poniedziałek, 18 maja 2020

Black Mass – Warlust




Black Mass – Warlust
2019, Iron Shield Records

Debiutancki krążek Black Mass z 2015 roku miał swoje momenty, jednak ginął gdzieś pod warstwą o wiele lepszych płyt. I nie chodzi o jakość produkcji czy brzmienie, a raczej o niezbyt zapadającą w pamięć formułę utworów. Na szczęście chłopaczki z Bostonu wyciągnęły prawidłowe wnioski i „Warlust” jest już albumem o wiele bardziej dojrzałym, a przy tym dalej kipiącym młodzieńczą, thrashową energią.

Ewidentnie panowie mają ciągotki do thrashu z Bay Area ale okraszają go barbarzyńskim speed metalem i chrapliwymi wokalami. Exodus tutaj mocno się buja z Dark Angel, ale znajdą się też wpływy Voivod (ten refren w tytułowym numerze), Evildead czy wczesnego Kreatora. Ta muzyka została stworzona po to by być nienawistna i złowroga, a przy tym stanowić prawdziwą erupcję energii. Idealnie to współgra z produkcją w stylu „all analog, no bullshit”. Black Mass przy tym unika monotonii przełamując konwencję, np. crustowymi naleciałościami w „Graveyard Rock”, co dodaje tylko głębi całemu albumowi.

„Warlust” jest satysfakcjonującą i zadowalającą płytą. Miewa czasem gorsze momenty, gdyż nie trzyma dobrego poziomu przez cały czas. Jest to jednak wybaczalne, bo cała reszta kopie dupsko z prędkością pendolino na kokainie. Jeszcze jakby nie było tego potwornie zbędnego Intro to już w ogóle byłoby superancko.

Ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz