niedziela, 7 maja 2017

Scavenger - Battlefields





Scavenger - Battlefields
1985/1994, Mausoleum Records

Pamiętacie złotą zasadę, mówiącą o tym, że im bardziej kiczowata okładka, tym lepsza muzyka? Nie da się ukryć, że ta teza powstała dzięki takim albumom jak między innymi “Battlefields”, jedyny album belgijskiego Scavenger. Mamy rok 1985, a tymczasem jacyś tam Belgowie, o których nikt wcześniej (ani po prawdzie także i później) nie słyszał, dowalili takim wydawnictwem, że drżyjcie narody. Wszystko wyszło idealnie, od samych kompozycji, siedzących mocno w ówczesnym spojrzeniu na power metal, po samo brzmienie, które jest krystalicznie czyste i cudownie przejrzyste, a remaster Mausoleum Records jedynie wydobył głębię z niektórych niuansów.

Scavenger spokojnie można postawić obok niemieckiego Tyrant, Brainfever, Heavens Gate, Oz, Artch i wczesnego Grave Digger. Dynamiczne, mocne i przebojowe gitary, razem z energiczną perkusją i wyrazistymi wokalami, zostały przekute w 10 niezwykle chwytliwych, a przy tym fajnie zaaranżowanych hiciorów. Nie sposób nie docenić kunsztu muzycznego - muzykom udało się poskładać kawałki, które jednocześnie są melodyjne i pełne mrocznej wymowy i energii. Czyli tak, jak się kiedyś budowało dobry power metal, a nie jakieś plastikowe, przaśne podskakujki, zupełnie wyzute z organicznego mięsa i mocy, z papierowymi bębnami i dyskotekowymi gitarkami.

Belgia w ogóle miała świetne kapele heavy metalowe - Lions Pride, Killer, Shell Shock i wiele, wiele innych. Scavenger świetnie się wpisuje w dobrą jakość heavy metalu, która była eksportowana z tego kraju w latach osiemdziesiątych. Także polecam wbić głośność na jedenastkę i puścić “Rock Fever”, “Into The Fire”, “Ready” czy “Heartbreaker”, który mami pościelowym początkiem, by już chwilę później wbić prawdziwego heavy metalowego klina. “Free” nadaje się idealnie na dorżnięcie ewentualnych niedobitków (I take the hammer! And smash it through the wall!). Nie należy zapominać także o Acceptowym “My Ears Are Ringing”, otwieraczu-zabójcy “No Return” oraz tytułowym “Battlefields”, któremu można wybaczyć nawet pewną brytyjską inspirację w głównym riffie.

“Battlefields” to prawdziwy heavy metal, który bez kompleksów może stawać w szranki z klasykami w postaci Judas Priest, Dio czy Accept. Konkretny, dynamiczny, prosty, mocny, a przy tym przebojowy i bez zbędnych udziwnień.

Ocena: 5,5 / 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz