nie widzę powodów, by porzucać to, co teraz
robimy
Dziki i barbarzyński speed metal obleczony w stal, łańcuchy, ćwieki i
hektary skóry - taki właśnie jest Destructor. Zespół, który świetnie rokował na
przyszłość w latach osiemdziesiątych po swoim debiutanckim “Maximum Overload”,
jednak którego historia zakończyła się tragicznie, gdy basista Dave Iannica
zginął zasztyletowany na parkingu. Ten tragiczny epizod, który sprawił, że
wieczór, który miał być świętowaniem Nowego Roku i odnowienia kontraktu
płytowego na drugi album, stał się wigilią końca. Destructor jednak powrócił w
1999 roku i po nagraniu “Sonic Bullet”, “Storm of Steel” oraz “Forever in
Leather” uderza w nas swym materiałem, który miał stanowić wówczas w latach
osiemdziesiątych docelowo ich drugi album. Przeprowadziliśmy wywiad z Dave’em
Overkillem gitarzystą i wokalistą grupy, jedynym oryginalnym członkiem
pierwotnego składu, który oprócz Matta “Flammable” Schindelara znajduje się
jeszcze w Destructorze. Dave nie odpowiedział nam na niektóre pytania dotyczące
Dave’a Ianniki oraz jego mordercy, który jakoś teraz powinien już wychodzić na
wolność. Trudno rzec, bo mało jest informacji na ten temat, a ostatnie wieści
pochodzą z 2009 roku. Nie napieraliśmy - może z czasem do tego się wróci.
Na wstępie chciałbym
pogratulować bardzo dobrego albumu. “Back in Bondage” jest naprawdę niezwykłe.
Jak wygląda wasze samopoczucie po ukończeniu tego nagrania?
Dave Overkill:
Wielkie dzięki. To nagranie tkwiło w limbo już piętnaście lat i jesteśmy
niezmiernie szczęśliwi, że Pure Steel Records zdecydowało się dać mu szansę.
Ten krążek miał być naszym drugim albumem, a zawarte na nim utwory stanowią
nasze kompozycje zamknięte w kapsule czasu od 1987 roku.
Czy mógłbyś nam powiedzieć
dlaczego postanowiliście wydać ten album przez Pure Steel, a nie przez Auburn
jak wiele waszych poprzednich płyt?
Auburn nigdy się do niego nie zabrało. Spędziliśmy z nimi
wiele wspaniałych lat, jednak nastał czas dla Destructora, by po prostu pójść
dalej.
Jaka historia kryje
się za okładką nowej płyty? Jak to się stało że Constanza z Demony się na niej
znalazła?
Constanza (Tanza Speed) jest moją znajomą i gdy kreowałem
wizję okładki, stwierdziłem że ona się będzie idealnie nadawać do roli modelki
na “Back in Bondage”. Pasowała perfekcyjnie wręcz. Jest niezwykle piękna i
prawdziwie metalowa. Było to o wiele lepsze rozwiązanie niż najmowanie modelki,
która dobrze wygląda, ale nie interesuje się heavy metalem. Tanza nadała płycie
takiego klimatu o jaki mi od początku chodziło.
Nagranie jest dość
nietuzinkowe. “Final Solution”, “Triangle”, “Tornado”, “Pompeii”, “G-Force”,
“The Shedding of Blood & Tears” zostały napisane jeszcze w latach
osiemdziesiątych. Nie wiem jak z pozostałymi, ale to właśnie te utwory miały
być obecne na tym nigdy nie ukończonym drugim albumie z 1987 roku?
Dzięki. Tak, zgadza się. Mieliśmy jeszcze parę innych
utworów z drugiego pakietu napisanych kompozycji, które dorzucaliśmy po drodze,
ale nigdy nie zostały one wydane tak razem, jak pierwotnie zamierzaliśmy. Trzy
utwory były pierwszymi napisanymi po reaktywacji zespołu.
Czy wszystkie teksty
były napisane w latach osiemdziesiątych? Wprowadziliście jakieś zmiany?
Nic nie zmienialiśmy. Wszystkie teksty zostały napisane
pierwotnie między 1986 a 1987 rokiem.
Wszystkie utwory z
“Back in Bondage” są genialne. Chciałbym jednak spytać o to, co możemy usłyszeć
na początku “Powerslave”. Czy to jest nagranie z jakiegoś filmu?
To nagranie głosu Dave’a “Powerslave’a” Horvata, naszego zmarłego
przyjaciela. Sam utwór jest dedykowany specjalnie dla niego. Był piątym
członkiem zespołu w latach osiemdziesiątych. Był naszym bratem, technicznym i
towarzyszył nam na każdym koncercie.
Sam tytuł niezwykle
mocno kojarzy się z Iron Maiden siłą rzeczy.
Tak się złożyło, że gdy nadawaliśmy sobie przydomki w latach
osiemdziesiątych, to Dave został ochrzczony Powerslave’em, gdyż był
niewolnikiem zespołu i heavy metalu.
Czy to prawda, że
zamierzaliście nagrać “Back in Bondage” jeszcze w 1999, po reaktywacji zespołu?
Co się stało, że ten pomysł został porzucony i nagraliście “Forever in Leather”
zamiast niego? No i dlaczego nagle teraz przypomnieliście się z tym materiałem?
Jak już wspomniałem, nagranie zostało wykonane w 2001 roku.
Nie mieliśmy jednak szczęścia i ani Listenable Records ani Auburn nie
zainteresowało się zbytnio tym materiałem, nie na tyle, by go od razu wydać.
Gdy wznowiliśmy wówczas pracę z Auburn, wydawało się, że lepiej będzie się
pokazać od nieco nowszej strony. Bardziej aktualnej - że wstępując z powrotem
na scenę metalową potrafimy pisać nowy materiał, zamiast wyłącznie opierać się
na tym, co powstało kiedyś. Musieliśmy zepchnąć “Back in Bondage” nieco w tył.
Było to niezbędne w sytuacji, gdy chcieliśmy wydać “Sonic Bullet” i “Forever in
Leather”. Teraz przyszła pora byśmy pokazali światu brakujące ogniwo w historii
Destructora.
A co w takim razie
się stało z “Decibel Casualties”? Ten koncept też odwlekliście w czasie?
Ten tytuł zachowaliśmy na naszą drugą płytę pod barwami Pure
Steel. Nagranie jest już niemalże ukończone i mamy nadzieję, że ukaże się
wczesną jesienią 2016. “Decibel Casualties” jest kontynuacją “Forever in
Leather”. Utwory powstały niedawno i dzięki temu fani będą mieli wgląd w to,
jak brzmi świeża twórczość Destructora.
Co spowodowało
reunion Destructora w 1999 roku?
W 1999 roku Frank Stover ze Snakepit Magazine skontaktował
się ze mną w celu przeprowadzenia wywiadu. Wówczas nie mieliśmy bladego
pojęcia, że ktoś jeszcze kojarzy nazwę Destructor czy interesuje się naszą
muzyką. W Ameryce prawdziwy metal był martwy, ale w Europie i innych częściach
świata zaczął rodzić się na nowo. Ten wywiad wyrwał nas z przeszłości i
sprawił, że postanowiliśmy wznowić działalność.
Dlaczego Pat Rabid
nie jest już obecny w składzie?
Pat odszedł z własnej woli. W sumie lepiej by na to pytanie
odpowiedział sam zainteresowany. Ja dla siebie nie widzę powodów, by porzucać
to, co teraz robimy.
Pomysł z tym by
malować sobie twarze, gdy Destructor dopiero zaczynał grać… Jak to się stało,
że taki motyw się pojawił w zespole i dlaczego go wkrótce porzuciliście?
Myśleliśmy, że to spoko pomysł, wiele zespołów wtedy tak
robiło. Chcieliśmy być wielcy - jak KISS czy Alice Cooper. Po roku jednak
zmieniła nam się koncepcja i postanowiliśmy oderwać się od tej mody. Choć
trwało to krótko, to nie żałujemy tamtego epizodu. Był to raptem początek i
jeszcze szukaliśmy pomysłu na siebie.
Podobno Bill Peters z
Auburn Records zaproponował wam kontrakt płytowy tuż po waszym pierwszym
koncercie. Jaki w takim razie był powód nagrania demówek “Smash Your Skulls
with Power” i “Bring Down the Hammers”?
To prawda, Bill podszedł do nas i wysunął taką propozycję po
naszym pierwszym show. Jednak wtedy już mieliśmy nagrane kasety naszego demo
“Smash Your Skulls…”. To właśnie dzięki nim udało się przykuć uwagę sceny do
zespołu, jeszcze zanim zagraliśmy pierwszy koncert. Nie było nigdy żadnego
“Bring Down the Hammers” demo. Ten utwór był na demówce “Smash Your Skulls”. Z
biegiem czasu dogrywaliśmy do tej demówki nowe utwory. Nasz pierwszy występ
miał miejsce w październiku 1984 roku, a sesja nagraniowa “Maximum Destruction”
zaczęła się w lecie 1985. Wszystkie rozmowy z Auburn między tymi dwoma datami
były jedynie negocjacjami i dyskusjami, więc stale poszerzaliśmy nasze demo.
Intro do “Maximum
Destruction” - “Prelude in Sledge Minor…”... kto i co wtedy zniszczył?
Na tym intro jest Bill z wielkim młotem rozwalający
telewizory w studio nagraniowym.
Wzięliście udział w
kompilacji dla Anvil “Strong As Steel” nagrywając cover “Bedroom Game”.
Dlaczego wybraliście akurat ten utwór do zcoverowania? Czy też wybrało go wam
Skol Records? Jak w ogóle nawiązaliście wtedy współpracę ze Skol?
Skol szukało wtedy zespołów do takiej składanki, a my
chcieliśmy wziąć w tym udział, ponieważ jesteśmy fanami Anvil już od czasów ich
pierwszej płyty. Zdawałem sobie sprawę z tego, że każdy inny zespół będzie
chciał wybrać dla siebie te najbardziej oczywiste utwory, a ja chciałem nagrać
utwór, który właśnie bardzo się wyróżniał na pierwszym krążku Anvil. Nikt nie
wybrał “Bedroom Game”, a ja uwielbiam ten utwór.
Historia Destructora
jest nierozerwalnie związana z tragiczną śmiercią basisty Dave’a Ianniki.
Wznowienie działalności bez niego musiało być nie lada wyzwaniem, jednak jestem
wam bardzo wdzięczny, że postanowiliście mimo wszystko iść naprzód z kapelą.
Czy wielu fanów wyraża swoje poparcie dla waszej decyzji?
Jakżeby fani mogli nas nie wspierać? Dave był wspaniałym
człowiekiem i dużą częścią naszego zespołu. Zawsze będziemy o nim pamiętać.
Co byś wskazał jako
główny cel dla Destructora w nadchodzącym czasie?
Nadal tworzyć muzykę i grać koncerty, dopóki jeszcze możemy.
Zawsze towarzyszyło nam poczucie niedokończenia niektórych spraw, a teraz mamy
drugą szansę i zamierzamy ją wykorzystać.
Czy planujecie zagrać
jakieś koncerty na Starym Kontynencie. Gdzie będziemy mogli was zobaczyć na
żywo?
Zespół jest już zabookowany w Toronto w Kanadzie i Milwaukee
w Wisconsin. Zagramy też w Chicago, Illionis oraz w Cleveland i północnowschodnim
Ohio. Kończymy prace nad “Decibel Casualties”, a latem zabieramy się za
nagrywanie kolejnego albumu. Zobaczymy jakie będzie zainteresowanie “Back in
Bondage”. Jestem pewny, że wrócimy do Europy. Chcielibyśmy także zagrać w
Ameryce Południowej i w innych częściach świata, gdzie heavy metal kwitnie.
Zawsze mnie ciekawiła
sprawa z nazwą Destructor. Zaczęliście mniej więcej w tym samym czasie co
niemieckie Destruction. Jak zareagowaliście, gdy się okazało, że oba zespoły
mają bardzo podobną nazwę?
Było dość zabawnie, bo stało się to w sklepie z płytami.
Zobaczyłem nagle ich debiut na półce. To było wow. Ale to nie ma znaczenia.
Wiele zespołów ma podobne nazwy czy wygląd i tak dalej. Jesteśmy z dwóch
różnych krańców świata i jestem przekonany, że Destuction nawet nie wiedziało o
naszym istnieniu. Zwykłe zrządzenie losu. A nasza nazwa została zainspirowana
utworem Excitera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz