.
Wszystko jest kwestią pieniędzy. Nie jesteśmy dziećmi bogatych rodziców! Gdy
tylko sprzedamy odpowiednią ilość egzemplarzy, to będzie właśnie następny punkt
na naszej liście.
Czy postrzegacie
swoją twórczość muzyczną jako swoisty metafizyczny hołd dla klasycznego heavy
metalu czy też może staracie się zrobić coś zupełnie nowego, tyle że w old
schoolowym stylu?
Terry: Ha, dobre
pytanie, stary! Myślę, że w pewien sposób łączymy oba te podejścia. Jestesmy
jednocześnie bardzo blisko tradycji i osobistej twórczości. Jednak zawsze jest
tak, że możesz coś zrobić po staremu, zgodnie z zasadami, lub po swojemu. Gramy
tradycyjny heavy metal własnie po swojemu. Dodajemy do niego nieco
speed/thrashu, a czasem nawet progresji. I naszego szaleństwa.
Franck: Co do
mnie, po prostu gram i czuję heavy metal jako coś więcej niż raptem styl w
muzyce. To jest moja kultura, mój sposób na życie. Postrzegam muzykę jako
metafizyczną odpowiedź mojej duszy względem świata.
Tak z ciekawości -
czy macie może jakieś problemy w organizowaniu koncertów z powodu tego całego
nagłego napływu islamistów? Czy spotkaliście się z niechęcią ze strony ich
środowiska?
Terry:
Ekstremiści to najmniejsze nasze zmartwienie. Takie rzeczy nie przeszkodzą nam
w życiu naszymi marzeniami. Życie jest niebezpieczne. Każda minuta na tej
planecie jest niebezpieczna. Jebać wszystkich fanatyków! Świat byłby lepszy bez
nich. Największym naszym problemem jest brak wsparcia ze strony wytwórni i
promotorów!
Franck: Nie
mieliśmy problemów ze strony muzułmanów. Większym zmartwieniem jest zamykanie
wszystkich metalowych pubów i miejsc w których moglibyśmy grać, ale to nie z
powodu terroryzmu, lecz plajty. Za mało rockersów i metalowców chodzi na
koncerty na południu Belgii.
Skoro mowa o
koncertach, to który dotychczasowy wasz występ był najbardziej odjechany? I
dlaczego?
Terry: Z
ostatnich to bezsprzecznie festiwal Metal Magic w Danii. I to nie tylko pod
kątem naszego koncertu, ale całokształtu atmosfery. Byliśmy tam trzy dni.
Stary, to było jedne ze szczęśliwszych doświadczeń w moich życiu, wszyscy byli
niesamowici… Ale przez ostatnie pięć lat mieliśmy inne świetne koncerty.
Franck: Metal
Magic… obie edycje były nie do pobicia. I koncert w Oberhausen ze Skull Fist i
Iron Kobra we wrześniu 2011 i Ages of Metal we wrześniu 2013…
Czy reakcja fanów pod
sceną zwykle jest taka jaką oczekujecie na swoim koncercie?
Terry: Oj tak, a
nawet jak z początku są trochę ospali, to robimy wszystko, by rozpętać tam
piekło! Nie schodzę ze sceny, póki dookoła nie ma oparów potów i bólów karku.
Był tylko jeden koncert, na którym publiczność cały czas stała bez ruchu. To
był koncert z Raven gdzieś we Flandrii. Pamiętam to… dostałem szału i zacząłem
wrzeszczeć na ludzi, by ruszyli swe dupska! Gdy skończyliśmy koncert byłem
naprawdę wkurzony. Ale ludzie do mnie podchodzili, klepali po plecach i mówili,
że zagraliśmy świetny show. A ja na to “O co wam chodzi, myślałem, że się wam
nie podoba!”. Ale podobnie się zachowywali podczas występu innych kapel tego
wieczoru, włączając w to sam Raven… Pewnie coś w wodzie! (śmiech)
Wielkie dzięki za
wywiad. To będzie wszystko. Ostatnie słowa do naszych czytelników należą do
was!
Terry: Wielkie dzięki panie i panowie, nie zapomnijcie
odwiedzić naszej strony www.horacle.be oraz naszego Facebookahttps://www.facebook.com/HoracleOfficial/. Wspierajcie undergroundową scenę.
Potrzebuje tego. Nie pozwólcie zgasnąć płomieniowi heavy metalu w waszych
sercach. "Beware and spred the word 'cause the
Horacle is watching you!"
Franck: Nie
pozwólcie zgasnąć heavy metalowemu płomieniowi, wspierajcie underground,
plujcie na mainstream i chciwość, wznieście flagę poświęcenia!
Przeprowadzono: styczeń 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz