sobota, 10 grudnia 2016

Atlantean Kodex – The White Goddess





Atlantean Kodex – The White Goddess
2013, Cruz Del Sur

Postanowiłem sobie odświeżyć ten album, by zobaczyć czy z biegiem czasu nie stracił swego wydźwięku i blichtru. Okazało się, że „dwójka” Atlantean Kodex kilka lat po swej premierze nadal prezentuje się znakomicie i nie bez przesady można nazwać ją jednym z najlepszych heavy metalowych albumów ostatnich dziesięciu lat.

Na całość „The White Goddess” składa się raptem pięć kompozycji poprzeplatanych dodatkowo trzema krótkimi wstępami. Choć nie jest to album koncepcyjny, to jednak motywom liryczno-muzycznym towarzyszy z grubsza podobna siatka idei. Dlatego najlepiej się słucha tej płyty jako całości. Nie jest to płyta pełna imprezowego klimatu i beztroskiego kolorytu. „The White Goddess” jest prawdziwym misterium przepojonym magią i mistycyzmem. Nie oznacza to, iż kawałki w postaci wolnostojącej nie prezentują się równie znakomicie. Zwłaszcza dynamiczny „Sol Invictus” i niezwykle epicki „Enthroned in Clouds and Fire” stanowią takie smakowite kąski.

Atlantean Kodex czerpie pełnymi garściami ze źródeł epickości i dostojeństwa, spokojnie wpisując się w aurę takich nazw jak Manilla Road, Trouble, wczesny Manowar czy Solstice, choć znajdziemy tutaj także nieco drobnych ukłonów w stronę Candlemass, Iron Maiden czy nawet Bathory. Kompozycje na „The White Goddess” są długie, średnio trwają po 10 minut, jednak nie są nudnie rozwlekłe. Naprawdę, ich struktura jest dogłębnie przemyślana i wykuta ze zmysłem i prawdziwą ikrą.

Warto zauważyć, że to, co wyróżnia muzykę Atlantean Kodex na tej płycie – i co jednocześnie stanowi jej niezaprzeczalną wartość – to fakt, że jest niezmiernie przesycona emocjami i pasją. To nie jest jedynie epickie rzemiosło, lecz prawdziwy majstersztyk. Apokaliptyczny, hipnotyczny i zniewalający. Dodajmy do tego tło, które towarzyszy muzyce w warstwie lirycznej – prawdziwa poezja! Do lektury tekstów zachęcam gorąco, gdyż motywy, które się w nich pojawiają są naprawdę niezwykle dobrze napisane. Można je także zinterpretować na wiele różnych sposobów. W zainspirowanych przepowiedniami Mühlhiasla, bawarskiego Nostradamusa, słowach do „Enthroned in Clouds and Fire” i w „Twelve Stars and an Azure Gown” można na przykład doszukać się wiele znamion odnoszących się do upadku Europy. Warto też nadmienić, że same kulty tej czy innej bogini, które także pojawiają się jako motyw w utworach, były obecne we wszystkich kulturach europejskich i były przy tym niezwykle do siebie podobne.

Bogata warstwa muzyczna i tekstowa została oprawiona w niezwykle szczodrą oprawę wizualną. Opasły, 24-stronnicowy booklet, stylizowany na średniowieczną księgę – łącznie z iluminacjami, inicjałami i wszystkimi zdobieniami – naprawdę robi wrażenie. Dodaje to całokształtowi niezwykłej dozy klimatu.

„The White Goddess” może nie jest bezbłędne, na mój gust wokalista czasem wybiera dziwne rejestry, jednak dodaje mu to tylko autentyczności. Nie jest to też muzyka dla każdego. Nie jest też udziwniona technicznymi wstawkami. Niemniej stanowi prawdziwy kolos pod kątem pasji, klimatu i stylu. Sami muzycy także potrafią pokazać swój warsztat od dobrej strony – w ognistych solówkach, ciężkich riffach i w misternie przygotowanych aranżacjach. Niewąskie dzieło i zdecydowanie obowiązkowa pozycja do obczajenia.

Ocena: 6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz