Darkness - Conclusion & Revival
1989/2005, Battle Cry Records
1989/2005, Battle Cry Records
I pomyśleć, że ten album wyszedł w tym samym roku co “Agent
Orange” Sodom… W każdym razie, trzeci studyjny album Darkness jest ze wszech
miar dziwny. Jest tu dużo eksperymentów i to innej natury niż te na “Defenders
of Justice”. Weszły syntezatory i inne udziwnienia. Nagrano też na nowo kilka
starszych utworów, w sumie nie wiadomo po co - pewnie by trochę ożywić ten
raczej miałki album. Jeżeli rzeczywiście to było powodem – to gratuluję. Nie
wyszło.
Po męczącym intro, w którym zajeżdżono na śmierć syntezator,
wjeżdża “Soldier”, który miał być chyba thrashowym hymnem. Z początku nic nie
zapowiada tragedii. No może oprócz tego wspomnianego intro, które słuchacz musi
przeboleć na początku albumu. Jedyne co mnie zastanawia w “Soldiers”, to
chwalenie się z dumą poziomem higieny niemieckich thrashers: “Our hair is long and unwashed”, gdyż
instrumentalnie ten wałek jest nawet niezły. Wokalnie zresztą też. Na
“Conclusion & Revival” Olliego za mikrofonem zastąpił Rolf Druschel -
wokalista dysponujący o wiele czystszą i wyższą manierę śpiewania. W “Soldier”
bryluje dudniący i popisujący się bas oraz wyraźnie zaakcentowana perkusja. Tak
jest też przez resztę czasu trwania “Conclusion & Revival”. Perkusja i bas,
bas i perkusja – i klawisze. Gitara jest obecna, ale trochę potraktowano ją po
macoszemu i wciśnięto w głąb.
Im dalej zagłębiamy się w “trójkę” Darkness, tym coraz
częściej nawiedza nas myśl, że ten album przeżywa nie lada konflikt
ontologiczny. O ile “Soldiers”, “The Omniscient” i “Price of Fame” to nawet całkiem
wykopane thrashowe walczyki, to reszta to srogie mutanty i przedbiegi do
skrajnego stulejarstwa. Naturalnie, nie ma nic złego w dorzucaniu urozmaiceń i
ciekawych motywów w swych wałeczkach, ale tutaj eksperymenty poszły jednak
trochę za daleko. Jest jednak wyraźna różnica między “Hej, wzbogaćmy brzmienie
naszego albumu”, a “Gunther, wrzucaj wszystko, co ci zostało z tej reklamy
płatków śniadaniowych Schnappi-Schnappi”. A same eksperymenty też w sumie
zaczynają się dość niewinnie. “Under Control” rozpoczyna się jak speed metalowy
szlagier, by potem przejść do progresywnych wstawek i skończyć w ckliwym
europower metalowym refrenie z syntezatorami. Co się tu odwala, to głowa mała.
Całość brzmi najzwyczajniej w świecie dziwnie i to tak, ze słowa nie są w stanie
tego oddać. Wyobraźcie sobie skrzyżowanie Persian Risk z Pretty Maids i
niemieckim thrashem pokroju Vendetty lub Assassin. A potem wyrwijcie temu
pazury. To brzmi mniej więcej w ten sposób. A “Beside My Grave”? Tutaj nawet
basista chyba dostał raka, bo zaliczył kilka kap w tym wymęczonym i udziwnionym
utworze. A jeszcze nic, to nawet nie są największe grzeszki tego epickiego
dzieła.
Tutaj nadmienię, że ogólnie sama praca basu zasługuje na
wszelkie ochy i achy zachwytu. Chyba nawet sobie ktoś to uświadomił na etapie
nagrywania albumu, bo na płycie znalazła się kompozycja zagrana wyłącznie przez
samą gitarę basową, o bardzo twórczej nazwie “Bass”. Instrumental ten zresztą
się gwałtownie i nagle urywa, zawodząc kompletnie w prezentacji pełni mocy
basu, po czym przechodzi w nagrany na nowo “Burial at Sea”, którego nazwa
została dla niepoznaki skrócona do samego “Burial”. Nie jest to zresztą jedyna
kompozycja zagrana na nowo. Ten sam los spotkał “Predetermined Destiny”, “Faded
Pictures” i “Armageddon”. Aczkolwiek tak koślawego odegrania riffu “Burial at
Sea” (zwłaszcza pod koniec) nie da się nie zmieszać błotem. Co to, do jasnej
ladacznicy, ma być? W jakim celu kapela wali w dupę własny hicior? To ma być
jakaś wydumana forma masochizmu? Czy ktoś to potrafi zrozumieć i mi jasno i
klarownie rozrysować? Dlaczego Darkness brzmi jak pierwsza lepsza kapela
garażowa na swej debiutanckiej próbie? To jest ten sam zespół, który popełnił
“Death Squad”? Chyba kogoś kukle swędziały zbytnio, bo nie da się tego
logicznie zrozumieć.
To jednak jest małe miki przy tym co zostało zrobione z
“Faded Pictures”. Nie dość, że ten niezwykle energetyczny utwór z debiutu w
nowym wykonaniu brzmi niezwykle płasko i ospale, to jeszcze to, co zostało
domontowane w nim na początku zakrawa o pozbawioną gustu parodię. Ja wiem, że
pewnie miał to być przejaw dystansu do siebie, śmieszkizmu i w ogóle
prześmiewczości, czy jak to tam się nazywa w kręgach suchoklatesowych
chłystków, ale do jasnej cholery, kto robi wstęp do takiego utworu na modłę
dziewczęcego popu dla dzieci z wokalem a la wiewiórki naprute helem? “Barbie
Girl” ma większe pierdolnięcie i brzmi bardziej męsko w porównaniu do tego
gniotu i nawet tutaj nie przesadzam! Co następne? Sranie sobie nawzajem do
ryja, by pokazać jak bardzo ma się wywalone na wszystko i super dystans do
siebie?
“All Left To Say” to już ścierwo wyższych lotów. Nie, że
miałbym coś do tego, żeby od czasu do czasu kapela mogła zagrać kawałek w innym
stylu czy coś w ten deseń. Absolutnie nie, takie patenty są zwykle dość ciekawe,
byleby zespół zrobił to z jajem i w interesujący sposób. Darkness za to tak
zwaliło bluesa jak tylko się da. I jeszcze to intro z tym żałosnym wstępem i
doklejonymi dźwiękami baru. Jest to tak sztuczne i od czapy jak tylko się da.
To jest wręcz nie do uwierzenia jak bardzo umoczono taki ciekawy pomysł. Miało
być mrocznie, brudno i z atmosferą przesiąkniętą dekadami papierosowego dymu, a
wyszły jakieś przaśne podskakujki i mierne szujstwo.
Dotrwanie do końca tego katastrofalnego dzieła jest trudne,
nie ukrywam. Nawet wieńczący album poprawnie odegrany “Armageddon” nie ratuje
całokształtu. Może po części dlatego, że jego wersja z demo, z cholernego
demo!, z 1987 roku brzmi o wiele lepiej, bardziej krwawo, energetyczniej i
naturalniej. Serio. Usilne udziwnienia i męczące eksperymenty, wrzucone chyba
ot tak, losowo na tej płycie, zbierają swoje żniwo. Syntezatorowo-samplowe
motywy tego nie ułatwiają. Z drugiej strony mamy ten świetny bas i kilka minut
naprawdę dobrej muzyki, co sprawia, że poziom “Conclusion & Revival” jest
stabilny jak lokalny menel po spieniężeniu zasiłku w monopolowym, a przy tym prezentuje
mniej więcej analogiczny poziom estetyki.
Ocena: 2/6
nice
OdpowiedzUsuń