Judas Priest – Battle Cry
2016, Epic Records (Sony)
2016, Epic Records (Sony)
Na krążku znajdziemy zapis koncertu Judas Priest z festiwalu
Wacken Open Air 2015. Brytyjska legenda metalu zagrała na nim w ramach
europejskiej trasy promującej ich ostatni krążek studyjny „Redeemer of Souls”.
Album zawiera trzynaście kompozycji (i dwa intro) – głównie
starych klasyków, obok których znalazły się także siłą rzeczy numery z
najnowszej płyty: „Dragonaut”, „Halls of Valhalla” i „Redeemer of Souls”.
Najlepsze jest to, że każdy z nich wypadł znakomicie. No i w brzmieniu na żywo,
co zresztą mogłem także zweryfikować osobiście na koncercie Judasów, brzmią o
wiele lepiej niż w wydaniu studyjnym. Zwłaszcza „Dragonaut”.
Z klasycznych utworów Priest na płycie pojawiają się
nieśmiertelne „Metal Gods” i „Breaking the Law”, „Electric Eye” razem z
wprowadzającym „The Hellion, „You’ve Got Another Thing Coming”, „Jawbreaker” i
„Hell Bent For Leather”. Miłą niespodzianką jest obecność „Devil’s Child” i
przepięknej ballady „Byond the Realms of Death”. Najstarszy okres twórczości
zespołu reprezentuje tutaj genialny „Victim of Changes” z tym swoim
dystopijno-dysharmonijnym wprowadzeniem, a sam krążek konkluduje epicki
„Painkiller”. Jak widać jest godnie i, jak wiadomo – Judas Priest ma szeroką
gamę klasyków z których może wybierać – ale jak dla mnie nie zabrakło tutaj
niczego istotnego.
Brzmienie zostało bardzo fajnie ukręcone – nie dziwota,
Judas Priest to już instytucja, za którą po trasie szwenda się cały sztab
ludzi. Każdy detal został dopracowany, więc wyraźnie słychać wszystkie
instrumenty i każdy z nich ma swoje miejsce na nagraniu. Brzmienie jest
przestrzenne i potężne – słychać to zwłaszcza na dużych kolumnach. Basy i
wysokie tony zostały wyprofilowane perfekcyjnie. Końcówka „Metal Gods” w tej
odsłonie potrafi zatrząść posadami fundamentów waszych domostw! Dobrze też
prezentuje się wokalna forma Roba Halforda. Gość jest grubo po 60-tce a nadal
wymiata. Nadal potrafi wydobyć ze swego gardła wysokie zaśpiewy, może już nie w
takiej bezbłędnej formie jak na klasycznych albumach Priest, ale nadal robi to
godnie.
„Battle Cry” to naprawdę dobra koncertówka. Może trochę
szkoda, że zawiera raptem 15 ścieżek, ale ja nie narzekam, bo ilość tutaj jest
nadrabiana jakością. W booklecie znalazł się komplet zdjęć z koncertu, spis sprzętu
na jakim grał zespół (jednak bez wskazania konkretnych modeli wzmacniaczy czy
gitar), podziękowania dla całej obsługi trasy europejskej (masa ludzi…) i, na
samym wstępie, podziękowania dla samych fanów. Z nich dowiemy się, że ta płyta
została zadedykowana nam wszystkim – fanom Judas Priest. Nie no, jak dla mnie,
to bardzo miły i dżentelmeński akcent.
Nie pozostaje mi nic innego jak polecić tę płytę. Naprawdę.
Dobre koncertówki, zwłaszcza tych starszych zespołów, to nie jest coś, co
spotyka się na co dzień.
Ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz