Destruction, Kreator, Sodom, Tankard - The Big Teutonic 4
2012, Devil Inc.
Celem powyższego wydawnictwa jest swoiste uczczenie ponad trzydziestoletniej spuścizny wielkich thrash metalowych tuzów zza Odry. Ostatnio miało miejsce pierwsze w historii spotkanie wszystkich rzeczonych członków Wielkiej Czwórki Niemieckiego Thrashu na jednej scenie. Precedens ten dał podstawy do wypuszczenia EPki na której Tankard, Destruction, Sodom oraz Kreator wykonują covery Iron Maiden oraz Motorhead.
Nie dziwi raczej
fakt, że Destruction oraz Sodom, zespoły na których czele stoją charyzmatyczni
basiści z charakterystycznymi wokalami wzięły na warsztat numery załogi
Lemmy'ego. Analogicznie Tankard oraz Kreator, znani z bądź co bądź melodyjnych
utworów, wybrały dla siebie numery Iron Maiden.
Czteroutworowy split otwiera
Kreator ze swoją wersją "The Number Of The Beast". Niestety pierwszy
numer części witalnych nie urywa. Bardzo fajnie, że Kreator próbował dodać
kilka swoich akcentów, jak lekki marszczony galop pod głównym riffem, czy
podwójną stopkę to tu, to tam, w końcu to żadna zabawa grać czyjś numer od
początku do końca tak jak oryginał. Brakuje jednak tego typowego maidenowskiego
feelingu. Głos Petrozzy, choć mocny i świdrujący, nie plasuje się nawet w
pobliżu mocy i głębi wokali Bruce'a Dickinsona, nagranych bagatela trzydzieści
lat temu. Petrozza jednak zaplusował nie partoląc zbytnio najbardziej chyba
znanego heavy metalowego krzyku, jaki wydobył z siebie Dickinson po pierwszej
zwrotce rzeczonego klasyka.
Drugim utworem jest "Ace of Spades" w
wykonaniu Sodom. Od razu słychać, że to właśnie ten utwór powinien być numerem
otwierającym tę płytę. Zadziorne gitary, rock'n'rollowy bas i charakterystyczny
zachrypnięty głos Toma Angelrippera, po prostu sam toksyczny balsam dla uszu.
"Ace of Spades" to utwór-ikona, swoista legenda i relikwia muzyki
metalowej, a Sodomowe trio sprawiło się na medal w tym utworze.
Uderzenie mocy
i potęgi jest kontynuowane trzecim utworem - "The Hammer",
wykonywanym przez Destruction. Głos Schmiera brzmi o niebo lepiej niż na ich
ostatnim albumie "Spiritual Genocide". Ściana dźwięków przetacza się
z głośników i nie bierze żadnych jeńców.
Utworem zamykającym jest "The
Prisoner", grany przez biboszy z Tankard. Cóż, muszę przyznać, że kawałek
został zagrany całkiem dobrze, zwłaszcza partie solowe, które wgniatają w
ziemie. Zabrakło mi jednak mocy perkusji, tak charakterystycznej w oryginalnej
wersji na początku utworu. W wersji Tankardowskiej nie ma tego uderzenia, nie ma
tej potęgi. Podobnie jest z refrenem, który brzmi nieszczególnie, wokalnie oraz
instrumentalnie. Wokale Gerrego brzmią na wymuszone i wymęczone. Szkoda, bo
oryginalny utwór to świetny metalowy cios. Cover niestety nie jest jego
przedłużeniem, gdyż oprócz dobrych stron (solówki!) ma też podgniłe partie,
które potrafią człowieka przyprawić o grymas niesmaku.
"The Big Teutonic
Four" jest dobrym i przede wszystkim bardzo ciekawym wydawnictwem. Biorąc
pod uwagę także nakład, będzie także sporym rarytasem. Na tym wydawnictwie
jedne z najlepszych zespołów muzyki metalowej wykonują klasyczne utwory innych
najlepszych kapel ze światka metalowego. Niestety, nie jest to klasa "Kill
The King" Liege Lorda czy "Hell Bent For Leather" Annihilatora,
niemniej i tak jest to warte uwagi.
Ocena: 4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz