niedziela, 12 lipca 2015

Battery – Armed with Rage




Battery – Armed with Rage
2014, Punishment 18
Po okładce płyty i po logo zespołu od razu można się domyślić z czym mamy do czynienia na tym albumie. Będzie agresywnie, szybko, siermiężnie i thrashowo do bólu. Można rzec, że w istocie tak jest, jednak nie jest to do końca takie oczywiste. Najsampierw wita nas niezmiernie kiczowata okładka, stylizowana na typową, drugoligową thrashową oprawę. Czego to na niej nie ma. Na pierwszym planie mamy wielki młyn, zawieruchę pełną mordobicia. wśród postaci w nią zaangażowaną, oprócz standardowych długowłosych kataniarzy, pojawia się nawet postać ubrana jak droogowie Alexa z "Mechanicznej Pomarańczy" Stanleya Cubricka. Na dalszym planie mamy piramidę Iluminatów, latające rakiety oraz kominy fabryk, z których wydobywają się czarne wyziewy. Praca, która znalazła się na okładce płyty to dzieło Andreia Bouzhikova, który bardzo umiejętnie naśladuje styl Eda Repki. Właściwie jedyna wskazówka mówiąca o tym, że nie jest to praca Eda Repki, to brak jednej głównej postaci na okładce - motyw, który Repka stosuje w niemal każdej stworzonej przez siebie pracy. Nie należy przy tym zapominać, że sam Andrei jest legendą nowofalowego thrashu. Jego okładki znajdują się na płytach Municipal Waste, Hellbringer, Hatchet, Violator, Toxic Holocaust, Vektor i wielu, wielu innych kapel. 

Przejdźmy do zawartości krążka. W warstwie muzycznej usłyszymy dużo brudnego, pierwotnego thrash metalu. Podobieństwo do bliźniaczych załóg Bio-Cancer i amerykańskiego Eliminatora narzuca się samo przez się. Po bliższym zapoznaniu się z muzyką duńskiego Battery można do inspiracji dorzucisz szczyptę Rigor Mortis i Protector. Trzeba przyznać, że wokale mogłyby być lepsze. Wokalista zdziera sobie gardło i słychać, że nie ma najlepszego wrzasku, jednak wciąż daje radę w większości utworów. W swych wyższych partiach wokal brzmi nieco podobnie do zaśpiewów z których znany był Stacy Andersen na pierwszych płytach Hallows Eve, brakuje jednak temu wszystkiemu kunsztu i rysu wykańczającego. 

Z kreatywnością kompozycji jest różnie. Z jednej strony mamy całkiem nieźle dopracowane utwory, z drugiej mamy na przykład takie "Indirect Oppression", które nie dość, że jest kwadratowe do bólu, to jeszcze męczy w kółko te same riffy. Można to było lepiej dopracować. 

Samo brzmienie jest godne i autentycznie może się podobać. Bardzo fajny, metaliczny bas oraz lekko garnkowaty werbel. Do tego bardzo mięsiste i tłuste gitary, których struny nie mają nawet czasu, by odsapnąć. 

Kapela definitywnie ma potencjał, a debiutancka płyta zdecydowanie przypomina brzmieniem i kompozycjami, stary zasuszony thrash z rocznika 1985. Swobodnie można rzec, że podstawy zostały już opanowane. Teraz przychodzi czas na wypracowanie tego "czegoś" w swoim brzmieniu, co pozwoli na odróżnienie Battery od tysięcznych zastępów podobnych kapel. 

Ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz